Kiedyś było tak: rodzice lekarzami, to ich dzieci wyuczały się również na lekarzy, rodzice prawnikami, ich dzieci tez kończyły jako przedstawiciele prawa, rodzice bez perspektyw, ich dzieci niestety też. A jak teraz to wygląda? Czy już nastolatek w dzisiejszych czasach wie kim będzie w przyszłości? Postanowiliśmy na ten temat porozmawiać z kilkoma uczniami starogardzkich szkół.
Chłopięce marzenia
W szkole podstawowe nikt tak naprawdę nie wiedział, o co mi chodzi. Uczniowie mają dopiero po 12 lat. Ledwo co oderwali się od swoich rodziców, a tu już ktoś im każe myśleć o tym, co będzie za 10 lat. - Tak naprawdę to ja jeszcze się nad tym nie zastanawiałem. Jak byłem chłopcem, to normalne, że marzyłem, że będę strażakiem, żołnierzem, pilotem. No i to jak u małego chłopca, co chwilę te plany się zmieniały. Trudno jest mi w tej chwili powiedzieć co będę robił w przyszłości. Na pewno coś co lubię. Może zostanę sportowcem?- mówi Kamil z klasy V gimnazjum. Więc uczeń szkoły podstawowej jeszcze nie wie, kim będzie w przyszłości.
Nie potrafi określić dokładnie tego, co chciałby robić, jak będzie dorosły. Ale przecież niedługo testy do gimnazjum, wybór określonego profilu. No, nad tym trzeba się zastanowić. Nikt przecież nie wybierze klasy o profilu matematycznym, jeśli nie cierpi matematyki. No i mamy kolejny dylemat. Zapytajmy więc gimnazjalistę o jego taktykę działania. - Jestem uczennicą klasy drugiej gimnazjum. Uczę się w klasie o profilu humanistycznym. Dlaczego wybrałam taki, a nie inny? Bardzo interesuje mnie historia, lubię również język polski.
W przyszłości bardzo chciałabym zostać nauczycielką, tak jak moja mama. Podoba mi się ten zawód. Moja mama świetnie sobie radzi, wzbudza szacunek wśród młodzieży. Myślę, że dla wielu jest autorytetem. Ja też, tak jak ona, chciałabym mieć taki kontakt z młodymi ludźmi. Chcę zostać nauczycielką i na pewno nią zostanę.
Wystarczy chcieć i uparcie dążyć do celu. Ja jak na razie uczę się dosyć dobrze. To podstawa, aby dostać się do dobrej szkoły. Myślę o I Liceum Ogólnokształcącym. Słyszałam od starszych kolegów, że po tej szkole bez problemu można dostać się na studia. Wystarczy chcieć i oczywiście bardzo dobrze się uczyć. Po maturze chcę pójść na studia. Bardzo chciałabym się dostać na filologię polską. Złożę na papiery w Gdańsku i w Toruniu. Jak dostanę się na dwie uczelnie, to wybiorę Toruń, ponieważ ma lepszą renomę - opowiada Marlena, gimnazjalistka. Kilka lat starsza uczennica sprecyzowała swoje plany w taki sposób, że o nic nie trzeba już pytać. Dziewczyna po prostu wie, czego chce. Ma 14 lat, a swoją przyszłość zaplanowała w każdym stopniu.
Nie ma miejsca
- A ja się nie zgadzam z Marleną. Skąd my możemy wiedzieć, jak będzie w przyszłości? Planować to my sobie możemy. Marzyć też nam nikt nie zabroni. Ale bądźmy z sobą szczerzy. Gdzie w dzisiejszych czasach jest miejsce na plany i realizację swoich marzeń, co?! Ci, którym się to udaje, mają szerokie plecy i grube portfele. Dziś my, młodzi ludzie, musimy żyć tylko chwilą. Nie warto planować sobie przyszłości, a potem rozpaczać, że nic nam nie wyszło. Na razie jesteśmy w gimnazjum. No i super. Wybraliśmy profil, bo nas interesują na razie takie przedmioty, a nie dlatego, że chcemy być w tej dziedzinie profesorami w przyszłości. Potem przyjdzie czas na szkołę średnią.
I ja uważam, że nikt już nie patrzy pod kątem przygotowania do zawodu. Idziemy tam, gdzie się dostaniemy. Kiedyś, gdy dużo mniej osób uczyło się liceach, to można było potwierdzić fakt, że ludzie wiedzieli już czego chcą. Naszym marzeniem jest dostać się do jakiejkolwiek szkoły. A jeśli to będzie ta najlepsza, to mamy dużo szczęścia - wtrąca Marcin, uczeń klasy III gimnazjum.
No proszę. Chłopak, który myśli zupełnie inaczej od swoich rówieśników. Marcin jest realistą, czy nie potrafi walczyć o swoje? Jak można wyjaśnić taką postawę? - Mnie się wydaje, że trzeba mieć marzenia i w nie wierzyć. Nie możemy z góry zakładać, że nam nic się nie uda, bo nie jesteśmy elitą. To nieprawda, że swój cel osiągają jedynie ci, którzy są bogaci. Na pewno niektórzy dają łapówki, ale ci bardziej ambitni po prostu przykładają się do nauki i robią wszystko, aby osiągnąć swój cel.
Mówimy o naszej przyszłości, o przyszłości ludzi młodych. Ale po co? Do tego jest jeszcze dużo czasu. Już jeden kolega powiedział, że trzeba żyć chwilą. Ja również uważam, że nie należy planować. Trzeba wypełniać obowiązki, które do nas należą. Systematycznie. Po co zapeszyć? - tłumaczy Ania, uczennica kl. III.
Koniec beztroski
A co u starszych kolegów, co sądzą na ten temat licealiści? Wydaje się, że licealiści myślą już innymi kategoriami. - Nasi młodsi koledzy tak naprawdę nie wiedzą, o czym mówią. Na świat spojrzą zupełnie inaczej, gdy wstąpią w mury szkół średnich. Tu nie jest już tak beztrosko. Nie jest tak łatwo z nauką. Trzeba dużo więcej dać z siebie, niż mogłoby się wydawać. Tu o swoje trzeba po prostu walczyć. Trzeba walczyć o swoje oceny. Jeśli chcemy być w przyszłości kimś znaczącym, musimy już od początku pokazać na co nas tak właściwie stać. Szkołą na nas wywiera presję. Każą nam się uczyć, abyśmy osiągnęli gro sukcesów. No i rodzice.
Czasami może się wydawać, że oni chcą osiągnąć znacznie więcej od nas. Dlaczego? Znam rodzinę, w której rodzice naciskają syna, aby co rusz chodził na nowe koła zainteresowań, co chwilę jakieś inne korepetycje, dodatkowe zajęcia, nawet kursy w Gdańsku. Po co? Tylko po to, aby dostał się na medycynę i był lekarzem tak jak oni. No bo tradycje rodzinne trzeba przecież podtrzymać, prawda?
A mi się wydaje, że ten mój kolega sam nie wie, czego chce. Ta medycyna już tak bardzo w nim tkwi, że nie miał chyba możliwości marzyć o czymś innym. Nie chcę tu nikogo osądzać, ale śmiem twierdzić, że ci rodzice zamykają przed nim drzwi. Im niestety wydaje się chyba inaczej. Ja mam inny charakter. Na pewno nie pozwoliłabym sobie na to, aby rodzice decydowali za mnie w tak ważnych sprawach. To kim zostanę i w jaki sposób zależy tylko i wyłącznie ode mnie - mówi z przekonaniem Natalia, uczennica liceum ogólnokształcącego.
- Kiedyś widziałam w telewizji taki "Wyścig szczurów". Czasami te szkolne ambicje przypominają mi scenariusz tego filmu. Widoczne jest to zwłaszcza w szkole średniej i potem - na studiach. Każdy walczy o swoje. Tylko po to, aby zdobyć stypendium, dyplom zdany na piątkę i dobrze płatną posadę. Często jest tak, że podtrzymuje się interes rodzinny - stwierdza Maciej, licealista.
No i widzimy. Relacja uczniów z różnych szkół. Dla większości liczą się wartości i marzenia. Ci starsi jednak już wiedzą, że z czasem i tak przyjdzie prawie że walczyć o swoje. Chyba warto?
Izabela Lemańczyk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz