Nigdy bym nie przypuszczał, że w moim sztambuchu napiszę - "redaktor Radia Gdańsk - Dominik Sowa nie żyje".
A jednak. W Wielką Środę wieczorem 27 marca 2013 w telewizyjnej "Panoramie" spiker powiedział, że zmarł Dominik Sowa.
Zmarł człowiek, którego znałem wiele lat, z którym zjeździłem wszystkie regiony Pomorza na reporterskich wyjazdach, by dowiedzieć się ciekawych rzeczy związanych z kulturą i sztuką ludową. Często do mnie dzwonił mówiąc - stary (tym zwrotem często się posługiwał) jakbyś miał coś ciekawego dla mnie, daj mi znać. Informowałem o warsztatach z rękodzieła ludowego we Wieżycy, o ciekawych kapliczkach przydrożnych, o wszelkiego rodzaju wydarzeniach folklorystycznych. Jeśli tylko mógł, podjeżdżałem pod siedzibę Radia Gdańsk i jechaliśmy w teren. Dominik był rzetelnym reporterem. Wiele suchych reportaży można zmontować nie ruszając się zza biurka. My, gdy rozmawialiśmy o przydrożnych kapliczkach, to koniecznie tam, w terenie, u podnóża tej budowli sakralnej. Tak było w Gołębiewie, w Semlinie, Piesienicy czy w Bytoni. W tle jego reportaży słychać było żywą przyrodę, tę w gospodarstwie rolnym i tę z ćwierkającymi ptaszkami na skraju lasu czy w Parku Oliwskim, kiedy rozmawialiśmy o ich drewnianych pobratymcach.
W styczniu dowiedziałem się, że Dominik został nagrodzony w ogólnopolskim konkursie o strażakach. Jego audycja zatytułowana "W ósmym dniu Pan Bóg stworzył strażaka" została zauważona i nagrodzona. I mój był w tym udział - mówiłem o dawnych dziejach Straży Pożarnej w Zblewie. Dominik był z tej audycji bardzo zadowolony, ja też, bo moje dość swobodne wypowiedzi poparte piosenką strażacką wywołały wiele pozytywnych komentarzy.
Dominik wiedział, że archiwizuję jego audycje związane ze sztuką ludową i folklorem. Po ich emisji dzwonił do mnie rano i pytał - no i co, słuchałeś? Płytka dla ciebie będzie w portierni. I była.
Swego czasu zaprosiłem Dominika na promocję mojej książki "Na ścieżkach wspomnień…" do muzeum w Oliwie. Powiedział wtedy tak: Ja chciałbym tutaj dodać, że nie jest to próba zatrzymania minionego czasu w kadrze. Autor, mimo że tęskni za dawnymi czasami, jednak jest otwarty na przyszłość, na to, co nadejdzie. Dostrzega nieuchronność tego nowego, które nadchodzi. Jeszcze o języku dwa zdania. Jestem zachwycony prostym, komunikatywnym językiem. Każde słowo jak perła, ma to pierwotne znaczenie, bo proszę zwrócić uwagę na szum informacyjny wokół tego, z którego nic kompletnie nie wynika. A te słowa pozostają w naszej pamięci po lekturze tej książki.
Dominik miał pojechać po nagrodę do Warszawy, i mnie tam zaproszono. Nie bardzo mogłem jechać, a Dominik mówił mi, że też nie pojedzie, bo ma problemy z kręgami szyjnymi. Nawet poradziłem mu jakieś smarowidło, które mi pomaga. Po jakimś czasie zadzwoniłem do niego, a on przygaszonym głosem rzekł, że czuje się bardzo źle i ma jeszcze dwa tygodnie zwolnienia. To była nasza ostatnia rozmowa. Więcej reportaży Dominika Sowy już nie będzie. Gdy będę chciał go posłuchać, włączę płytkę i jak dawniej usłyszę jego charakterystyczny, ciepły głoś - Edmund, a jak to było z tą rzeźbą…
Dobry Boże - daj mu Złoty Mikrofon, niech biega po bezkresie Nieba za tematami, jakich tu na ziemi nigdy by nie znalazł. Przyjacielu -spoczywaj w Pokoju!
Gdańsk 28 marca 2013 Edmund Zieliński
Dominik Sowa z lewej na wernisażu wystawy E.Zielińskiego 12.12.2005
Dominik Sowa i Edmund Zieliński poniedziałek 1.06.1999 Sopot
Od lewej Dominik Sowa, Katarzyna Kulikowska, Wojciech Bonisławski dyr. MNG w Gdańsku i E.Zieliński
Wręczanie dyplomu Honorowego Obywatela Gminy Zblewo 12.12.2005. Od lewej Dominik Sowa, Andrzej Gajewski - wójt Gminy Zblewo,Ewa Jędrzejewska - przewodnicząca Rady Gminy, Kasia Kulikowska - komisarz wystawy, Wojciech Bonisławski - dyrektor Muzeum Narodowego w Gdańsku, Hania Dunajska - kierownik USC w Zblewie i E.Zieliński
Od lewej Dominik Sowa, Wojciech Bonisławski i Edmund Zieliński
Od lewej Dominik Sowa, Kasia Kulikowska, Wojciech Bonisławski i E.Zieliński
Dominik Sowa i Edmund Dywelski w Bytoni 20.08.1998 pan Dywelski opowiada o historii Bytoni
Od lewej Dominik Sowa, mój nauczyciel Stefan Gełdon i ja 12.12.2005
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz