piątek, 24 czerwca 2005

Poniatówki w Rynkówce

Cichy przedwieczerz. Phill śpiewa w samochodowym radyjku "There"s place for us". Zgadzam się z nim. Miejsca jest pełno. O co, do licha, toczą się wojny, kiedy pełno wolnej ziemi do zagodpodarowania, choćby po PGR-ach.

Nie ma chętnych i las trzeba sadzić. Ale to dygresja. Przy drodze poniatówka - nie poniatówka. Trzeba sprawdzić. Zajeżdżamy bezpretensjonalnie, pukamy, nikt nie odpowiada. Wchodzimy bez żenady, jak na redaktora lokalnej gazety przystało. Starsza pani siedzi w kuchni i zabija muchy.

Pani Zofia Klasa (76 l.) przyjechała tutaj, czyli na Kociewie, w 1948 roku. Dom nie był jeszcze wykończony. Przyjechała z Krakowskiego, ściślej, z powiatu bocheńskiego. Jej nieżyjacy od 28 lat mąż Władysław przyjechał tu na krótko przed wojną - również z Krakowskiego, również z powiatu bocheńskiego.

Pani Zofia znała przyszłego męża w szkole podstawowej. Co prawda mieszkał nad rzeką Rabą, ale należał do tej samej parafii co i ona. Oczywiście szkolna miłość była, ale - jak to mówią - się zmyła. Władysław Klasa przed wojną opuścił Krakowskie, przyjechał na Kociewie, wybudował poniatówkę (1837 - 38). Po wojnie wrócił na krótko w Krakowskie i zaciągnął Zofię do ołtarza. Potem gwizdek parowozu i wielka podróż młodej żony, hej. W ten sposób pani Zofia znalazła się na Kociewiu.

- Jak odebrałam te strony? Bardzo mi się przykrzyło - wspomina dzisiaj. - Wychodziłam na górkę, stawałam na kamieniu. Jakbym tak z żalu wypaliła, to bym szła i szła (akurat szłaby w złym kierunku, bo zawsze zachód mylił jej się ze wschodem). Bardzo tęskniłam. Potem na świat przyszły dzieci i żyło się za dzieci. Miałam ich ośmioro. Wszystkie trzeba było posłać do szkoły. Porozjeżdżały się po świecie.

Pani Zofia mówi o chałupce, że to - pomimo nietypowego kształtu - też poniatówki, domki dla powodzian z południa. - To było gwarantowane na 30 lat, a stoi, psia krew, już ponad 50. W okolicy jest jeszcze kilka takich - Gawliki za drogą, też zza tamtej bocheńskiej rzeki, gdzie indziej, ale niedaleko więcej z Bochni - chyba Gawłów, Słonków, Bogucice... Tam ziemie były bardzo podrobnione i ludzie nędznie żyli. Czytali ogłoszenia, że na Pomorzu parcelują majątki i wyjeżdżali.


Życzymy pani Zofii 100 lat, niepewnie zerkając na dwa bociany w gnieździe (czy aby nie jest to reklamówka kleju Atlas, z czym zetknęliśmy się we Wdzie - skandal!). Są prawdziwe, jak przystało na kraj, gdzie letnie wczasy spędza 1/3 całego narodu tych dziwacznych, długonogich ptaszysk.

Tadeusz Majewski

1995 r.

Obecnie (2005) pani Klasa ma się równie dobrze, jak 10 lat temu. Poniatówka też. Zdjęcie wykonane w 2005 r. Pani Zofia z wnuczką

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz