wtorek, 28 września 2004

Borzechowo. Tomanowie - rybacy

Kazimierz Tomana z Borzechowa od 20 lat zajmuje się rybołówstwem. Jest to biznes pokoleniowy i rodzinny. W Kątach Rybackich łowił jego ojciec, łowieniem zajmuje się żona Lidia i dwaj synowie Piotr (17 lat) i Jerzy (15 lat).
- To ciężki kawałek chleba - mówi pan Kazimierz. - Na przykład dzisiaj pracowaliśmy od godziny 6 do 12. Czasami trzeba wstać w nocy, zarzucić sieci na węgorza i skoro świt zebrać, bo inaczej wezmą kłusownicy.
Rybak opowiada o węgorzach. Nie zawsze się je "zbiera". Na przykład kiedy są wiatry, węgorz "nie idzie".
Czy teraz jest więcej ryb niż kiedyś, w PRL-u? - pytamy.
- Teraz, ponieważ jeziora się lepiej zarybia. Przy komisji i przy sołtysie wrzuca się kilkaset tysięcy narybku. Umowa mówi, że ilość wrzuconego narybku zależy od ilości złowionych ryb. Są okresy ochronne, kiedy nie wolno łowić. Wtedy są tarła. Pozyskuje się ikrę, którą jest odstawiana do wylęgarni w Mylofie lub Grzybowskim Młynie za Wdzydzami. Tam w aparatach wykluwa się narybek.
Czy kłusowników jest dużo?
- Bardzo. Kiedy ja płynę, uciekają. Kiedy wpada straż, to trzech, czterech złapią, a reszta ucieknie. Zarzucam sieci, to wiem, że gdzieś stoją i widzą.
W Jeziorze Borzechowskim można złowić węgorza, szczupaka, lina, sielawę, sieję, płotkę i leszcza.
A jakie ryby najbardziej państwo lubicie?
- Wielkiego szczupaka, ponieważ ma dużo mięsa i mało ości.
Pana największą ryba?
- Szczupak. Ważył 17,40 kilogramów. Ale nie tylko ja w rodzinie mogę się pochwalić sukcesami. Syn Jerzy dostał złoty medal na zawodach. Złowił lina ważącego 2,70 kilogramów. Na wędkę.

A jak ze zbytem?
- W sezonie nie ma problemu. Wszystko co odławiam, sprzedaję. Odbierają sklepy, bary, smażalnie, indywidualni klienci. Gdyby odławiało się dużo leszcza czy płoci, wtedy być może byłby problem ze zbytem.
- Rybołówstwo to ciągła praca. Dzisiaj są urodziny brata Kazimierza i nie ma czasu, żeby pojechać. Zima też. Wtedy szyje się nowe sieci i naprawia stare - podsumowuje pani Lidia.

Zdjęcia:
1. Rybakówka. Zarybianie Jeziora Borzechowskiego sielawą. W jednym worku mieści się 100 tysięcy rybek, które kosztują ok. 460 zł.
2. Kazimierz Tomana zakłada sieci.

Na podstawie tygodnika KOCIEWIAK (środowy dodatek do Dziennika Bałtyckiego).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz