piątek, 23 listopada 2012

Pół roku po otwarciu Karczmy "Ostoja"

Rzeźbiarz Michał Ostoja Lniski: - Nie odstawiłem rzeźby. Tylko że teraz świetnie się sprzedają. Nie nadążam robić...

[styczeń 2008]
















Pół roku po otwarciu Karczmy "Ostoja"

Od bardzo dawnego "gazetowego" czasu (w gazecie czas zupełnie inaczej płynie niż ten kalendarzowy), czyli od dnia, w którym napisałem pierwszy artykuł o Michale Ostoja Lniskim, wszystko w życiu rzeźbiarza było niezwykłe. Potem co pewien czas (może nawet z jakąś intuicyjną regularnością) przesiadywałem w Galerii "Ostoja" w Czarnej Wodzie, by pobyć w artystycznym klimacie i pogadać.

Siedzieliśmy na ogół
w towarzystwie kolorowych rzeźb, blisko kominka, przy stole, na którym powstawał kolejny aniołek, rozmawialiśmy o świecie widzialnym i niewidzialnym. Notowałem ciekawe wypowiedzi Michała, starając się później, w gazecie, nie zmieniać ich stylistyki. Siedzieliśmy w tej jego galerii - jeżeli nie pierwszej prywatnej w powiecie, to na pewno prywatnej najdłużej w powiecie działającej - i zmienialiśmy słowami światy widzialne i niewidzialne. To tu Michał marzył o Czarnej Wodzie - miasteczku aniołów, tu deliberował również na temat regionu, który nie ma gościom do zaproponowania żadnego regionalnego wyrobu artystycznego. No, za wyjątkiem tego, co robił on. Kiedy podjął decyzję, by - po zapewnieniu, że otrzyma środki unijne - przebudować Galerię "Ostoja" w Karczmę "Ostoja" z galerią i punktem informacji turystycznej, mocno zrobiło mi się żal tych wszystkich rzeźb i obrazków, jakie tłoczyły się na ścianach, i tej pracowni, w której gęsto leżał "wior". Dlatego relację z otwarcia Karczmy "Ostoja" kończyłem słowami "a jednak mi żal". Inna sprawa, doskonale go rozumiałem. - A ty byś nie skorzystał z takiej szansy? - wcześniej zapytał retorycznie.
Otwarcie - jak w wszystko w życiu Michała Ostoja Lniskiego - też było niezwykłe, nawet termin: 7.07.2007 o godzinie 17. Cztery siódemki. Czy to był przypadek, czy świadomy wybór - nie pytałem. Czy te cztery siódemki dały Michałowi szczęście?

Jest mróz,
pod wieczór. W karczmie siedzą goście (może to oczywistość, że powinni siedzieć, ale dalibóg, nie wszędzie, gdzie się zatrzymuję coś zjeść, siedzą). Przy sztucznym świetle wnętrze moim zdaniem wygląda lepiej - grają kolory rzeźb na ścianach, padają cienie, jest cieplej dla oka.
Wypełniamy kwestionariusz.
Pełna nazwa lokalu?
- Karczma "Ostoja" - mówi Michał. - Mam duże tablice reklamowe na półtorej kilometra. Od zachodu w Rytlu i od wschodu w Piecach.
Metraż?
- Sto dwadzieścia metrów kwadratowych bez kuchni i zaplecza.
Właściciel?
- Michał Ostoja Lniski. Ale jestem tu też od palenia w piecu, od obsługi klientów, od sprzątania ubikacji, od wszystkiego.
Zatrudnia?
- Sześć osób na pełnych etatów. Było dziewięć osób i jeszcze będzie, A może jeszcze więcej.
Lokal świadczy usługi - jak to się dzisiaj nazywa? Cateringowe?
- Tak. Cateringowe też. Obsługujemy też imprezy na zewnątrz, dowożąc dania.

Od otwarcia
karczmy minęło pół roku. Jakie są twoje spostrzeżenia?
- Ludzie organizują dużo sporych imprez, dla których nasza karczma jest za mała. Ale cóż, tak krawiec kraje, jak mu materiału staje... Tu daje się organizować imprezy dla 70 osób. Na sylwestra było prawie pięćdziesiąt.
Jacy klienci przeważają? Tutejsi czy przejezdni (karczma stoi przecież przy berlince). Więc jacy klienci i... ilu dziennie?
Tutejsi przed wszystkim w weekendy. Stanowią większość, z siedemdziesiąt procent wszystkich to stali klienci. Tutejsze rodziny przychodzą szczególnie w niedziele. Kilkadziesiąt rodzin. W sumie latem było w karczmie z 350 osób dziennie. Przeciętnie klient zostawia 17 złotych.
O... Tak dokładnie?
- Włączam komputer i widzę - 50 paragonów, na każdym tyle a tyle. Średnio wychodzi 17 złotych od osoby... Klienta trzeba poznać, stąd ta moja ciekawość.

Myślałem, że
to będzie karczma z daniami kuchni kociewskiej. Tym bardziej, że blisko Czarnej Wody, w Osiecznej i Osówku mieszkają najlepsze kucharki w powiecie - panie: Laskowka i Tilsen.
Najpopularniejsze dania?
- Barszcz z kołdunami (robimy je sami), firmowe pierogi i... pizza. Z mięsnych dań schabowy (dwa rodzaje - grillowy i panierowany) i pierś z kurczaka.
Co mnie tu przywiodło... Poszukuję w naszych restauracjach dań regionalnych. Jakie tu są?
- Regionalne? Golonka po bawarsku, barszcz ukraiński, pierogi ruskie i chłodnik litewski.
I pizza rodem z Włoch. Ze też coś takiego ludzie lubią. Nasi powinni jeść szandary, a nie pizzę. Przypuszczam, że kupują ją głównie przejezdni.
- Pizza to głównie Czarna Woda i okolica. We wrześniu, kiedy ją wprowadziłem, sprzedałem około 1500 sztuk. Teraz idzie około 1000 miesięcznie.
Szkoda mi galerii... Mam zdjęcia. Wszędzie tu stały i wisiały dzieła sztuki. Teraz to już zapewne ładna dekoracja...
- Nie odstawiłem rzeźby. Tylko że teraz świetnie się sprzedają. Nie nadążam robić. Mam dużo stałych klientów, którzy wcześniej przyjeżdżali do galerii. Oni nadal przyjeżdżają. Do tego nowych kolekcjonerów "złapałem" poprzez kulinaria.
Chcesz powiedzieć, że ktoś je pierogi ruskie czy schabowego, a potem kupuje dzieła sztuki?
- Często. Podam taki przykład. Latem zajechał autobus z niemieckimi turystami. Przewodnik wycieczki wszedł i zapytał, czy starsze panie mogą zrobić siusiu. Oczywiście się zgodziłem. Potem wyszły z łazienki i się zapytały, czy coś płacą. Powiedziałem, że nie. Po chwili do karczmy weszła cała wycieczka. Przesiedzieli półtorej godziny. Panie wypiły kawę, zjadły lody, ciastka (ciastek zabrakło) i prawie wszystkie wykupiły rzeźby.

Michał jest teraz
odprężony. Ponad pół roku temu obawiał się, że może się nie udać, że nie spłaci kredytów. Stąd zresztą było takie szalone tempo przebudowy.
Ile ta przebudowa trwała?
- 6 października 2006 roku była wbita łopata. Rozbudowa trwała 9 miesięcy... Miałem szczęście. Udało nam się ukończyć w ostatniej chwili przed podwyżkami materiałów budowlanych i usług... Mam już sporządzone sprawozdanie końcowe. Do końca listopada złożyliśmy ostatnie papiery. Po roku otrzymuje się środki unijne, o jakie się starałem. Jest to kwota 178 tysięcy złotych.
Co dalej?
- Jest renesans dużych i hucznych przyjęć weselnych i hucznych. Mówię o takich od 90 do 120 osób. Ogólnie trzeba zamawiać lokale na rok wcześniej. Chcę rozbudować od strony Starogardu budynek o salę 11-metrowej szerokości. I z przeciwnej strony do berlinki zrobić ogródek z zieloną trawką... I urządzić sobie pracownię rzeźbiarską.
Tadeusz Majewski


W karczmie "Ostoja" działa sztuki zaglądają klientom do talerzy. Fot. Tadeusz Majewski


Rzeźby jeszcze ożenione z sylwestrowymi balonikami stoją nawet nad drzwiami. Fot. Tadeusz Majewski


Zawodowy fotoreporter oczywiście musi też zajrzeć do kuchni. Fot. Tadeusz Majewski


Michał - człowiek artystyczno-kulturalnego sukcesu. Fot. Tadeusz Majewski


Zapraszamy do domku - zdaje się mówić dziewczynka. Kryte strzechą domki w lokalach stały się bardzo modne jako dekoracja. Fot. Tadeusz Majewski

Za piątkowym wydaniem "Dziennika Bałtyckiego"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz