poniedziałek, 6 września 2004

Dożynki w Lubichowie

LUBICHOWO. Gminno-Parafialne Dożynki w Lubichowie ściągnęły w ciepłą niedzielę tłumy ludzi. Licznie przybyli starogardzianie mówili, że w mieście nie potrafią się tak bawić.
Zaczęło się od mszy świętej.


Ksiądz proboszcz Jan Kulas mówił o ciężkiej pracy na wsi, o czym nikogo nie trzeba przekonywać. Z kościoła ludzie tłumnie ruszyli na stadion. Oprócz mieszkańców gminy przybywali tam też goście - wczasowicze, starogardzianie, obywatele z sąsiednich gmin i liczne media. Według nas na stadionie było ponad 2 tysiące ludzi. Podobnie jak na przykład w Barłożnie starogardzinie mówili, że na wsi zabawa jest ciekawsza niż w mieście. Do tego piwo było za darmo, a nie na talony, jak podczas Dnia Chemika. Darmowa była też grochówka z wkładką, więc każdy mógł się najeść do syta, a nawet na zapas. Na deser proponowano pyszną drożdżówkę prosto z blachy.
To tyle a propos spraw kulinarnych. Teraz porządek imprezy.


Wójt Ryszard Alechniewicz, najdłużej panujący spośród innych wójtów, burmistrzów i prezydentów w powiecie, przyjmował niczym król dary - wieńce sołectw. Muzykę i wokal zapewniały siły własne, powiatowe, a mianowicie słynna orkiestra z Bobowa (to chyba pierwszy przypadek klonowania na Kociewiu, bo występowała w podobnym czasie na dożynkach w Barłożnie albo przykład niesłychanej mobilności zespołu). Jolanta Cichowska wraz ze swoimi wychowankami podbiła serca utworami z repertuaru m.in. "Ich Troje" i "Łzy". Widać, że lud wiejski lubi lirykę i słowa płynące prosto z serca. "Lubichowskie Kociewiaki" śpiewały gwarą, bez elementów popu i rocka. Natomiast lubichowski chór Klubu Seniora "Jutrzenka" przypomniał wszystkim pieśni z dawnych czasów. Jak widać od strony muzycznej wszystko można zrobić własnymi siłami. Jedynie zespół TRIKO-MIKO pochodził najprawdopodobniej z zewnątrz - dwóch klaunów bawiło dzieci. Szkoda że nie grali nasi. Kogo jak kogo, ale klaunów mamy wielu.









Podobały się ludowe konkurencje sprawnościowe: przeciąganie liny, rzut beretem, bieg z workiem żyta, rzuty karne sołtysów, picie piwa na czas. Działo się to wszystko równocześnie, zupełnie jak na olimpiadzie.
Po godzinie 17 miał miejsce jeden z najważniejszych punktów dożynek - wręczanie pucharów turnieju sołectw. Wygrała Zielona Góra.

















Oprac. na podstawie artykułu w Tygodniku "Kociewiak" - środowe wydanie "Dziennika Bałtyckiego"











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz