wtorek, 28 września 2004

Jubilaci Janina i Józef Kowalscy

Janina i Józef Kowalscy w tym roku obchodzą złote gody. Pierwsze dziesięć lat przeżyli jako małżeństwo w Bobrówcu, a następne 40 lat w Smętowie. Wychowali troje dzieci, doczekali dziewięciorga wnucząt i jednego prawnuka. Trzyletni Sebastianek jest oczkiem w głowie pradziadków.

- Największą naszą chlubą jest to, że ten duży dom, garaże i pozostałe budynki gospodarcze pobudowaliśmy sami. Jedynie pomagali teściowie - mówi pan Józef.
Jest emerytowanym kolejarzem. Pracował jako monter łączności na PKP w Smętowie. Zarobki były na tyle wystarczające, że utrzymał rodzinę. Inwestowali natomiast państwo Kowalscy dzięki dochodom z ziemi w Bobrówcu. Rodzice pani Janiny posiadali 20 ha gospodarstwo. - Wspólnie pracowaliśmy na tym gospodarstwie. Rodzice pomagali nam, my rodzicom - dodaje pani Janina.

Syn państwa Kowalskich zrobił huśtawkę na łańcuchach. Zastaliśmy na niej pana Józefa. Choruje na cukrzycę i już wiele robić nie może. Natomiast jego żona to dziarska kobietka. Dba o ogród sporych rozmiarów, hoduje 20 kur, przygotowuje przetwory na zimę. - Teraz na stare lata mamy najlepiej, jeno się bujamy, choć i teraz roboty nie brakuje. Oczy by chciały, ale ręce nie mogą. Poza kurami już nic nie chowamy, bo nie warto. Nawet gospodarze, co mają po 2 morgi, nie uprawiają ziemi. Ja sam mam 3 morgi i też leży odłogiem. Wszystko niszczeje - ubolewa pan Józef. Po chwili dodaje: - Wsie bogaciły się za Gierka. Państwo wiele dawało. Nauczyciele za darmo mieli domy. Państwo dawało, bo chcieli ich zatrzymać na wsi. A teraz państwo kradnie. Wystarczy posłuchać telewizję. Wtedy pomagali wszystkim, a teraz nic nikomu nie pomogą, a jeszcze wezmą. Jeno idzie na gorsze.

Państwo Kowalscy chwalą swoje dzieci. Mieszkają z jedną z córek. - My jej pomagamy, bo córka pracuje, ma więcej obowiązków. Teraz z pracy wróciła i będzie wekować gruszki i jabłka. Tak się staramy, że jak jej nie ma, to ja robię, a jak ona wróci, to ona - mówi pani Janina.
Pan Józef nie omieszkał pochwalić się pracowitością i zasobem spiżarni: - Mamy już ponad sto weków - buraczki, ogórki, papryka, jabłka, wszystko się wekuje. Zimą się przyda.

Na koniec zostawili jubilaci wiadomość o muzycznych zdolnościach, o wspólnym śpiewaniu, które ich połączyło na zawsze. - My wszędzie śpiewaliśmy we dwoje na głosy. I kościelne pieśni, i inne. Jeździliśmy nawet do Urzędu Wojewódzkiego i tam śpiewaliśmy. Braliśmy udział w konkursach. Zosia Kirszeintein (była kierowniczka smętowskiego GOPS-u) wszędzie nas brała z występem. Nie ma w okolicy Domu Opieki Społecznej, gdzie nie występowaliśmy. Od 12 lat nigdzie nie wyjeżdżamy. Teraz to nie ma nic. Bieda się pcha... Tylko tak ogólnie my nie możemy narzekać...
Tekst i foto Teresa Wódkowska

Tekst z Tygodnika Kociewiak - środowe wydanie Dziennika Bałtyckiego.

Foto: Józef i Janina Kowalscy na huśtawce. "Teraz, na stare lata, jeno się bujamy".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz