wtorek, 27 listopada 2012

NATALIA STRZELKA. Tu nie chodzi o rzeczy materialne [MŁODZI-STG]

Natalia Strzelka uczy się w III klasie gimnazjum w Czarnej Wodzie. Lubi czytać i pisać opowiadania. Czasami pisze też wiersze. Dzisiaj proponuje nam smutne opowiadanie...

























- Jesteś najgorszym facetem jakiego znam!

- Ty nawet obiadu nie umiesz ugotować.

Zawsze gdy Lena przychodziła ze szkoły, natrafiała na kłótnię rodziców. Przy niej starali się opanować swój gniew, jednakże po kilku miesiącach nie mogli już dłużej ze sobą wytrzymać. Matka Leny postanowiła wyprowadzić się jak najdalej od swojego męża. Nie mogła już znieść jego krytyki oraz nieodpowiedniego zachowania wobec niej i jej córki.

- Wyprowadzam się i zabieram Lenę ze sobą - oznajmiła pewnego dnia ojcu.

- Nie możesz, to także jest moja córka. Niech ona zdecyduje, z kim chce zostać - mówił ze złością w oczach.

- Ale... Ja nie wiem. Nie chcę nikogo z was urazić, więc sami zdecydujcie, co dalej ze mną będzie - wydukała łkając Lena.

Pobiegła do swojego pokoju i zadzwoniła do swojej najlepsze przyjaciółki - Anety. Opowiedziała jej całą historię i poprosiła o radę, ale Aneta nie chciała wtrącać się w rodzinne sprawy. Lena zauważyła, że Aneta nie była jej prawdziwą przyjaciółką, bo gdyby nią była, to wykazałaby jakiekolwiek chęci, żeby doradzić coś koleżance, która nie mogła dać sobie rady sama.

Lena zeszła na dół i usiadła na kanapie.

- Więc postanowiłam, że wyjadę z mamą, ale będę spotykała się z ojcem chociaż raz na tydzień. Ponadto będziemy rozmawiać przez telefon, więc w każdej chwili będę mogła zadzwonić do taty i poprosić, aby przyjechał. Zgadzacie się?

- Tak ... - wykrztusiła mama od niechcenia.

Nastała chwila ciszy, po czym Lena ponowiła pytanie, ponieważ nie usłyszała odpowiedzi ojca.

- A ty, tato, zgadasz się?

Tata nie odpowiedział. Był zawiedziony tym, że córka chce zostać z matką, a nie z nim.

- Gdzie popełniłem błąd? Zawsze miałaś wszystko to, co chciałaś - żalił się.

- Tato,ale tu nie chodzi o ubrania czy jakieś inne rzeczy materialne.

- W takim razie o co chodzi? - zapytał trzymając córkę za rękę.

- Chodzi o to, że dziewczyny w moim wieku potrzebują miłości, akceptacji rodziców i odrobinę zrozumienia.

- A czy ja Ci tego nie dawałem?

- Nie - odpowiedziała dławiąc się łzami.

- Ale jak to? Nie pamiętasz, jak dobrze bawiliśmy się na huśtawce albo jak zdarłaś sobie kolano i tak strasznie płakałaś, a wtedy ja zaniosłem cię do domu i bawiliśmy się w lekarza - wspominał tata.

- Tato, oczywiście, że pamiętam. Ale i tak większość czasu spędzałeś w pracy, nie mając dla mnie ani dla mamy czasu. Zawsze, gdy chciałyśmy, żebyś zrobił sobie wolny dzień od pracy i spędził go z nami, ty oznajmiałeś, że nie możesz. Bo ktoś musi na nas zarabiać, ale czy to jest najważniejsze? Wybacz tato, że to mówię, ale moim zdaniem praca i kariera zawodowa jest dla Ciebie ważniejsza niż rodzina i miłość.

- Ale to nieprawda! Zawsze chciałem waszego szczęścia.

-A jednak same pieniądze nie dają szczęścia.

Lena poszła na górę, aby się spakować. Mama znalazła jakieś malutkie mieszkanie w Gdańsku i już jutro z samego rana miały wyruszyć w trasę. Całą noc nie spała, łzy same cisnęły się jej do oczu. Godziny mijały, a ona nie mogła zmrużyć nawet na chwilę oka. Bała się o ojca, że sobie nie poradzi, przecież on nawet nigdy nie miał w dłoniach żelazka. Nie wiedziała sama, czy dobrze postąpiła, że wyjeżdża z mamą, ale klamka już zapadła i nie mogła tak po prostu zmienić swojej decyzji. Co chwilę spoglądała na zegar. Nagle zasnęła. Rano mama weszła do jej pokoju z krzykiem.

- Ojciec znikł!

- To moja wina... - Lena zaczęła płakać.

- Przestań córeczko! - pocieszała ją mama.

- Ale to prawda - wydukała nie mogąc opanować paniki.

- Wcale nie. To nie twoja wina, że ojciec nie umie pogodzić się z twoim zdaniem. Miałaś prawo wyboru. Ojciec sam to zaproponował i mógł przewidzieć to, że zechcesz wyjechać.

- Ale mamo! Ja się boję o tatę.

- Wiem córeczko, wiem... - powiedziała szeptem.

Nagle na dole było słychać czyjeś kroki. Najpierw zeszła kobieta, a za nią córka. Zza rogu wyszedł nikt inny jak ojciec.

- Gdzie byłeś?! Martwiłyśmy się o Ciebie - zaczęła krzyczeć Lena.

- Wy o mnie? Ja byłem w sklepie i kupiłem wam mały prezent, żebyście o mnie nigdy nie zapomniały.

Chciałam wiedzieć co to za prezent, ale nie było to dla mnie znowu takie bardzo ważne. Tata oznajmił, iż mamy wyjść na dwór.

Kazał nam zamknąć oczy, a więc tak zrobiłyśmy. Trzymał nas mocno za ręce, żebyśmy się nie przewróciły.

- Już możecie otworzyć.

Zdębiałam. Nie mogłam uwierzyć. Ojciec kupił nam nowiutki samochód, który był tylko do naszej dyspozycji.

- Nie możemy tego przyjąć - zaprotestowała mama.

- Ale dlaczego?

- Jest to zbyt drogi prezent i nie chcę go od Ciebie przyjmować - oznajmiła z pewnością w głosie, ale z niepewnością w oczach.

- Uznajmy, że dzięki temu prezentowi chcę wam wynagrodzić krzywdy, które wam wyrządziłem.

- Tato, pamiętasz co Ci mówiłam?

- Co? - zapytał po chwili.

- Ludzkich uczuć nie da się kupić. Lepiej gdybyś cały czas przy nas był...

- Dobrze,dziękujemy za prezent. Musimy już jechać. Może chcesz zobaczyć nasze mieszkanie jak je umeblujemy? - zaproponowała mama.

- Ależ oczywiście, że chcę je obejrzeć. To kiedy mogę was odwiedzić? - ucieszył się ojciec.

- Może w piątek?

- Skoro wam tak pasuje to dobrze, będę w piątek.

Nadeszła chwila rozstania z tatą. Lenie było bardzo przykro, zaczęła już nawet płakać.

- Skarbie, nie płacz - pocieszał ojciec, który sam zaraz chciał wybuchnąć płaczem.

- Do samochodu - powiedziała chłodno mama.

Lena wsiadła do samochodu. Nie mogła opanować łez, pomimo że tata nie zawsze był przy niej, ona go bardzo kochała. W pewnym momencie zasnęła. Obudziła się dopiero na miejscu.

- Wstawaj królewno - zaśmiała się mama.

- Dobrze mamo.

Lena weszła do domu. Nie mogła uwierzyć w to, co zobaczyła. Mama opowiadała jej o małym przytulnym domku,a ten dom był ogromny.

- I co, podoba ci się?

- Jeju, mamo, jest śliczny.

Matka oprowadziła Lenę po całym domu.

- Teraz kolej, na twój pokój.

Lena weszła i omal nie zemdlała, gdy zobaczyła swój piękny, nowiutki pokój. Zawsze marzyła, aby w jej pokoju stały sprzęty muzyczne i piłki do koszykówki. Była pod wielkim wrażeniem,ale pomimo tego była smutna, że będzie w tym domu bez ojca. Lena rozpakowała się i poszła spać.

Mijały dni wakacji, które niedawno się zaczęły. Dziewczyna nudziła się strasznie, bo nie znała tu zupełnie nikogo, a jej matka pracowała. Jedyne co uszczęśliwiało nastolatkę, było to, że przed domem mogła grać w koszykówkę. Po kilku tygodniach przyjechał ojciec, aby zobaczy jak rodzina radzi sobie bez niego.

- Tato! - Lena rzuciła się ojcu na szyję.

- Witaj skarbie - ucieszył się.

Tata wszedł do domu i nie mógł uwierzyć, że zobaczył tak śliczny, posprzątany dom. Ojciec musiał szybko jechać do pracy, więc nie był długo ze swoją niegdyś małą królewną.

Mijały dni, tygodnie i nagle zbliżył się wrzesień. Matka zapisała córkę do szkoły. Dziewczyna była przerażona, że nie odnajdzie się w nowej szkole, z nowymi kolegami.

Lena weszła na wielką salę. Była pięknie udekorowana na przywitanie uczniów. Nagle rozległ się głos dyrektora. Po uroczystym apelu uczniowie udali się do klas.

- Chcę wam przedstawić nową koleżankę - powiedziała wychowawczyni.

- Cześć, jestem Lena - powiedziała nieśmiało.

Miała dziwne wrażenie, że wszyscy ją obgadują i śmieją się z niej, więc usiadła w ostatniej ławce.

Okazało się, że nie została zaakceptowana taką jaka jest. Po kilku tygodniach, w czasie przerwy obiadowej podeszła do niej Marzena, na którą mówiono Moris. Była ona znana w mieście. Wszyscy wiedzieli, że mieszka na ulicy, bierze narkotyki i jeśli przychodzi do szkoły, to tylko po nowe ofiary.

- Ejj mała, chcesz być taka jak my? - zapytała Moris ze sprytem w oczach.

Lena nie wiedziała co ma zrobić.

- Mogę spróbować...

- A więc dziś po szkole przyjdź na ulicę Klarensa, za tymi starymi, dużymi śmietnikami. Będziemy czekać.

Bała się, że wplącze się w coś okropnego, ale mimo to chciała spróbować. Ostatni dzwonek zabrzmiał, uczniowie czym prędzej wybiegli z klasy, a wśród nich Lena. Poszła w umówione miejsce. Moris i jej szajka już na nią czekali.

- No witamy, witamy. Posłuchaj, będziesz dostawała działkę. Staniesz się bardziej wyluzowana każdy cię polubi.

- No dobra. -zgodziła się niepewnie.

- Na jutro 300 zł - rzekła Moris, podając towar.

Dziewczyna pobiegła do domu. Wstrzyknęła sobie w żyły narkotyk, który dostała od koleżanki. Zemdlała.

Znalazła ją matka dwie godziny później.

- Dziecko, co ty zrobiłaś - krzyczała, gdy zobaczyła strzykawkę obok ciała swojej córki.

Czym prędzej zadzwoniła po pogotowie. Przyjechali i zabrali nastolatkę. Po kilku dniach dziewczyna mogła wyjść ze szpitala, chociaż była bardzo słaba. Dała Moris obiecane 300 zł i obiecała sobie, że już nigdy więcej nie zbłądzi tak bardzo i nigdy nie tknie narkotyków.



Natalia Strzelka


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz