czwartek, 1 listopada 2012

BARBARA DEMBEK-BOCHNIAK. O ŚWIĘTYM ODILONIE, DUSZ ZMARŁYCH PATRONIE

Odilon z Cluny to francuski benedyktyn i przełożony opactwa w Cluny, święty Kościoła katolickiego. Urodzony w 962 roku dożył 87 lat. To z jego inicjatywy od 998 roku w dzień po Wszystkich Świętych obchodzimy Święto Zmarłych - dzień modlitw za dusze zmarłych - "Zaduszki", które miały być przeciwwagą dla pogańskich obrządków czczących zmarłych. W jednym z wydań "Złotych legend" (żywoty świętych) podano, że św.Odilon zmarły w nocy z 31 grudnia 1048 na 1 stycznia 1049 roku, "dostąpił łaski widzenia przed śmiercią wielu spośród uratowanych przez siebie dusz [czyśćcowych] i został powołany do nieba, [w drodze] dokąd towarzyszono mu".

Moje tegoroczne wakacyjne ścieżki zawiodły do dziś ukraińskiego, nie tak dawno polskiego, Lwowa. Tu we wspaniałej katedrze ormiańskiej (kościół katolicki obrządku ormiańskiego) pod wezwaniem Wniebowzięcia NMP wielkie wrażenie wywarło na mnie unikatowe malowidło z 1927 roku autorstwa Jana Henryka Rosena "Pogrzeb św. Odilona". Dzieło niesamowite z pobudek estetycznych, ale przede wszystkim z powodu historii jego namalowania.



Przedstawia ono kondukt podążający nocą, przy blasku gwiazd. Postacie są naturalnej wielkości. Na czele kroczy opat w stroju pontyfikalnym, wsparty na pastorale. Mary z ciałem św. Odilona niosą zakonnicy. Pierwszy idzie z obliczem skupionym i przymkniętymi powiekami, drugi odwrócił głowę i zdaje się spoglądać za siebie, twarz trzeciego mnicha ukryta jest w kapturze. Kondukt zamykają dwaj ministranci. Kiedy się dobrze wpatrzeć w obraz, to na pierwszym planie widać trzy namalowane jedynie białym konturem zakapturzone postacie niosące gromnice. Kto to? Odpowiedź podaje "komentarz" pióra poetki Kazimiery Iłłakowiczówny:

"O święty Odilonie dusz zmarłych patronie!
Idziemy tłumnie - my zmarli - przy twej trumnie.
Zapomniani byliśmy przez żywych.
Tyś nas za swe dzieci przyjął nieszczęśliwych.
Zetlali od czasu, rozszarpani przez śmierć na nice,
Oblókłszy się w co kto miał - niesiemy za tobą gromnice".

Idą, jedna za drugą, wzdłuż konduktu, o pół kroku w tyle za mnichami. To dusze zmarłych wdzięcznych św. Odilonowi. W zapoczątkowane przez niego święto rozdawana w tym dniu jałmużna oraz odprawiane modlitwy miały być ofiarowane za dusze cierpiące w czyśćcu, aby te prędzej mogły osiągnąć szczęście w niebie. Stąd wdzięczność towarzyszących Odilonowi w ostatniej drodze dusz zmarłych - zapewne tych już uwolnionych z mąk czyśćcowych.



Autor malowidła - Jan Henryk Rosen wspominał, że duchy owe po prostu mu się... objawiły, kiedy witał Nowy Rok (czyli w rocznicę śmierci św. Odilona) w starym zamku we Francji. W nocy obudził się, usiadł zdziwiony i zobaczył postać wychodzącą z muru. Była to przezroczysta postać, jakby w kapturze, niosąca zielonkawe światło. Przeszła bardzo powoli u stóp łóżka. Rosen spojrzał na nią z zaciekawieniem. Wcale nie był przestraszony. Duch przeszedł i zginął w drugiej ścianie. Wtedy dopiero malarz przestraszył się. Nie wiedział, co ma z sobą zrobić. Zerwał się z łóżka, pobiegł do przyjaciela, obudził go. Ten skrzyczał Rosena za wygłupy. Widok zjawy nie dał jednak spokoju artyście i tego ducha namalował we Lwowie w katedrze ormiańskiej. Mówił potem "Tylko, że ich jest tam… trzy są takie... Niosą te gromnice i nie mają tego zielonkawego światła, bo to jest niemożliwe do odtworzenia".
Taki właśnie niesamowity obraz, z niesamowitą historią powstania można podziwiać we Lwowie.
Barbara Dembek-Bochniak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz