czwartek, 16 czerwca 2005

Dlaczego nie króliki?

Lubią, kiedy do nich podchodzę, coś tam powiem. Wyraźnie pragną mojego towarzystwa.

Przypadkowe odkrycie
Zachodzimy za budynek gospodarczy, a tam pełno szałerków. Jedni trzymają w nich kury, inni hodują świnkę, a nieco dalej 35 klatek. W tych klatkach przeurocze, białe, puszyste, podobne do angory króliki. Szukamy właściciela. Podchodzi do nas mężczyzna, który jest współwłaścicielem tego dorodnego przychówku - Andrzej Manuszewski (l. 53). - To są króliki jednej rasy, belgijskie. Syn Grzegorz (l. 23) chciał króliki. Pojechał aż do Nicponi i je kupił. Ale on pracuje, nie ma czasu na króliki, a ja jestem na emeryturze, tej pomostowej, to się nimi zajmuję. Przyzwyczaiłem się do nich, one także.

Polubiły mnie
Jak oglądaliśmy króliki, było ich 60. Piszemy było, bo kilka samic miało wydać lada dzień potomstwo. Właściciele zaczynali od 5 samic i jednego samca, tej 60-tki doczekali się po półtora roku. Aby je utrzymać, potrzeba 100 kilogramów paszy na miesiąc. Przestraszyliśmy się tej setki, myśleliśmy, że za tym idą spore pieniądze, ale pan Andrzej nas uspokoił. Kilogram paszy, która zawiera wszelkie elementy potrzebne do prawidłowego rozwoju królika, kosztuje 1 złoty. Poza paszą króliki otrzymują tylko wodę. - One mnie polubiły. Jak tylko podchodzę do klatek, to już stoją przy drzwiczkach. Wyraźnie pragną mojego towarzystwa. Niekoniecznie muszę iść z karmą. Lubią, kiedy do nich podchodzę, coś tam powiem.
Na każdej klatce umieszczona jest tabliczka, na której widnieje data pokrycia i wykocenia. Kiedy tak obchodzimy klatki, widać już w niektórych w samym rogu gromadki puchu, pośród którego ruszają się maleństwa. - Nie chcę tak dotykać małych, przewracać ich, pokazywać, bo mogłaby samica porzucić maleństwa. U nas to się jeszcze nie zdarzyło, ale u znajomych tak - mówi z niepokojem pan Andrzej

Troskliwe macierzyństwo
Pan Andrzej posiada sporo wiedzy o królikach. Opowiada nam, że każda samica rodzi po 6, 7 małych. Z małymi nie ma żadnego kłopotu. Samica sama narwie puchu, zrobi gniazdo i troskliwie pilnuje potomstwa. W tej hodowli jeszcze nie zdarzyło się, żeby któraś matka uszkodziła maleństwo. Obecnie jeszcze 10 samic czeka na wykot, a zatem stan króliczy zwiększy się o kolejne 70, stąd pan Andrzej jest zmuszony dorobić klatki. - Kilka już stoi, ale potrzeba 9. Te małe jak podrosną, muszą gdzieś mieszkać i to osobno.
W oddzielnej klatce spogląda na nas wyniośle dwuletni samiec. Śmiejemy się z gospodarzem, że wśród takiej ilości króliczych dam on nie czuje się jak królik, ale jak król.
Kiedy tak przyciskamy właściciela, przyznaje, że owe króliki hoduje się także dla mięsa. Taki królik dochodzi do 4 kilogramów.
- O, to wystarczy na kilka obiadów - prowokujemy.
- U nas nie, zaledwie na jeden. Nasza rodzina jest mięsożerna. Mięso jest bardzo smaczne, podobne do zająca. Lubimy je.
Teresa Wódkowska

Foto:
1. Andrzej Manuszewski z jednym ze swoich pupili. Fot. Teresa Wódkowska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz