Michał Piankowski wspomina pracę w DKDiM:
- W roku szkolnym 1963 na 1964 zostałem przeniesiony do Domu Kultury Dzieci i Młodzieży, przy którym istniała Świetlica Międzyszkolna. Objęcie tej funkcji zaproponował mi inspektor szkolony Józef Januchta. Postawiłem mu warunki, na jakich mogę przejść. Dobrze wiedziałem, co to jest Dom Kultury Dzieci i Młodzieży. Interesowałem się jako nauczyciel tą placówką wychowania pozaszkolnego między innymi dlatego, że tam chodziły dzieci ze szkoły nr 1 do świetlicy na obiady. Wiedziałem, że tam była dowolność w planowaniu zajęć i że wszystko jest uzależnione jedynie od tego, czy ma się odpowiedniego instruktora do ich prowadzenia. Jakie konkretnie prowadzono tam zajęcia, nie wiedziałem.
Zasadniczy skład kadry prze kadencję
- Nie wiem, jaka była przyczyna zmiany kierownika Luxa. Ja się tylko dowiedziałem, że mam przejść do tej placówki. Gdy przyszedłem, zastałem zespoły muzyczne: mandoliny, gitary, skrzypce i akordeony. To były osobne zespoły. Ich instruktorem był Jan Schulz. Gdy składał te zespoły, powstawał zespół orkiestrowy. Miał swoją salę na zajęcia muzyczne, swoje zaplecze na instrumenty, z tym że w tym czasie, gdy przyszedłem, to te wszystkie instrumenty były stare. Istniała pracownia kroju i szycia. Prowadziła ją Irena Szulca. Też miała oddzielną salę. Po roku ta pracownia została zlikwidowana, ponieważ były kłopoty z materiałami i maszynami do szycia. W to miejsce zrobiłem pracownię metaloplastyczną. Zatrudniłem Balickiego - metaloplastyka.
Zrobiłem również pracownię fotograficzną. Wcześniej, za Luxa, coś tam takiego było, prowadził niejaki Rygusik, ale gdy ja przyszedłem, to obie te pracownie założyłem do nowa. Pracownię fotograficzną prowadził najpierw Lech Ćwiek, a następnie Bogusław Szykowski.
Zatrudniłem też Rulińskiego, który prowadził pracownię modeli okrętowych. Następnie Waldemara Jasnocha i Zygmunta Stubińskiego. Najpierw jeden, a później drugi prowadzili pracownię modelarską. Gospodarstwo domowe - kuchnię prowadziła Janina Śliwa. To pod jej okiem dziewczynki uczyły się gotować. Brygida Miszewska prowadziła zespół taneczny.
To był zasadniczy skład kadry przez całą moją kadencję.
Instruktorów wyszukiwałem sam
- Realizowałem swoją koncepcję działania w DKDiM, chociaż oczywiście wszystko, co wprowadzałem, musiało być uzgodnione w Oddziałem Wychowania Pozaszkolnego Kuratorium Oświaty.
Niektórzy instruktorzy zgłaszali się sami, ale większości proponowałem pracę sam. Kandydaci musieli mieć przygotowanie pedagogiczne, a wtedy dopiero sprawdzałem ich umiejętności i przydatność do prowadzenia tego czy innego koła. Bez przygotowania pedagogicznego był Ruliński, ale miał długoletnią praktykę w swoim zakresie działania. Tak samo Schulz. Brakowało mu przygotowania pedagogicznego, ale miał wykształcenie muzyczne. Poza tym miał predyspozycje do pracy z młodzieżą, ale przychodzili do niego przede wszystkim ze względu na muzykę. Pamiętajmy, że wtedy w Starogardzie Gdańskim nie było szkoły muzycznej i każdy rodzic, który stwierdził, że dziecko ma jakiś talent, dawał go do DKDiM. Tak więc do Schulza przychodziło mnóstwo młodzieży i mógł sobie z tej ilości dobierać, a inni musieli zabiegać o uczestników. Czy łatwiej być nauczycielem w szkole, czy w takiej placówce? Hm.. Nauczyciel w szkole ma określone czynności, a tu, w takiej placówce, musi mieć pełną inwencję twórczą, rozwijającą taką placówkę, bo nigdy się by niczego w niej nie stworzyło, gdyby ten ktoś był w sobie zamknięty na nowe pomysły.
Zdjęcie z kroniki DKDiM.
Sukcesy
- Z orkiestrą i zespołem tanecznym Brygidy Miszewskiej wyjeżdżaliśmy na Święto Pieśni i Tańca. Na pewno byliśmy w Gdyni, Gdańsku, Lęborku, Kartuzach, chyba też w Kwidzynie. Braliśmy udział w imprezach organizowanych na poziomie wojewódzkim i powiatowym przez Kuratorium Oświaty i Wychowania. Nie pamiętam, gdzie zajęliśmy pierwsze miejsca. W każdym bądź razie zajmowaliśmy jedne z pierwszych miejsc tak z zespołem muzycznym, jak i tanecznym.
Zespół taneczny wykonywał kociewskie i kaszubskie wiązanki tańców ludowych. Dzieci ubierały się w stroje kociewskie i kaszubskie, ale i ogólnopolskie. Orkiestra nie miała swoich ubiorów. Nie stać nas było. Ale starali się ubierać tak, że było to w miarę jednolite: chłopcy w jednakowe marynarki, białe koszule, jakieś żaboty, tak samo dziewczynki.
Było dużo eksponatów
- Wszystkie koła działały sprawnie. Wielkie wzięcie miała pracownia szkutnicza. Na zajęcia przychodziło od 12 do 15 osób, ale tylko wtedy, gdy były ogólne zajęcia, natomiast na szczegółowe przychodzili pojedynczy uczestnicy, którzy mieli wyznaczone zadania. Prawie wszystkie elementy były metalowe, z cienkiej blachy i ze sklejki. Wszystko było wykonywane zgodnie z planem według planów modelarzy. Ruliński robił to fachowo. Najpierw podawał temat, później był instruktarz, następnie przydział prac. Po tym poszczególni uczniowie pracowali na swoich stanowiskach. Chodziło o bezpieczeństwo. Przecież tam były i wiertła, i pilniki, i wiertarki elektryczne - te ręczne, jedna czy dwie, wykorzystywano do wiercenia bardzo precyzyjnych otworków.
Podobała mi się też metaloplastyka, bo Balicki robił bardzo ładne rzeczy. Na przykład lampy oświetleniowe w kształcie prostopadłościanu, jakie dawniej wisiały na Rynku. To były przedmioty wykorzystywane w życiu. Nieraz uczestnik zajęć zrobił ze swojego materiału pod opieką instruktora i zabierał do domu. Natomiast wyroby szkutnicze były ze materiałów, które musiałem sprowadzać. Na przykład blachę sprowadzałem z Polfy i warsztatów szkoły metalowej. Odpady, które przydawały nam się do pracy. Odpady drewniane, przeważnie sklejki, brałem z Fabryki Mebli Okrętowych. Zakłady te chętnie udostępniały je naszej placówce.
Załatwiłem też całe wyposażenie pracowni fotograficznej. Jako kierownik dostosowywałem się do potrzeb instruktora i sprowadzałem urządzenia, jakie były potrzebne. Do pracowni fotograficznej aparaty fotograficzne, powiększalniki, kuwety do wywoływania, kwasy i filmy też. Dzięki tym staraniom pracownia mogła sprawnie wykonywać swoje zadania.
Efekty pracy
- Barak był długi, a korytarz mógł mieć jakieś 130 metrów. Po jednej i drugiej stronie stały i wisiały oszklone gabloty, a w nich miesiła się wielka wystawa. Najwięcej prac pozostało po pracowni metaloplastycznej i szkutniczej Rulińskiego. Pamiętam model "Chopina" i jakiegoś okrętu z okresu woje szwedzkich. Zdjęcia wkładano do klaserów. Powinny pozostać też albumy fotograficzne po pracowni fotograficznej. Zdjęć robiono bardzo dużo. Jeżeli działo się coś ciekawego w jakimś rejonie miasta, na przykład festyn, to wychodzili uczestnicy koła i je robili. Niektóre zdjęcia instruktor nawet zabierał do takiej kroniki miejskiej. Gdzie ona jest, nie wiem. Robiono też zdjęcia starych, zabytkowych kamienic, żeby zachować ich widok, bardzo dużo robiono też w plenerze. Całe zespoły wychodziły w teren zimą i latem. Fotografowano nawet ptaki na drzewach.
Werbunek - żadnych problemów ze szkołami
- Instruktorzy werbowali młodzież sami. Gdy zachodziła potrzeba, zawiadamiałem szkoły, że takie koła u nas są. Nic sie nie działo na zasadzie obowiązku czy przymusu. Ze szkołami nie mieliśmy żadnych problemów. Może to dlatego, że MDKDiM nie organizował imprez międzyszkolnych. Poza tym stali uczestnicy musieli być jedynie w zespole tanecznym i muzycznym. W innych kołach nie przeszkadzała rotacja. Inna sprawa, że niektórzy się przywiązywali. Pamiętam dwie osoby, które były już na studiach, a jeszcze uczestniczyli w zajęciach szkutniczych.
Latem organizowaliśmy, ale w ramach świetlicy, półkolonie, a zimą kuligi.
Jeżeli się ktoś zwrócił, żeby na jakąś okazję dać występ zespołu muzycznego, to myśmy zawsze chętnie w tym uczestniczyli, czy to było w szkole, czy gdzie indziej. Nikt nie robił żadnych problemów. Ja się nawet nie interesowałem, co nasz uczeń robi w czasie wolnym. Jeżeli chciał występować w szkole, to właśnie dlatego, że uczył się, przygotował u nas. Myśmy nie brali udziału jako Dom Kultury Dzieci i Młodzież w pochodach, gdyż uczniowie brali udział w pochodach ze swoimi szkołami. Nie było też kolizji światopoglądowych. Dochodziły do mnie słuchy, że dzieci śpiewają kolędy, czyli pieśni kościelne. Mówiłem, że to nie są pieśni kościelne tylko ludowe, a że Kościół je później przyjął, to nie moja sprawa.
Tenis stołowy
- Był jeszcze zespół tenisa stołowego. Sam go prowadziłem. Grałem w szkole. Przecież w szkole miałem też wychowanie fizyczne. Sali gimnastycznej nie było, więc rozstawialiśmy trzy stoły do tenisa w salach lekcyjnych i się grało. Byli tacy, którzy nie mieli żadnych innych zainteresowań, nie należeli do żadnego zespołu i nie zapisali się do żadnego koła, a chcieli jedynie przychodzić pograć w tenisa stołowego. Więc ja im to umożliwiałem. To było nieobowiązujące zajęcia, ale mieli zapewnioną opiekę. Przychodziła młodzież, która mieszkała w internatach. Nasza działalność nie była ograniczona tylko do miasta, a skierowana do tych, co chcieli przychodzić. Przychodziła młodzież z internatu LO, Technikum Chemicznego i Technikum Skórzanego. Byli nawet tacy, którzy mieszkali w Tczewie.
Frekwencja
- W sumie rocznie przez nasz Dom Kultury Dzieci i Młodzieży przewijało się ponad 500 osób. W samych zespołów muzycznych - Schulz miał pięć grup - na początku roku przychodziło od 60 do 80 uczestników. Myślę, że za moich czasów w DKDiM panował odpowiedni klimat i były możliwości rozwoju zainteresowań. I zajęcia o ciekawej tematyce. W Starogardzie, przy ul. Sobieskiego, przy kinie "Sputnik", istniał jeszcze Powiatowy Dom Kultury, ale tam mieli bardzo mało uczestników. Tam również pracował Ruliński, ale nie mógł się odnaleźć.
- Skończyłem prace w DKDiM, gdyż zostałem przeniesiony za porozumieniem stron do Urzędu Miasta, gdzie pracowałem jako kierownik Wydziału Spraw Wewnętrznych... Ewidencja, dowody itd. Po mnie, na kilka miesięcy, przyszyła Ewa Kuligowska. Kierownikiem DKDiM byłem do końca marca 1971 roku.
Dom Kultury Dzieci i Młodzieży w Starogardzie Gdańskim w okresie sierpień 1963 - marzec 1971 na podstawie dokumentów
W radzie pedagogicznej DKDiM, jaka odbyła się 31.08.1963 r., pod kierownictwem nowego kierownika placówki Michała Piankowskiego uczestniczyli: Smuczyńska, Ciosańska, Anna Miszewska, Guenther, Schulz i Antoni Popławski.
Orkiestra w baraku
Rozkład pomieszczeń i zespoły
Kierownik Piankowski omówił przydział pracowni na rok szkolny 1963/54. To omówienie jest dzisiaj jednym zachowanym dokumentem pokazującym rozmieszczenie pomieszczeń i ich wykorzystanie w baraku mieszczącym Świetlicę Międzyszkolną i Młodzieżowy Dom Kultury Dzieci i Młodzież. Niestety nie ma ani rysunków, ani zdjęć.
"W godz. 8-14 wszyscy w sali muzycznej, od godz. 11 do 17 grupa chłopców w jadalni, od 11 do 14 grupa młodsza w sali gospodarstwa domowego, od 14 do 17 w sali gier i zabaw, grupa dziewcząt od 14 do 17 w sali odrabiania lekcji. Dom Kultury - zespół instrumentalny Jana Schulza, (2) orkiestra: mandoliny, gitary, akordeony starsze, akordeony młodsze, grupa początkowa. Zespół taneczny i instrumentalny - Anna Miszewska, w skład wchodzą 2 zespoły. 2 kółka krawieckie, 4 kółka gospodarstwa domowego - instruktor Ciosańska. Kółko turystyczne - instruktor Popławski. Smuczyńska, Guenther - świetlica. Kierownik kuchni - Maria Czech, pomoc w kuchni - Stasiewska. Sprzątaczki - Zintek, Halina Olżyńska."
Nie obeszło się bez wskazówek typowych dla ówczesnego okresu. Instruktorzy mieli wzbudzać na zajęciach uczucia patriotyzmu, w pogadankach poglądowo wykazywać zwyciężanie ustroju socjalistycznego nad kapitalistycznym, a na każdym kroku pogłębiać uczucie poszanowania własności społecznej.
Pracownicy DKDiM oraz ŚM
Ruch kadrowy w okresie kierownika Piankowskiego
24.06.1963 r. doszło do zmiany organizacji Świetlicy Międzyszkolnej oraz Domu Kultury Dzieci i Młodzieży. Począwszy od roku 1963/64 przewidziano jedynie pół etatu na pracę intendenta w świetlicy.
Sprzątaczką świetlicy była Halina Olżyńska.
Do września 1963 r. w internacie świetlicy pracowały: Zofia Piotrzkowska (?), wychowawczyni Ewelina Michałowska (przeniesiona na stanowisko nauczycielki do Szkoły Podstawowej nr 1) oraz Leokadia Łącka.
W czerwcu 1964 r. Czesław Lux, były kierownik Domu Kultury Dzieci i Młodzieży, został przeniesiony na stanowisko nauczyciela do Szkoły Podstawowej Nr 3 w Starogardzie.
We wrześniu 1964 r. wychowawczyni świetlicy Julianna Smuczyńska została przeniesiona na stanowisko wychowawczyni do Szkoły Specjalnej.
We wrześniu 1964 r. wychowawczyni Świetlicy Międzyszkolnej Anna Guenther została przeniesiona w stan pozasłużbowy.
W sierpniu 1964 r. do pracy w Świetlicy Międzyszkolnej została przyjęta na czas nieokreślony jako wychowawczyni Danuta Kallas w wymiarze 36 godzin tygodniowo.
W 1965 r. nie było zmian. Jedynie w czerwcu na czas choroby ob. Stanek obowiązki sprzątaczki przejęła Zofia Deja.
1965/66
Zespół instruktorów i wychowawców DKDiM i ŚM wyglądał następująco:
Czesław Jasnoch - instruktor modelarstwa szkutniczego,
Bogusław Szykowski - instruktor koła krajoznawczo-fotograficznego,
Krystyna Falkowska - instruktor koła gospodarstwa domowego,
Halina Popławska - instruktor koła rękodzielniczego,
Zygmunt Stubiński - instruktor koła modelarskiego,
Maria Murawska - wychowawczyni Świetlicy Międzyszkolnej,
Ewelina Michałowska - wychowawczyni Świetlicy Międzyszkolnej
Brygida Ciechańska - wychowawczyni Świetlicy Międzyszkolnej (przeniesiona 30.06.1964 r. z posady nauczyciela Szkoły Podstawowej w Klonówce).
1966/67
B. Szykowski zmienił nazwę koła - z krajoznawczo-fotograficznego na krajoznawczo-turystyczne.
Ewelina Michałowska rozpoczęła pracę jako instruktor koła gospodarstwa domowego.
Jako wychowawczyni w świetlicy zaczęła pracować Henryka Stachowska.
Z. Stubiński zmienił nazwę koła - modelarskie na techniczne.
Władysław Balicki pracował jako instruktor koła plastycznego.
1967/68
Jako wychowawcy w świetlicy rozpoczęli pracę:
Rudolf Byczyński,
Franciszek Jasiński,
Irena Lux,
Monika Machnikowska (przeniesiona w związku z remontem Szkoły Podstawowej Nr 3 do Świetlicy Międzyszkolnej 2.09.1968 r.)
W kwietniu mianowanie na wychowawczynię świetlicy otrzymała Danuta Kallas.
Grono instruktorów zasilili:
Janina Śliwa - instruktor pracowni gospodarstwa domowego,
Leon Ruliński - instruktor pracowni szkutniczej.
1968/69
Nowi pracownicy:
Irena Rakowska - instruktor koła gospodarstwa domowego,
Lech Ćwiek - koło fotograficzne,
Bolesław Pałłasz - wychowawca w świetlicy.
W styczniu tego roku dodatki do wynagrodzenia otrzymali:
Michał Piankowski - kierownik,
instruktorzy:
Jan Schulz,
Leon Ruliński,
Lech Ćwiek,
Władysław Balicki,
Zygmunt Stubiński,
Irena Szulca,
Brygida Miszewska.
Nauczyciele chcący pracować w DKDiM musieli mieć zgodę szkół, w jakich pracowali. Wiązało się to z ilością godzin pracy w szkołach. Nie było na przykład przeszkód co do zatrudnienia Ireny Szulca: "Technikum Ekonomiczne wyraża zgodę na dodatkowe zatrudnienie Ireny Szulca w Powiatowym Domu Kultury Dzieci i Młodzieży (błąd w nazwie - przyp. red). Irena Szulca została zatrudniona z dniem 1 września 1969 r.".
1969/70
Nowi pracownicy:
Irena Dziewiątkowska - zatrudniona na stanowisku sekretarki na okres próbny od 1 lutego 1969 r.,
Stanisław Karbowski - instruktor orkiestry dętej,
Bożena Kuligowska - instruktor kółka tanecznego,
Edmund Kropidłowski - instruktor pracowni ogólnotechnicznej,
Adela Żywek - od 1 maja 1970 r. przyjęta na okres próbny - 3 miesiące - na stanowisko sekretarki.
W kwietniu 1969 r. Prezydium Powiatowej Rady Narodowej Wydział Oświaty rozwiązał z Martą Sławińską umowę o pracę w charakterze sprzątaczki w Stanicy Harcerskiej. Być może Stanica Harcerska w pewnym zakresie podlegała pod DKDiM.
W świetlicy pracowały:
Helena Stasiewska - sprzątaczka? intendentka?,
Alicja Klejna - sprzątaczka? Intendentka?,
Zofia Deja - sprzątaczka (od października 1966 do kwietnia 1969 4.)
W kwietniu 1970 r. na własne żądanie odeszła z placówki sekretarka Janina Dziewiątkowska.
1970/71
Zmiany:
Teresa Klimas - wychowawczyni w świetlicy (ale już w październiku 1970 r. przeniesiona do Szkoły Podstawowej Nr 3),
Danuta Kallas - wychowawczyni w świetlicy, w grudniu 1970 r. rozwiązano z nią stosunek służbowy,
Elżbieta Szarmach - 16.12.1970 r. zatrudniona w świetlicy (pół etatu intendenta i pół etatu pomocy kuchennej).
Z okresu Michała Piankowskiego zachował się album ze zdjęciami pracowni fotograficznej, ale dotyczy on tylko lat 1968/69.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz