wtorek, 28 września 2004

Najstarszy mieszkaniec

Władysław Grzywacz mieszka w Pinczynie od 1935 r. 21 września ukończył 99 lat. Jest najstarszym mieszkańcem wsi.
Na urodzinowej uroczystości był wójt gminy wraz z panią z opieki społecznej. Wręczyli solenizantowi prezent, list z życzeniami i piękny bukiet kwiatów. A my spisaliśmy jego losy.

- Urodziłem się w Kwiekach koło Czerska. Byłem wychowany na biedzie. Mieszkało nas w domu trzynaścioro. Ja urodziłem się piąty z kolei - opowiada Władysław Grzywacz. - Moja matka zmarła w wieku 99 lat, siostra również miała 99 lat. Z rodzeństwa została nas czworo. Siostra Gertruda mieszka w Chojnicach i 24 listopada będzie miała 90 lat, Teofila mieszka w Czersku i ma 87 lat, a Anna mieszka w rodzinnym domu w Kwiekach i ma 82 lata.
Jak widać, w tej rodzinie wszyscy długo żyją. A liczy ona około 360 osób. Na urodziny pana Władysława przyjechała z Miastka siostrzenica Zofia Szpel. Stara się wspierać wujka w ciężkich chwilach. Często do niego dzwoni.

Dom w Pinczynie, w którym mieszka pan Władysław, zbudował jego teść. Wykańczał go pan Władysław ze szwagrem. Nie taki miał być.- Odkładałem na dom przed wybuchem wojny. Uzbierałem pieniędzy, żeby wybudować duży, piętrowy. Niestety, część pieniędzy zarekwirowano na wojnę i wystarczyło tylko na działkę, na której obecnie stoi ten dom.
Pierwsza żona, Annę z domu Finc, zmarła 25.02.1978 r., druga - Marianna, zmarła 25.09.2002 r. Gdy żenił się po raz drugi, miał 75 lat.
Pracował ponad 40 jako listonosz. - Za moich czasów mało który listonosz miał samochód. - Chodziło się pieszo lub jechało rowerem. Brałem kijaszek w garść i roznosiłem pocztę.

Skromne jedzenie i ciężka praca - to zdaniem dziadka recepta na długowieczność. Ostatnio był w szpitalu jakieś 9 lat temu. W ubiegłym roku lekarz odwiedził go raz, kiedy przewrócił się zimą. Bardzo rzadko bierze leki, jedynie od czasu do czasu coś przeciwbólowego. Jest bardzo samodzielny. Sam gotuje, pali w piecu, zdarza się, że narąbie drzewa. Ma niesamowite poczucie humoru. Nawet by jeszcze potańczył, gdyby mu dobrze zagrali. Chciałby jeszcze trochę popracować, bo nie może żyć bez zajęcia. Jak nie ma co robić, to - by mu się nie nudziło - poodmawia pacierz. Podpisuje się bez okularów Bardzo konkretnie myśli. Notuje wszystkie terminy, na przykład kiedy za co zapłacić, kiedy trzeba odmrozić lodówkę, kiedy powinien przyjść kominiarz, jaka danego dnia była pogoda i temperatura. Ma bardzo dobrą pamięć. Przychodzi do niego opiekunka z gminy na 2 godziny dziennie. Bardzo się do niej przywiązał. Czeka na nią w oknie. Miniony czas widzi wielkim skrócie. - Życie tak szybo płynie, że człowiek nie wie, kiedy zginie - mówi rymem.

Pani Zofia kiwa głową. - U nas w domu też panowała bieda, ale za to jaką mieliśmy niesamowitą harmonię w rodzinie - wspomina. - Było nas dużo, ale wszyscy się mieściliśmy. Każdy miał jedzenie i spanie za piecem, gdzie rozkładano sienniki ze słomą. Babcia prała na rywce, płukała w błotku, prasowała żelazkiem na węgiel. A kiedy obierała ziemniaki, składała pranie i siadała na nie. Na obiad często były kluski ziemniaczane z marchwią lub brukwią. Ale była harmonia - powtarza.
Tekst i foto M.K.

Foto
1. Władysław Grzywacz. Za nim na ścianie dyplom: "W dowód uznania za 40-letnią ofiarną pracę w resorcie łączności".

2. Tutaj kalendarz nie tylko wisi na ścianie. Na jego kartkach pan Władysław robi notatki. Kartka z 21 września przypomina o urodzinach.

3. Pan Władysław zebrał przed wojną pieniądze na okazały dom, ale mu je zabrano. Mieszka w skromnym, powojennym. Stawiał go teść, dokańczał on ze szwagrem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz