środa, 9 listopada 2011

MŁODZI-STG. SYLWIA STOSIK. Ciąg dalszy nastapi...

Sylwia Stosik uczy się w I LO w Starogardzie. Mieszka w Pączewie. Napisała opowiadanie, a właściwie część. Na pytanie, czy przed pisaniem układa sobie w głowie fabułę, mówi, że nie. Fabuła - mówi - tworzy się w trakcie pisania. Efekt? Z niecierpliwością czekamy na ciąg dalszy...

I

Biegnie, szybko, coraz szybciej, zostawiając martwe ślady na śniegu. Jest wykończona, czuje, że nie ma już siły. Zaraz upadnie, a to COŚ dogoni ją i wtedy może się tylko domyślać, co się stanie. Ale póki co biegnie. Organizm zaczyna się poddawać, słabnie coraz bardziej. Ale przecież nie może przestać, przecież ma dla kogo żyć. Dzisiaj Wigilia Świąt Bożego Narodzenia, dzień oczekiwany z radością przez małych i dużych. Musi dostać się do domu, przecież czekają na nią dzieci i kochający mąż.

II

- Aniu, podaj mi bombkę.

- Tę niebieską? Proszę.

- Jej, ta choinka jest piękniejsza niż zwykle. Błyszczy, i te bombki... Cudo.

- Romek, mógłbyś zobaczyć, co przypala się w kuchni?

- Ojeej! Chyba będzie musiało obejść się bez barszczu. Szkoda, bo był wyjątkowo udany.

- ...zważając na nasze możliwości - dokończyła Ania.

- Ale gdzie tak długo podziewa się mama?

- Może robi jeszcze ostatnie zakupy? A może jak zwykle zagadała się z którąś z koleżanek.

- Możliwe. Mam nadzieję, że nic jej się nie stało. Jej telefon milczy.

- Taa, jak zwykle jest wyłączony. Nie przesadzajcie. Nic jej się stało.


III

Każdy szmer przyprawa ją o mdłości. Udało jej się schować w zaroślach, ale co z tego. Zaraz znajdzie ją i rozszarpie. Tak zwyczajnie. Zimne dreszcze przeszywają jej ciało. Jest wykończona brodzeniem w śniegu, między drzewami. Wokół całkowicie ciemno. Nie wie nawet, co ją goni:człowiek, czy dziki zwierz. Jej oddech jest niewyobrażalnie ciężki, ale mimo to musi oddychać bardzo cicho, najmniejszy nawet odgłos mógłby skłonić bestię do ataku. Nagle słyszy, jak między drzewami coś się porusza. Serce bije jej tak, że aż sama to słyszy. Ów szmer nie daje jej spokoju. Nagle znów jakiś dźwięk dochodzi do jej uszu. Ktoś lub coś idzie. Rozpoznaje odgłosy skrzypiącego pod nogami śniegu, łamanie suchych i zmarzniętych gałęzi. To niewątpliwe. To, co miało nadejść, właśnie się zbliża. Ona - nieuzbrojona, wycieńczona kontra uzbrojony człowiek lub groźne, dzikie zwierzę. Ma ochotę położyć się na śniegu i usnąć. Będzie jej tak przyjemnie. Z dala od ziemskich problemów: przebitego koła w samochodzie, który była zmuszona opuścić, by szukać pomocy, rozładowanego telefonu, goniącego nieprzyjaciela... Tak, to to czego potrzebuje. Położyć się i zasnąć na zawsze. Szybko uświadamia sobie, że nie może się poddać. To oznacza dla niej koniec. Musi być dzielna i stawić czoła TEMU. Znajduje w pobliżu konar. Może przydać się do ogłuszenia napastnika, jednak szybko okazuje się zbyt ciężki, na jej skołatane siły. Musi znaleźć szybko inną pomoc, która niewątpliwie będzie jej potrzebna, już za ok. 15 kroków, 14, 13... Skrzypienie śniegu doprowadza ją do obłędu. Jest zbyt silny mróz, by móc normalnie oddychać. 3 kroki, 2, 1...


IV

- Tato, mama nigdy nie wracała tak późno z pracy. Przecież wie, że jest Wigilia, na pewno chce wrócić jak najszybciej... -Spokojnie, poczekajmy jeszcze chwilę, na pewno za chwilę będzie na miejscu. Przecież wiesz, kochanie, jakie kolejki w sklepach i korki na drogach są w tym ważnym dniu.

- Tak, ja to wszystko wiem, ale zaczynam się już martwić, a nie niecierpliwić.

- Obiecuję ci, że za chwilkę wróci, a ty tymczasem, przygotuj sztućce.

- Ale.. Nie ma żadnego "ale". Ja tu jestem szefem...

- Taa, a my podwładnymi, powtarzasz się.

V

Asp. Hanna Kowalska. Zawsze o tym marzyła: dostać się do policji. Etap pierwszy, zaliczono. Ale czy jest szczęśliwa. Raczej nie. Wyobrażała sobie to całkiem inaczej. Na pewno nie w ten sposób, że spędzi Wigilię za biurkiem, czekając, aż być może coś się wydarzy. Przecież wie, że nic się nie stanie. Nie ma prawa, o tej porze ludzie siedzą razem, przytuleni, śpiewają kolędy, zajadają smakołyki, rozpakowują prezenty, nie okradają się, nie napadają, nie powodują wypadków. Czeka ją spokojny wieczór na niewygodnym krześle.


VI

Jedno już wie, napastnik to człowiek. Czy zaatakuje? Czym będzie mogła się bronić? Nagle, pod wpływem silnego uderzenia w tył głowy, pada na ziemię. Jedno jest pewne napastników jest dwóch. VII Nagle komisariat zmienia się z azylu w istne "kongo". Wbiegł mężczyzna, stawiając wszystkich obecnych na nogi. Wreszcie coś się dzieje. Twierdzi, że wracając do domu z pracy zauważył coś bardzo dziwnego. Na poboczu drogi stał samochód z otwartymi szeroko drzwiami i przebitym kołem. Wśród funkcjonariuszy emocje nagle opadły. Z ciekawie zapowiadającej się akcji przeszło do ... tak właściwie niczego. Komuś przebiło się koło, poszedł szukać pomocy, nieopatrznie zostawiając drzwi otwarte. Mimo ostygnięcia emocji przez przyjmujących zgłoszenie, mężczyzna kontynuował. Twierdził, że nie jest to jedyne, co było dziwne w tej całej sytuacji. Rozejrzał się wkoło tego samochodu i zauważył bardzo nietypowe, odrobinę przykryte już śniegiem, ale jeszcze widoczne, ślady. Dziwne było w nich to, że jedna osoba ewidentnie szła prosto przed siebie, dwie pozostałe zaś, nie towarzyszyły jej. Ślady wskazywały na zygzakowaty marsz między drzewami, ale mimo to wzdłuż głównego śladu kreślonego przez pierwszą z osób. "Ktoś kogoś śledzi, albo ktoś przed kimś ucieka". Radiowóz został wysłany na miejsce zdarzenia. Trzeba to sprawdzić. Tego wieczoru i tak nie przytrafi się nic ciekawszego.


VIII

- Tato, jeśli ty nie zadzwonisz na policję, to ja to zrobię. Mama od co najmniej dwóch godzin powinna być w domu. Jestem przekonana, że coś się stało. Mam złe przeczucie.

- Ja też zaczynam się martwić. Dzwonimy. Coś trzeba robić.


IX

Pani aspirant znów czuje się oszukana. Wreszcie nadarzyła się okazja do wyjścia w teren, niestety: "ktoś musi zostać przy telefonie". Tylko dlaczego zawsze tym "ktosiem" musiała być akurat ona? Młoda, ambitna, z zapałem do pracy, nie straszny był jej śnieg, mróz, czy nawet widok zmasakrowanego ludzkiego ciała. Była gotowa na wszystko. Nagle jej rozmyślania przerywa telefon:

- Komenda Główna Policji. Słucham?

- Zaginęła kobieta, 35lat, pojechała do pracy i do tej pory nie wróciła, powinna być w domu 2,5 godziny temu. Bardzo się martwię.

- Wie pan, że to zawiadomienie mogę przyjąć dopiero 24 godziny po zaginięciu?

- Wiem, ale musi sobie pani zdać sprawę, że moja żona nigdy się nie spóźnia, a już na pewno nie w taki dzień, jak dziś. Coś musiało się stać.

- Spokojnie. Mam do pana tylko jedno pytanie. Czy żona dojeżdżała do pracy samochodem?

- Tak, dlaczego pani pyta?

- A mogę znać numery rejestracyjne tego wozu?

Ciekawość nie dawało jej spokoju. Wreszcie będzie mogła się wykazać. Zauważyć coś , co przeoczyli inni. Miała świadomość, że igra na ludzkich uczuciach. W tej chwili było jej wszystko jedno. A jeśli...?

- EN 30 210

A więc jednak...

- Otrzymaliśmy już dziś jedno zgłoszenie dotyczące tego auta. Niestety nie mogę udzielić panu bardziej szczegółowych informacji. Jednak jeśli tylko będę mogła poinformować pana o czymkolwiek, na pewno to zrobię.

- Co się stało? Pani wie, prawda?

- Jak już powiedziałam, nie mogę nic panu powiedzieć, proszę być dobrej myśli. Dobranoc.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz