poniedziałek, 19 listopada 2012

Janusz Piechociński - człowiek trzeciej bajki?


Jeszcze niedawno, we wrześniu, siedząc w pierwszym szeregu dla gości na sprawozdawczo-wyborczym zjeździe pomorskiego PSL, odwróciłem się i proszę - znajoma z mediów twarz. No dobrze, ale dlaczego siedzi taki osamotniony? - pomyślałem i jakby bezwiednie zrobiłem mu zdjęcie do pamiętnika znanych fizjonomii. Był to oczywiście Janusz Piechociński.

Ze zwycięstwem Piechocińskiego jest podobnie jak ze zwycięstwem Jerzego Janowicza w Paryżu (finał dla jego bajki nie miał już znaczenia). Znakomita większość znajomych była zdumiona. Pytali - a skąd się taki wziął. Tymczasem światek osób interesujących się tenisem doskonale wiedział, że jego sukces nie spadł niczym manna z nieba. Fascynowała jedynie tak nagła eksplozja talentu tenisisty w wymarzonych wręcz okolicznościach.

Podobnie było ostatnio z Januszem Piechocińskim. We wrześniu sali AWF-u w Gdańsku prawie siedział sam, na uboczu, w opozycji, dla nieznających tego, co dzieje się w PSL, jakby nikt. Ale w kuluarach mówiono o nim z wielkim szacunkiem, a przemówienie nagrodzono burzliwymi oklaskami. Jacyś młodzi ludzie rozdawali pismo Piechocińskiego, w którym wyjaśniał, o co mu chodzi. Mówiono, że jest fachowcem m.in. od infrastruktury, do tego człowiekiem kulturalnym i śmiało wychodzącym do mediów.

Gdy czytałem przedkongresowe opinie znawców od polityki, że w wyborach na lidera PSL nie ma z Waldemarem Pawlakiem nawet cienia szansy, zastanawiałem się, kto nas o tej polityce informuje. Przecież wszyscy w PSL doskonale wiedzieli, że Piechociński od dłuższego czasu toczył ostry, ale demokratyczny i wcale nie bezsensowny pojedynek z dotychczasowym prezesem, sporo jeżdżąc po Polce i wykorzystując m.in. nowe środki przekazu. Nie miał szans, bo Pawalak jest wicepremierem i ministrem gospodarki? W walce w partii nie wcale nie musi mieć to znaczenia i dodaje jedynie smaczku, jak w przypadku zwycięstw Janowicza.

Można rzec, po co tyle się rozpisywać na temat tego, co zaszło w partii balansującej w sondażach na granicy progu wyborczego. Chyba warto. Po pierwsze, gdy się prześledzi historię wyborów, to PSL przeważnie przekraczało ten określony przez sondaże dla niej prób, po drugie, to spora partia, co widać nawet na zdjęciach (a w Pomorskiem przecież wcale nie najsilniejsza), po trzecie, potencjalnie ma wielkie zaplecze i nie chodzi tu tylko o mieszkańców wsi. Ma zaplecze w tych, którzy mają już dość dwóch zasadniczych, ogólnonarodowych bajek, w jakich - z braku innych - żyją. Potrzebny był ktoś, kto będzie mówił trzecią bajkę normalnym językiem. Piechociński takim językiem mówi. Do tego jest szczery i autentyczny.

Fani tenisa z niecierpliwością czekają na Australię i na pierwszy po przerwie turniej Janowicza. Przechodzi ich dreszcz emocji, gdy sobie wyobrażają, co może się w świecie tenisa zdarzyć. Fani polityki czekają, co będzie dalej z Piechocińskim, a raczej z tym, co - jak piszą niektórzy - uruchomił.

Zdjęcia ze zjazdu PSL w Gdańsku

Fot. Tadeusz Majewski




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz