wtorek, 6 stycznia 2004

Nie utrudniaj

Poniższy tekst powstał na prośbę Anny B., której komornik zajął sprzęt grający. Kiedy zebraliśmy materiał zainteresowana przyszła do redakcji prosząc o wycofanie tekstu. Publikujemy go ku przestrodze potencjalnych dłużników. Zmieniliśmy personalia wierzycielki i jej rodziny. W grudniu do mieszkania pani Anny w Starogardzie. zapukał komornik, który w asyście asesora chciał zająć mienie należące do jej syna Mateusza.Ponieważ ten nigdy nie pracował urzędnik postanowił zająć należący do niego sprzęt elektroniczny. Powodem zajęcia były zaległości w kwocie 150 zł w świadczeniu alimentów na rzecz Haliny W, z którą był spłodził potomka. Młody tata mieszka z swoją matką i raczej nie szuka pracy.

- To było około 11.45 - relacjonuje wzburzona Anna B.. - Dzwonek do drzwi. W progu stoi dwóch postawnych panów. Nawet się nie przedstawili. Jeden z nich złapał mnie za rękę i popchnął na szafę. Chodzili po całym mieszkaniu zachowywali się niekulturalnie. Mam nowe dywany, które zabłocili. Bardzo się zdenerwowałam. Jestem słabego zdrowia., bo mam nadciśnienie. Myślałam, ze to napad. Zadzwoniłam na policję.

- Przyjęliśmy zgłoszenie od pani B. - informuje podinspektor Kazimierz Kochanowski rzecznik prasowy starogardzkiej policji- Funkcjonariusze na miejscu zastali agresywnego młodego człowieka, który uniemożliwiał wykonywanie czynności służbowych komornikowi. Został on wyprowadzony, aby urzędnik mógł kontynuować swoja pracę. Jeżeli ta rodzina ma wątpliwości, co do działań komornika przysługuje jej prawo do złożenia skargi do prezesa Sądu Rejonowego w Starogardzie w terminie 7 dni od dnia podjęcia przez niego czynności.

Wersja pani B. różni się od tej policyjnej. Twierdzi, że urzędnicy zachowywali się niegrzecznie i używali słów powszechnie uważanych za obelżywe. Dziwi ją postawa policjantów, którzy według niej stali i przyglądali się nie podejmując interwencji. Kiedy komornik odjechał chcieli wezwać pogotowie, bo pani B. źle się poczuła przez te wszystkie niecodzienne wydarzenia. Uważa jednak, że został naruszony jej mir domowy. Nie chce odpowiadać za poczynania dorosłego przecież syna. Obawia się, że będzie musiała spłacać jego długi. Tego samego dnia poszła do Sądu Rejonowego, aby złożyć skargę.

- Prezes, nie wiem jak się nazywa powiedział do mnie żebym nie podnosiła głosu, bo sad to nie cyrk. Faktycznie ze zdenerwowania mogłam mówić głośniej. Poradził mi żebym wymeldowała syna na zbity pysk i będę miała kłopot z głowy. Jak można w ten sposób mówić o człowieku? To moje dziecko a nie przedmiot. - mówi ze łzami w oczach Anna B.

- Przyjechałem do mieszkania tej pani osobiście, bo cała trójka łącznie z jej córką utrudniała przeprowadzenie zajęcia ruchomości Obecność policji według mnie nie była konieczna. Czynności wykonuje dwóch rosłych asesorów i proszę mi wierzyć, że potrafią uspokoić nie tylko kobietę. Mają do tego prawo, bo zgodnie z uprawnieniami mogą stosować przymus bezpośredni. Natomiast ten młody człowiek i jego rodzina zgodnie z art. 814 Kodeksu Postępowania Cywilnego odpowie za znieważenie urzędników. Pani B. powiedziała, że mamy wyp......ć, bo ona ma nowe dywany. Nie mogę pozwolić żeby wyzywano nas od złodziei. Wykonujemy tylko swoją pracę.- powiedział Kociewiakowi Jarosław Baran komornik sądowy.

- Ja tu sprowadzę telewizję i powiadomię inne gazety - zapowiada pani B. - Nie może tak być, żeby we własnym domu człowiek był napadany i obrażany. Jestem schorowana i mój stan zdrowia uległ pogorszeniu. Idę do adwokata po radę. Na pewno nie zostawię tej sprawy bez wyjaśnienia.

W całe zajście zaangażowano wielu ludzi, których czas pracy jest opłacany z budżetu państwa. Gdyby przeliczyć z pewnością koszt odzyskania 150 zł byłby przynajmniej równy tej kwocie. Paradoksalnie w więzieniach jest wielu ludzi, którzy nie płacą alimentów, nie ma dla nich pracy także za kratkami, - czyli kosztują dwukrotnie. Błędne koło?

Jarosław Stanek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz