wtorek, 28 września 2004

Co nowego w Czarnymlesie

Po czasach, kiedy do Czarnegolasu przyjeżdżali taksówkami z miasta na dancingi do tutejszej RSP, pozostały tylko legendy. Podobnie po zespole piłkarskim. RSP - według niektórych - tak samo paraliżująco działały jak PGR-y. Ludzie byli przyzwyczajeni, że Spółdzielnia zrobi wszystko za nich. To w nich zostało do dzisiaj. Ale w Czarnymlesie widać odrodzenie. Najgorzej, że RSP zostawiała po sobie straszny bałagan urbanistyczny.

Jesteśmy pod wieczór. Pięknie odnowiony gotycki kościół lśni w miękkim, wieczornym świetle słońca. Przy świetlicy ładnie wygląda plac zabaw dla dzieci. Po pustym asfalcie jadą na rolkach Dominik i Patrycja. Za nimi Kamil, Piotr i Marcin na rowerach. Przyglądają się Rafał i Paweł. Przymierzamy się do zdjęcia, ale po chwili dochodzimy do wniosku, że lepiej z górki, od strony Wolentala. Jest dobry zjazd, akurat położono tam asfalt. No tak, wójt Erwin Makiła dalej realizuje swoje idee fixe - dywaniki asfaltowe.
- Asfalt jeszcze jest trochę miękki - melduje po zjeździe jeden z rowerzystów.

- Ciągle do przodu - hasłowo zaczyna po chwili sołtys Waldemar Kotłowski. - Droga jest realizowana od początku września. Połowę już wykonano. Całość? Będzie pewnie miała ze 3 kilometry. Droga dwupasmowa, przystosowana do normalnego ruchu jak droga powiatowa, 5,60 m szeroka, 70 cm pobocza. Lepsza będzie jak ta powiatówka, która idzie przez Czarnylas z Wielkiego Bukowca do Pączewa. Na marginesie - koncepcja tej drogi z Wolentala przez Czarnylas do Wysokiej istnieje już od dawna.
Co jeszcze nowego? - pytamy.
- Niestety, nie dostaliśmy żadnych pieniędzy z Programu Odnowy Wsi. A mamy swoje pomysły do zrealizowania. Między innymi postawiliśmy sobie za cel budowę trzech boisk - do piłki siatkówej, koszykowej i piłki nożnej. Nie będą to boiska pełnowymiarowe.
Ale Czarnylas ma boisko pełnowymiarowe...
- Już nie ma. Został sprzedany pałac wraz z 3-hektarowym terenem, z parkiem i boiskiem. Wieś teraz do tego nic nie ma. Za PRL-u tamta część wsi tętniła życiem, tam było centrum kultury. Na dancingi przyjeżdżali z miasta taksówkami, w każdą sobotę i niedzielę coś się na boisku odbywało. Drużyna grała w A-klasie.
Może to i dobrze, że teraz te rekreacyjno-sportowe tereny powstają w faktycznym centrum wsi. Jak z realizacją?
- Próbujemy te plany realizować nie oglądając się na dodatkowe środki, we własnym zakresie. Głównie prowadzi tę młodzież Alicja Lubawska. To ona przygotowała cały program na dożynki w Barłożnie. Ma zapał, potrafi ruszyć dzieciaki. Dzięki niej mamy już boisko do siatkówki. Trawiaste, ale jest. Teraz chcemy zrobić boisko do piłki nożnej. Nie dla piłkarzy seniorów, ale dla własnych dzieci.
Na dożynkach w Barłożnie mówił pan, że realizujecie już te trzy boiska.
- W tym roku chyba tych dwóch boisk nie będziemy robić. Lepiej poczekać i wykonać od razu całość w przyszłym roku, a nie rozgrzebać i zostawić. Teraz próbujemy zbierać pieniążki, między innymi organizując wieczorki taneczne. Sprzedajemy tam cegiełki.
Idzie zima. Pani Alicja Lubawska mówiła nam, że być może świetlica powiększy się o część, gdzie był sklep.
- Teraz mamy tylko świetlicę terapeutyczną. Rzeczywiście jest drugie pomieszczenie obok. Ma ponad 70 metrów kwadratowych i stoi puste. Należy do gminy. Odbyły się dwa przetargi. Nie było żadnego zainteresowania. Sugerowałem - dzieciaki niech mają to, co jest, a to drugie pomieszczenie niech będzie typową świetlicą wiejską. Może gmina odstąpi nam to za symboliczną złotówkę - tak sugerowałem. Przecież gmina nie musi zarabiać na mieszkańcach gminy. Tym bardziej, że jako wioska odprowadzamy najwięcej podatków. Może to firmować Koło Gospodyń Wiejskich. A wyremontujemy sami.
Co jeszcze?
- Przywieźliśmy polbruk na 300 metrów chodnika szerokiego na metr. Ja go chcę kłaść przy drodze powiatowej - Wielki Bukowiec - Pączewo. Ale tu jest problem finansów. Musimy kupić cement za własne pieniądze. 1500 zł, jakie wioska dostaje z gminy, to za mało. Chcemy też obsadzić drzewkami leśnymi skarpę, z której jest widok na kościół. Na marginesie - między tą skarpą a kościołem już nie ma śmietnika. Chcemy robić dużo. Mamy nawet w planie ścieżkę rowerową przez wieś.
Dajemy teraz sołtysom zadanie - sołtys rysuje plan wsi...
- O właśnie, taki plan może stanąć na klinie między drogami od strony Pączewa.
Sołtys Kotłowski rysuje plan, przy okazji komentując: Tu są dwie ulice - powiatówka i z 700-metrowa asfaltowa droga na Zelgoszcz. Asfalt kończy się na wysokości RSP. I teraz asfaltowa wylotówka na Wolental.
Przy okazji wychodzi spustoszenie, jakie w krajobrazie wsi zrobiły czasy peerelowskie. Na przykład trzy bloki mieszkalne, zupełnie tu nie pasujące, bałagan na terenie RSP, ulice bez chodników.
- Żeby ta nasza wioska leżała chociaż jak Pączewo - wzdycha Kotłowski. - Ale są też nieodkryte atrakcje. Na przykład aleja bukowa, najładniejsza, jaką widziałem w regionie (a widziałem wiele). Wiedzie znad jeziora do pałacu. Warto przyjechać zrobić zdjęcia.
Tekst i foto M.K.

Tekst z Tygodnika Kociewiak - środowe wydanie Dziennika Bałtyckiego.

FOTO:
1. Dzieciaki zjeżdżają ze wzgórza na nowej szosie prowadzącej do Wolentala.

2. Waldemar Kotłowski rysuje plan wsi. Zastrzega, że to tylko szkic.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz