wtorek, 28 września 2004

Bytonia. Trener LZS Daniel Machnikowski

Może być tak, że zrobi magistra i pójdzie dalej. Wtedy być może drużyna się rozsypie, bo pozostanie bez lidera. A niewiele trzeba, żeby zaangażował się w to całkowicie. Po prostu etat. Cóż z tego, jeżeli u nas trener menedżer na tym poziomie to człowiek to pracy społecznej.
Daniel Machnikowski (24 l.) mieszka w Bytoni. Od niedawna jest inżynierem agrobiznesu. Od dzieciństwa grał w piłkę na pozycji bramkarza. W juniorach starszych, w wieku 17 - 18 lat, trenował w Wierzycy pod okiem Kazimierza Jankowskiego. Mówi, że tam się bardzo dużo nauczył. Poważne traktowanie piłki skończyło się na tej kategorii. Owszem, miał propozycje, żeby grać w Kaliskach czy w Zblewie, ale chciał tutaj, gdzie mieszka. W Bytoni drużyna LZS była od 1990 do 2000 r. Tutaj zaczynał w wieku 15 - 16 lat. Ukazało się nawet kilka artykułów o nim. Najmłodszy bramkarz w drużynie seniorskiej.

Czy istnieje system wyławiania talentów? Trudno powiedzieć. Ktoś się o nim dowiedział i przyjechał wypożyczyć. Owszem, są na rozgrywkach w B-klasie obserwatorzy. Nawet płaci się im diety, ale to co innego. Typowych łowców talentów Daniel nigdy nie widział. Raczej jest to takie sąsiedzkie podpatrywanie. Grali na przykład z Łęgiem i trener z tamtego zespołu sobie notował, by ewentualnie kogoś wypożyczyć.

LZS Bytonia jest beniaminkiem. Wcześniej istniejąca długo drużyna się rozpadła. Z powodu kosztów. Grupę, w której gra Bytonia, PZPN przeniósł do okręgu chojnickiego i wyszły duże koszty. Zrezygnowali. Niestety, teraz są znowu w tej samej grupie. Łąg, Brda Rytel, Pawłowo, Moszczenica (w jedną stronę 70 km). Oprócz Starej Kiszewy wszystkie wyjazdy są w tamtym kierunku. Związek piłki nożnej źle pomyślał. Powinien wrzucić Bytonię do jednej, naszej grupy.

W LSZ Bytonia Daniel jest wszystkim - menedżerem i trenerem. Pracuje jeszcze społeczny trener Wojciech Ostanówka z Vitorii Kaliska, ale nie za bardzo ma na to czas. Przed reaktywowaniem drużyny odbyło się zebranie młodzieży. Daniel spisał osoby, które chcą grać. Chciało 25 zawodników. Seniorów, ale w młodym wieku. Średnio mają ze 20 lat. Najmłodszy ma 16, najstarszy 44. Z poprzedniej drużyny zostało trzech. I są następni chętni. Młodzi. Przyjeżdżają też z ościennych wiosek.
Przy takiej drużynie jest sporo zachodu. To trudna i specyficzna praca. Wyjazdy w weekendy, treningi po południu. Na naszą uwagę, że polska piłka powinna się sprofesjonalizować już na najniższym szczeblu, czyli że po prostu taki trener menedżer powinien zarabiać, Daniel odpowiada, nie bardzo wie, jakby to miało formalnie wyglądać. Gmina jest biedna - dała 2256 zł na rundę jesienną. Na wyjazdy, sędziego i utrzymanie stadionu. A gdzie tu na płace? Nie słyszał, żeby takie coś było. Ale - zgadzamy się - powinno być. Wtedy człowiek całkowicie poświęca się temu. Płaca - powiedzmy średnia krajowa. Za taką Daniel by pracował nie tylko z seniorami, ale i z ligą młodszych, którą można by powołać. Cuda można zrobić, jak się ma grupę zorganizowaną. A młodzi chcą grac w piłkę. Do tego dla takiej wsi mecze to jedyna atrakcja. Przychodzi ze sto osób.

A co będzie, kiedy znajdzie pracę gdzieś w dużym mieście? Zrobi magistra i pójdzie dalej? Drużyna się rozsypie. Daniel zaprzecza - uważa, że ktoś po nim przejmie pałeczkę. Bo najgorzej jest coś założyć.

W piłce nożnej nadal nie ma jakiegoś poważnego systemu. Kiedy na świecie piłka stała się wielkim przemysłem, u nas w tej branży ciągle mamy czasy społeczników. A potem to wychodzi. Na wszystkich szczeblach rozgrywek.

Tekst z Tygodnika Kociewiak - środowe wydanie Dziennika Baltyckiego.

Foto
Daniel Machnikowski (196 cm wzrostu) jest w drużynie wszystkim. Menedżerem, trenerem i oczywiście zawodnikiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz