poniedziałek, 5 stycznia 2004

Będzie ekstremalnie!

17-19 tego miesiąca Bytonia będzie gościła uczestników Ekstremalnego Rajdu na Orientację HARPAGAN-26. Na tę ogólnopolską imprezę przyjedzie ponad 400 zawodników. Wyróżnienie Bytoni nie jest przypadkowe. Otóż ta położona w gminie Zblewo wieś od pewnego czasu jest znana z organizowanych tutaj przez Tomasza Damaszka marszów na orientację

;@ Organizujesz z coraz większym rozmachem marsze na orientację. Czy te marsze to dyscyplina sportowa?

- Marsze nie, ale biegi na orientacje - tak. Są jeszcze rowerowe i kajakowe rajdy na orientację, ale też jeszcze nie jako dyscypliny sportowe. Marsze na orientacje - najkrócej mówiąc - są to imprezy sportowo-rekreacyjne, bo jest w nich i rywalizacja, i rekreacja.

;@ Jak na razie nie ma wielkiego zainteresowania tymi marszami. Czy to brak tradycji, czy odpowiedniego nagłośnienia?

- To fakt, masowego zainteresowania jeszcze nie ma, ale będzie. Sprzyja temu telewizja, emitująca seriale, których bohaterowie muszą pokonywać rozmaite przeszkody terenowe, wykazując się sprawnością, orientacją w terenie i inteligencją. Mówię tu o takich programach, jak na przykład "Selekcja". Tam, żeby przetrwać, trzeba włożyć dużo wysiłku, zarówno fizycznego, jak i umysłowego. To wielka przygoda.

;@ I zapewne twoje imprezy to niezłe przygotowanie do takich programów. I - co ważne - młodzi zamiast po monitorze wędrują przez las. Od kiedy zacząłeś organizować te marsze?

- Sześć lat temu w szkole w Bytoni. Jestem po Akademii Wychowania Fizycznego i uczę w tej szkole wychowania fizycznego. Zainteresowałem się tymi marszami i biegami, bo w Bytoni nie było ani sali gimnastycznej, ani zaplecza sportowego.

;@ Czy na AWF-ie, gdzie przygotowuje się studentów do nauczania różnych dyscyplin, przygotowano was do sytuacji, że będziecie pracować w szkole bez sali gimnastycznej?

- Na AWF-ie nie uwzględnia się takiej sytuacji. Jest jakby kanon dyscyplin: siatkówka, koszykówka, piłka nożna, pływanie itp. Nie przewiduje się, że można robić coś innego. Chociaż biegi na orientację na AWF-ie były, 2-3 godziny na jednych zajęciach.

;@ No więc nie ma sali. Co wtedy młody nauczyciel robi?

- Dostosowuje zajęcia do tego, co ma. Oczywiście siatkówka, koszykówka odpada. Nie mieliśmy w szkole w Bytoni zaplecza, ale za to mamy piękne okolice, las, Bory Tucholskie, odległe 3 minuty drogi od szkoły. I wtedy pomyślałem o marszach na orientację. Zacząłem bawić się z młodszymi grupami (klasy IV - VI) w zgadywanki terenowe, a ze starszymi (VII -VIII klasy) biegi i marsze na orientację. Dzieciaki trzeba było czymś zająć. Próbuję nadać tym moim biegom taki charakter, żeby to była przygoda. Jakby nie patrzeć, narzuca to teren. Poza tym chcą tego same dzieci. Oczywiście robię też, już w nowym budynku szkolnym, piłkę nożną, tenis stołowy, lekkoatletykę...

;@ Powiedzmy jak najprościej, czym jest ta zgadywanka terenowa.

- To jest wprowadzenie do biegów na orientację, takie przedszkole. Dzieciaki uczą się podstawowych elementów biegu. To jest pierwszy kontakt z lasem. Maszerują w grupach 2-, 3-osobowych na małym obszarze, w doskonale sobie znanym lasku. Oczywiście to ze względu na bezpieczeństwo. Nie mogą się pogubić. Pokonują bardzo prostą trasę. Dostają mapę tego lasku i karty startowe z naniesionymi punktami kontrolnymi. Punkty kontrolne to miejsca, gdzie wiszą "lampiony", czyli kartki z jakimiś danymi: pytaniami, kodami. Po znalezieniu takiego punktu kontrolnego dzieciaki wpisują na swojej karcie startowej te dane. Mają w ten sposób potwierdzenie, że byli w tym miejscu.

;@ A gdzie tu jest rywalizacja?

- Te 2-3-osobowe drużyny startują co kilka minut i muszą pokonać tę samą trasę oznaczoną na mapie. Punkty kontrolne są umieszczane w charakterystycznych miejscach - na skrzyżowaniu dróg, na brzegu lasu, w czytelnych miejscach, żeby dzieci mogły łatwo je znaleźć. Odległości pomiędzy "lampionami", punktami kontrolnymi, wynoszą od 50 do 100 m. Punktów kontrolnych w naszym lasku jest dziesięć. Cała zabawa polega na tym, żeby odnaleźć i potwierdzić jak największą liczbę tych punktów kontrolnych w jak najkrótszym czasie.

;@ Czyli jest to coś w rodzaju podchodów. A teraz marsz na orientację.

- Dla młodzieży jest większy teren. Trasa, znacznie dłuższa, licząca na przykład z 5 kilometrów, nie jest im znana. Dostają mapę, karty startowe i kompasy, żeby móc określać kierunek. To są już mapy typograficzne, w skali 1 do 10000 i 1 do 25000. Na tych mapach mamy ukształtowanie terenu, bardzo szczegółowo naniesione drogi, samotne drzewa, rzeczki, bagna, rowy melioracyjne, nawet pojedyncze budynki. Takie mapy można kupić za niewielkie pieniądze w Urzędzie Wojewódzkim. Zabawa polega na tym samym, co w zgadywance terenowej: zaliczyć jak najwięcej punktów kontrolnych w jak najkrótszym czasie.

;@ A czym od marszu na orientację różni się bieg na orientację?

- Bieg to sport, a te trzy pozostałe - marsz, kajaki, rowery - to imprezy turystyczne. Bieg na orientację ma status dyscypliny sportowej, chociaż we wszystkich czterech konkurencjach są rozgrywane mistrzostwa Polski. W biegach trzeba zaliczyć wszystkie "lampiony". Tu "nie ma zmiłuj", jeżeli się jeden pominie, to już jest dyskwalifikacja. Mapy do biegu też różnią się od tych do marszu. Specjalnie pod ten bieg komputerowo wykreślają je geodeci. O zwycięstwie oczywiście decyduje czas biegu. Inne sprawy są podobne do tych z marszów. Oczywiście też są kompasy, by zorientować mapę i określić azymut, czyli kierunek, w którym należy biec. Ja biegów nie organizuję. Zajmuję się marszami.

;@ Dlaczego?

- Bo biegnąc nie zobaczy się wielu ciekawych miejsc. Podczas marszu przerabia się różne lekcje: wychowania fizycznego, geografii, przyrody itp. Zasady rywalizacji sportowej są złagodzone. Tu też chodzi o jak najlepszy czas, ale nieznalezienie "lampionu", punktu kontrolnego, nie wiąże się z dyskwalifikacją. Są naliczane punkty karne. Podobnie punkty karne są naliczane za przekroczenie limitu czasu (w biegu na orientację takiego limitu nie ma). Przykładowo - mamy marsz na 10 km na 3 godziny z limitem spóźnień 1 godzina. Za każdą minutę, kiedy nie zmieścisz się w tych 3 godzinach, dostajesz punkt karny. Jeżeli już jesteś poza tą godzina limitu, to każda minuta kosztuje 10 punktów karnych.

;@ Ile większych marszów już zorganizowałeś?

- Na wiosnę 2001 r. wzięliśmy udział w marszu organizowanym przez Klub Wędrówki i Przygody "Tramp" z Tczewa na trasie Osieczna - Czarna Woda (tak w ogóle to Tczew znakomitą większość imprez organizuje na terenie naszego powiatu). W trakcie tego marszu nasze dzieciaki powiedziały, że my również mamy okolice, które sprzyjają przeprowadzeniu takiego zawodów. Potem, po miesiącu, zorganizowaliśmy pierwszy gminny marsz Osowo Leśne - Bytonia.

Wyznaczyliśmy dwie trasy - dla podstawówek (około 8 km) i gimnazjów (ok. 12 km). I jedni, i drudzy maszerowali z opiekunami ze względu na bezpieczeństwo. Były reprezentacje wszystkich szkół gminy Zblewo, około 50 zawodników. Jesienią 2001 odbył się I Kociewski Marsz na Orientację. Uczestniczyły drużyny z dwóch powiatów - tczewskiego i starogardzkiego, około 100 osób. Drużyny liczebnie różne - od 2 do 10 osób. Od tego czasu tym się zajmuję. Co roku są dwie edycje Marszu Kociewskiego - wiosenna i jesienna. Impreza jest w miarę masowa, bo startuje około 150 osób. Teraz był już V Kociewski Marsz na Orientację.

;@ A dlaczego meta była w Starogardzie na Łapiszewie?

- Za każdym razem trzeba zmienić rejon marszu, żeby było ciekawie. W ogóle te marsze są coraz atrakcyjniejsze. Na wiosnę robimy zawody dwudniowe - etap dzienny i nocny. Tak było już dwa razy. W maju 2002 roku po raz pierwszy uczestnicy marszu pokonali dzienny etap na trasie Kaliska - Zblewo, a etap nocny z Borzechowa do Zblewa. Zakwaterowani byli w szkole w Zblewie. W tym roku wiosną dzienny etap to był marsz na trasie Ocypel - Borzechowo, nocny - dookoła Borzechowa. Baza - w szkole w Borzechowie.

Te imprezy się rozrastają. Powstały kluby i każdy chce coś robić. W 2004 r. planujemy wspólnie z Andrzejem Szarmachem, Piotrem Kończewskim z Tczewa i Radosławem Literskim z Czerska cykl marszów o Puchar Kociewia. Żeby nadać temu odpowiednią rangę. W ogóle jest duże zainteresowanie innych powiatów tymi stronami. Na przykład Tczew większość imprez organizuje tutaj.

;@ Mówisz o młodzieży. A dorośli? Nie ma zainteresowania? Może to dla nich za proste?

- Są też i osoby dorosłe. Na każdym marszu są trzy trasy: dla początkujących, średnio zaawansowanych i zaawansowanych.

;@ Bytonia dzięki twojej działalności stała się znana jako miejsce marszów na orientację. I dzięki temu za kilka dni będziesz gościł uczestników Ekstremalnego Rajdu na Orientację HARPAGON-26. Co to będzie za impreza? Co w niej będzie tak ekstremalnego?

- Są dwie trasy: piesza i rowerowa. Baza mieści się w szkole w Bytoni. Impreza będzie się rozgrywać na terenie naszego powiatu. Ta piesza to 100 km, które trzeba pokonać w ciągu 24 godzin. Rowerowa to 200 km, które trzeba przejechać w ciągu 12 godzin. Trasy są ekstremalne, bo bardzo trudno robić 17 kilometrów na godzinę z koniecznością znalezienia punktów kontrolnych. Ostatnio w Elblągu na 400 startujących rajd ukończyło 30. Impreza ma już swoją 13-letnią historię. To 26. edycja (są dwie w roku - na wiosnę i jesień).

Najlepsi dostają puchary, a wszyscy, którzy przejdą czy przejadą, tytuł Harpagana. Oczywiście nie zabraknie zawodników z naszego powiatu.

Zapraszam wszystkich chętnych w ten weekend. Start - w piątek od 21, meta - sobota - o 21. Można uczestniczyć już od 15 lat, ale z opiekunem.

Rozmawiał Tadeusz Majewski.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz