wtorek, 19 marca 2013

ANNA ELLAS. Łabędź - impresje [MŁODZI-STG]

Wielki księżyc. Las. Spinał się bardzo wysoko. Niektóre gałęzie chciały sięgnąć gwiazd. Inne sięgały leśnej ściółki. Drzewa powoli stawały się ubogie w liście, gdyż małymi krokami zbliżała się jesień. Malutkie krzaczki, które były w znacznej przewadze, zaowocowały w jagody i czerwoną borówkę. Spod gruntu wysuwały się czapki grzybów. Podczas nieobecności śmiertelników wysuwały główki, by sprawdzić, czy mogą spokojnie rosnąć. W gniazdach spały ptaki. O poranku będą jak zwykle budzić mieszkańców lasów....


Las mniej więcej w centrum ma swoje błękitne oko. Akurat obserwowało wielką tarczę księżyca, która zajmowała niemalże całe niebo. Księżyc miał towarzystwo. Po prawicy znajdował się gwiazdozbiór Plejad. Mitologiczne siostry zaczęły tańczyć, łapiąc się za ręce. Z boku po cichu obserwował je Orion, trzymając w dłoni łuk. Konstelacja Zająca znajdowała się niedaleko. Skakała po niebie niczym po łące ze świeżą trawą w wiosenny dzień. Po przeciwnej stronie znajdował się wróg Oriona - Skorpion. Swymi szczypcami chciał zemścić się na Łuczniku. Niestety, nie dane mu było spełnić to marzenie. Towarzyszył mu Jednorożec. Królewskie zwierzę. Matką jego była Meduza, a właściwie jej krew. Prężąc się kroczył po granatowym niebie spokojnie, w milczeniu, w przeciwieństwie do swych sąsiadów. Jednak spotkał na swojej drodze Hydrę, wroga Heraklesa.

Świadkiem tego wszystkiego, oprócz samego oka jeziora, był młody mężczyzna. Blask księżyca oświetlał jego ubranie o piaskowej barwie. Znaki korony wyszyte były złotymi nićmi. Jego ramiona wieńczyły złote ozdoby. Szare oczy obserwowały zachowania gwiazdozbiorów. Z tłem zlewały się jego kruczoczarne włosy. Nie był to jednak książę. Siedział na kamieniu. Mijały mu szybko godziny na obserwacjach. Las obdarzył go cichymi dźwiękami - szelestem liści i pluskiem lekkich fal na jeziorze. Tę prawie ciszę przerwało przybycie zwierzęcia. W ciemnościach nie było widać, co to jest. Zaniepokojony mężczyzna podniósł się z kamienia. Pochylony skupionym wzrokiem próbował dostrzec tajemnicze stworzenie. Ukazała się śnieżnobiała szyja łabędzia. Główka ptaka spoglądała w pewne miejsce. Mężczyzna skierował swój wzrok w tym samym kierunku. Łabędź swoim pierzastym skrzydłem zakrywał coś o nieregularnym kształcie. Mężczyzna ostrożnie podchodził do ptaka. Jego dłoń powoli przysuwała się w stronę skrzydła. Łabędź nie reagował. Stał spokojnie. Spojrzał. Odkrył skrzydło. Ukazała się rana. Królewski nadworny domyślał się, że została zadana niedawno. Wewnętrzna strona skrzydła była pokryta krwią. Najgorzej, że rana dochodziła do serca. Zakrwawione ręce mężczyzny zaczęły drżeć. Z początku z małą częstotliwością, po chwili już z większą. Krople krwi spływały na jego palce, a z palców powoli na mankiety. Mężczyzna jednak na to nie zwracał uwagi. Rozpiął guziki marynarki i oderwał kawałek koszuli. Namoczył i przyłożył do rany. Przymocował ją wilgotną gliną. Cudem opatrunek trzymał się nie najgorzej na ciele łabędzia...

Cdn.

Dla Łukasza, obserwatora wszystkiego.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz