W piątek odbyła się tu uroczystość nadania imienia Jana Grzankowskiego Publicznemu Gimnazjum. Podobnie jak na 70-lecie miasta licznie przybyli goście. Bo też ta uroczystość była jakby naturalnym dopełnieniem tamtej.
Program był bogaty. Msza św., odsłonięcie popiersia w szkole, ceremonia wbijania "gwoździ" w drzewiec sztandaru, część artystyczna i zwiedzanie szkoły. Padło sporo słów o sensie historii, czasie, pamięci. To już opisano. Tu piszemy, kim był Jan Grzankowski - ten pan z portretu, o jakże pogodnym spojrzeniu i pucołowatych policzkach.
Pochodził spod Torunia (ur. w 1886 r.). Do 32. roku życia przebywał w zachodnich Niemczech, gdzie pracował jako urzędnik. Działał wśród Polonii i trzy razy karano go więzieniem. W 1918 r. werbował ochotników do Powstania Wielkopolskiego. W 1919 kierował Biurem Reemigracyjnym. Ten sam rok - ożenił się z Eugenią Radziszewską i przyjechał do Wielkopolski. Tu w 1920 r. krótko kierował urzędem pośrednictwa pracy. Wiosną tego roku na Warmii i Mazurach Pracował w komisjach plebiscytowych. Od lipca 1920 r. do 1926 kierował urzędem pośrednictwa pracy w Tczewie. Organizował polskie życie społeczne. Był radnym miejski i powiatowym. Występował na wiecach patriotycznych. Od 1926 do 1934 był sołtysem gm. wiejskiej Skórcz, a od 1927 - wójtem. Za jego staraniem 15.05.1934 r. Skórczowi nadano prawa miejskie. Został burmistrzem I kadencji (5 lat - do sierpnia 1939 r.), a potem II kadencji, niedokończonej. Był dobrym włodarzem. Zabrał się do budowy dróg i ulic, co dało zatrudnienie bezrobotnym. Utwardzono m. in. ul. Starogardzką, a tzw. Górny Rynek (Maślany) wyłożono płytami. Położono chodniki. Pełnił liczne funkcje samorządowe i społeczne w województwie i powiecie. W Skórczu był m. in. przewodniczącym Rady Szkolnej, prezesem Tow. Śpiewaczego "Lutnia", członkiem PCK i Ochotniczej Straży Ogniowej. Po wybuchu wojny ukrył kasę miejską z gotówką przed hitlerowcami. 8.09.1939 r. został aresztowany. Przebywał w więzieniu w Starogardzie, w Victoria Schule w Gdańsku, we wsi Gross Paglau (Pawłowo k. Skarszew), gdzie pod nadzorem żołnierzy kopano ziemniaki. Tam w październiku odwiedziła go córka Janina z nauczycielką z Tczewa. Namawiały go do ucieczki, ale obawiał się, że rodzinę spotkają represje. Poza tym obiecywano więźniom-robotnikom, że po wykopkach wrócą do domu. Pod koniec listopada 1939 r. zesłano go do obozu w Stuthofie, a w 1941 r. do obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen w Oranienburgu pod Berlinem. Stał się numerem 35970. Tam zmarł 23.04.1942 r. w wieku 56 lat, oficjalnie z powodu "ogólnej infekcji". Po 2 miesiącach rodzina otrzymała karton z rzeczami po ojcu. Był przechowywany niczym rodzinna relikwia, ale spłonął w czasie walk o Tczew 10.03.1945 r.
Ot, życiorys przedwojennego człowieka. Prawego, pracowitego, przywiązującego wielką wagę do nauki, o czym na uroczystości mówiły córka Jana Grzankowskiego Janina Grzankowska - Pawłowska i wnuczka Magdalena Pawłowska. Ileż jest takich przerwanych życiorysów. Nadanie tego imienia szkole to jakby symboliczna próba złapania wątku tamtego czasu. I wątku tamtych - co tu gadać - pogubionych wartości. A szkoła ma szczęście, że odwiedzać ją będzie rodzina patrona. Mało której jest to dane.
Oprac. M.K.
Foto Tadeusz Majewski
1. Portret Jana Grzankowskiego - przedwojennego człowieka.
Grzankowski 2
2. Uczniowie gimnazjum mają swojego patrona. Na zdjęciu w przemarszu z kościoła do szkoły.
3. Rodzina Jana Grzankowskiego podczas uroczystości na sali gimnastycznej. Za chwilę córka i wnuczka patrona będą wspominać ojca i dziadka. Przywiązywał wielką wagę do nauki. Dzięki temu wnuki są dzisiaj naukowcami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz