niedziela, 27 listopada 2011

MŁODZI-STG. KAROLINA ZIELKE. Powrót

TELEGRAM. Imię i nazwisko: Karolina Zielke. Data urodzenia: 27.05.1996. Szkoła: Publiczne Gimnazjum nr 1 w Starogardzie Gd. Zainteresowania: jazda konna, muzyka, germanistyka.
W kilku słowach o sobie: obrońca zwierząt, jeździec, wegetarianka, germanistka.














Do drzwi małego mieszkania na ostatnim piętrze zapukał rozkojarzony mężczyzna. Na oko miał 22 lata. Odgarnął kasztanowy kosmyk włosów z czoła i niepewnie spojrzał na numer "78" wiszący przed nim, gdy nagle drzwi otworzyły się z hukiem. Brunet przeniósł wzrok na czekoladowe tęczówki nieco młodszej od niej kobiety, która zamarła nie wierząc własnym oczom.
- Co ty tu robisz? - zapytała drżącym głosem.
Nerwowo obejrzała się za siebie, czy aby nikogo nie ma i ponownie na mężczyznę.
- Dlaczego uciekłaś?
Zapytał ignorując jej pytanie.
- Dlaczego zostawiłaś mnie bez słowa wyjaśnienia? Przez półtora roku nie wiedziałem, gdzie jesteś, jak cię znaleźć - powiedział nie spuszczając wzroku z jej oczu.
- Widocznie miałam powód - odpowiedziała niemiłym głosem.
Nagle po drewnianej podłodze dało się słyszeć kroki małego dziecka. Po chwili stał obok dziewczyny półtoraroczny chłopiec w piżamce w misie.
- Mamo kto to? - zapytał, łapiąc ją kurczowo za nogawkę dresu. Mały wyglądał identycznie, jak mężczyzna stojący teraz w progu, jednak dwadzieścia lat wcześniej.
- Czy to..
Nie potrafił wydusić z siebie słowa. Brunetka miała już łzy w oczach. Kucnęła obok syna i spojrzała mu w oczka.
- Gabe, idź spać, późno już. Zaraz do ciebie przyjdę.
Ucałowała go w czółko i odprowadziła wzrokiem do pokoju malca.
- Czy to jest mój syn?
Kolejne pytanie padło z ust mężczyzny w drzwiach.
- Tak. To jest twój syn - powiedziała kobieta przenosząc smutny wzrok na niego.
- Teraz rozumiesz? - zapytała cicho spuszczając głowę.
Chłopak bez zaproszenia przebył metr dzielący go od niej i przytulił mocno.
- Ale dlaczego?
Nie mógł zrozumieć.
- Miałeś karierę, koncerty, wyjazdy... Prawdziwe życie gwiazdy. Nie chciałam ci tego niszczyć dzieckiem. Łatwiej było go wychować ze świadomością, że chociaż ty spełniłeś marzenia - powiedziała to nie spuszczając wzroku ze swoich butów.
- Moim największym marzeniem była rodzina... Nasza rodzina - rzekł cicho do jej ucha.
- Proszę, wróć do mnie - szepnął patrząc jej głęboko w oczy.
- Dobrze - odszepnęła i połączyli się w namiętnym pocałunku. Dwa lata rozłąki, cierpienia i tęsknoty były niczym w porównaniu z ich miłością.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz