W niewielkiej wiosce, pełnej złocistych pól, wśród szumiących drzew zamieszkiwał lud nadzwyczaj pracowity. Każdego dnia ludzie tu harowali, a gdy słońce chowało się za drzewami, wracali do swych domostw na spoczynek.
Spytacie: Jak tę osadę nazywali?
Starzy powiadają, że tutaj dni tak monotonnie, nudno i bez jakichkolwiek wydarzeń mijały, że żadnej nawet namiastki nazwy nie ukształtowały.
I tak długi czas było, i tak pewnie dalej by się działo, gdyby nagle wioski przekleństwo MYSZY nie opanowało.
- O la Boga, O la Boga - Weronka lamentowała
- Ratujmy nasze pola - z Rocha piersi rozpacz się wyrwała.
I wtedy to ludzie szeptać zaczęli, że jedyna pomoc w starej wiedźmie, która rady udzieli. Wprawdzie ludzie jej się bali, ale do Horpyny Weronkę i Rocha wysłali.
Mówi Horpyna: Czego? Widzę daleki kraj…Egipt i śliczną władczynię. Idźcie tam i weźcie dzban koziego mleka. Ona da wam za nie zwierzaki, co myszy wyżerają. A teraz już sio. Bo mi spieszno na rozstaje dróg wiśniaków straszyć.
I poszli. Roch i Weronka. W węzełku, który nieśli pod pachą, mieli cały dobytek i… dzban. Dzban z kozim mlekiem.
Słońce przytulało już rozpaloną głowę do kamienistego wzgórza, gdy Roch z Weronką ujrzeli oblicze przepięknej, o nieskazitelnej urodzie władczyni.
- Witajcie w Egipcie. Jak was zwą?
- Ano jam Roch.
- A jam jest Weronka.
- Po cóż przybywacie?
- Dał Pan Bóg nam ziamia, dał ludków robotnych. No dycht rychtych po bożamu, ale dał tyż plaga myszów, co zboża wyżerają, przez co nasze gzuby puste brzuchy mają.
- Wiedźma Horpyna gadała, że so u waszej psiankności zwierzaki, co myszy pożerajo. My za nie w ofierze mlyczko ze zdrowiusieńkiej kozuchny damy.
- Moja uroda jest na całym świecie znana, bo mlekiem od lat pielęgnowana.
Jam jest władczyni nad władczynie.
Dam wam moje KOTY !!!! A gdy moje koty będą wam myszy zagryzały, to moje boskie ciało białe krople będą upiększały.
I tak , Roch i Weronka oraz dwa koty do wioski wrócili.
Oj, koty tam niezłą ucztę miały, wyżerały te myszy, oj wyżerały.
Spytacie: Jak tę osadę nazywali?
Starzy powiadają, że gdy koty bohaterami się stały, to wtedy swą wioskę KOTEŻE - nazwali.
Baśń ze starych przekładów Alina Jeleń spisała
Kabaret "Wakacje u babci" KGW Koteże
Narrator:
Posłuchajcie wszyscy goście
Co się dzieje dziś na wiosce.
Wnuczka jedzie na wakacje
By pomagać swojej babce.
Babcia czeka i spogląda
Jak też wnuczka dziś wygląda?
Babcia:
Idzie jedna, idzie druga
Nastroszona jak papuga!
Dziadek:
Ma na ustach malowidło
I wygląda jak straszydło!
Wnuczka:
Sie ma babciu
Witaj dziadku
Ach, jak pięknie na tym ranczu!
Narrator:
Babcia ściskać chcę swą wnuczkę,
Ta podaje swoją rączkę.
Dziadek:
Ach jak dobrze wnuczko miła,
że się wreszcie pojawiłaś.
Babcia:
Bo już czas iść do obory
By wydoić wszystkie krowy.
Narrator:
Rano godzina dziewiąta
Dziadek z babką sam oprząta.
Dziadek:
Babcia sama krowy doi
A ty wnuczko w lustrze stoisz.
Narrator:
Dziadek bierze dyscyplinę
Jak nie trzepnie przez dupinę
Dziadek krzyczy, wnuczka beczy
Dzieją się tam dziwne rzeczy
Dziadek:
Już mnie teraz krew zalewa
Co wymyśli jeszcze dziewa!
Wnuczka:
Opchnę teraz waszą kurę
Aby zrobić manikurę!
Narrator:
Manikurę gdy już miała
Wcale robić nic nie chciała
Mówi babcia do swej wnuczki:
Babcia:
Idź pomacać nasze kury!
Wnuczka:
Mam zrobioną Manikurę
Jak ja wsadzę palec w dziurę?
Jak ja pójdę do kurnika
Dajcie babko mi patyka.
Dziadek:
Oj! Wyleciał kogut z krzykiem
Wyleciał on z tym patykiem.
Narrator:
Dziadek się przygląda kurze
Co ten patyk robi w dziurze?
Dziadek:
Ola Boga co się stało
Czy to dziewczę zwariowało?!
Wnuczka:
Luzik dziadku, spoko babko
Nie rajcuje mnie to stadko
Żadnej kasy z tego nie mam
Spadam, za 5 minut mnie tu nie ma.
Narrator:
Babcia z dziadkiem odetchnęli
Bo z tej wnuczki nic nie mięli.
Babcia i Dziadek:
Myśmy inną młodość mięli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz