piątek, 1 lutego 2013

20 lat samorządu w Starogardzie Gdańskim - V kadencja - zdjęcia

V kadencja

Mamy rok 2006. Wybory do Rady Miejskiej V kadencji oraz wybory bezpośrednie prezydenta. Zdarzenia wyborcze oraz zdarzenia, jakie mają miejsce już po wyborach, wielu wielu starogardzian wprawiają w osłupienie.















Układ sił politycznych w 2006 roku

W Starogardzie Gdańskim mamy Sojusz Lewicy Demokratycznej, którego notowania mocno spadają w całej Polsce. W wielu miastach SLD właściwie jest już na marginesie walki Platforma Obywatelska - Prawo i Sprawiedliwość. W stolicy Kociewia jest jednak inaczej. Dzięki lubianemu byłemu posłowi Edmundowi Stachowiczowi Sojusz jeszcze się trzyma. I od dawna wiadomo, że to właśnie Stachowicz zostanie kandydatem SLD na prezydenta miasta. I tak się dzieje.

Patrzmy na następne ugrupowania.

Nadal mamy Platformę Obywatelską dowodzoną przez Sławomira Neumanna. Tu kilka słów więcej.

Kariera Naumanna dla wielu obserwatorów polityki lokalnej jest zaskakująca (choć na pewno nie dla niego samego). Zaskoczyła również ludzi pracujących w mediach już w wyborach na stanowisko starosty w 2002 roku. Po jego wygranej zatytułowaliśmy notatkę na ten temat: "Wyskoczył jak Neumann z konopi".

Byli także i tacy, którzy mówili, że Neumann umie rozgrywać. Nie wiem, w jaki sposób został szefem lokalnej PO, kiedy w tym czasie posłem PO ziemi kociewskiej i powiatu starogardzkiego była Grażyna Paturalska. Był to fenomen. Wydawało się oczywistością, że to poseł powinien być szefem macierzystej struktury. Następnie Neumann świetnie rozegrał wybory do Rady Powiatu, "wyautowując" silną grupę radnych powiatowych SLD z rozmów na temat podziału władzy. Ależ tam, w powiecie, toczyły targi! Dosłownie: poparcie za stanowisko. Ich uwieńczeniem było poparcie Krzysztofa Trawickiego (PSL) za stanowisko członka zarządu Rady Powiatu. Głos jednego radnego, który spiął koalicję jak ostatni kamień, zamykający sklepienie gotyckiej katedry.

Sławomir Neumann - oczywiście kandydat PO na prezydenta w wyborach 2006 ma być może zamiar, zdobywając tę funkcję, poprawić sobie nastrój po przegranych wyborach do sejmu.

Wyliczajmy dalej.

Jest Prawo i Sprawiedliwość. PiS ma między innymi posłankę Danielę Chrapkiewicz, niezłego gracza politycznego Wiesława Licę oraz obytego z polityką Arkadiusza Banacha. Daniela Chrapkiewicz zaprasza do poselskiego biura kilka znanych w mieście osób, proponując im kandydowanie na prezydenta z listy PiS-u. Odmawiają. I wreszcie wstawia Ryszarda Gajdę, w towarzystwie wymienionych wyżej rzecz można starych tuzów z SLD i PO postać zupełnie nową. Gajda, człowiek przebywający długo poza Starogardem, powołuje się na swoją solidarnościową kartę z lat 80., choć w owym czasie nie był nikim znaczącym.

Jest Porozumienie Prawicowe (Liga Miejska i LPR) - z Pawłem Głuchem na czele, oczywiście kandydatem na prezydenta.

Jest Stowarzyszenie Kociewskie. Tym razem nie popełnia błędu sprzed czterech lat. Ma wcześniej zgłoszonego lidera na prezydenta - Marka Gabriela.

Jest Porozumienie dla Starogardu - ugrupowanie Stanisława Karbowskiego, który też ma zamiar kandydować.

Jest Starogardzkie Forum Samorządowe ("zrzynka" nazwy starogardzkiej lewicy bodajże w latach 1994 - 1998) - Stefana Milewskiego. Tym razem Milewski ma zamiar starać się jedynie o mandat radnego. Dlaczego zrezygnował z walki o prezydenturę? Czyżby z powodu traumy, spowodowanej porażką w 2002 roku? A może doszedł do wniosku, że lepiej się rządzi jako przewodniczący rady miejskiej, oczywiście mając za prezydenta Stanisława Karbowskiego?

I uwaga, uwaga - po raz pierwszy w latach 2002 - 2006 nie powstaje żadne nowe ugrupowanie czy stowarzyszenie polityczne w mieście (nazwa SFS zaistniała ponownie na skutek rozłamu w lewicy).

Wypływa z tego wniosek, że polityczna scena Starogardu Gdańskiego po 16 latach (i przez 16 lat) została całkowicie zagospodarowana.


Lewica. Precyzyjny plan sprzed dwóch lat

Ludzi, którzy nie przyglądali się zmianom, jakie zachodzą na starogardzkiej lewicy, w 2006 roku zaskakuje rozbrat między Edmundem Stachowiczem i Stefanem Milewskim. Obaj przecież byli utożsamiani z SLD. Rozbrat tym dziwniejszy, że mająca przecież jeden PRL-owski rodowód lewica przez ten rodowód jest o wiele bardziej skonsolidowana niż w burzliwy sposób dopiero powstająca i próbująca się zdefiniować prawica.

Zdziwieni nie byli ci, którzy znali kulisy zmian, jakie miały miejsce dwa lata przed wyborami.

"Na lewicy sprawą nadrzędną było, żeby w blokach startowych stanął jeden kandydat. Dlatego znacznie wcześniej, bo bodajże dwa lata temu, z SLD został usunięty wówczas zdecydowanie numer jeden miejskiej lewicy Stefan Milewski - mówi jeden ze świadków wydarzeń, jakie działy się w SLD. - Podjęto w tej sprawie bezwzględną walkę. Chodziło o to, żeby tego człowieka, utożsamianego z lewicowym betonem, "wyciąć" i dać możliwość startu jedynie Stachowiczowi."

Chodziło o to, żeby w jednych barwach stał jeden kandydat. Wówczas przed pierwszą turą wyborów na prezydenta staną Edmund Stachowicz z lewicy i być może z prawicy Sławomir Neumann. Jeżeli tak będzie, to elektorat zapewne wybierze Neumanna. Jest jednak wielce prawdopodobne, że liderzy prawicy i centroprawicy tradycyjnie pobiegną do władzy osobno, zajmując się walką między sobą, metaforycznie mówiąc, strzelając sobie w stopy. A ta biegnąca po lewej stronie stronie jedna osoba otrzyma za to ogromny bonus od elektoratu.

I tak się dzieje. Po lewej stronie do prezydenckiego fotela biegnie więc od dwóch lat już niekwestionowany lider SLD Edmund Stachowicz - były poseł, człowiek ogromnie pracowity, wyrobiony politycznie, mający za sobą między innymi wielki elektorat emerytów i sprawiający wrażenie "faceta" z charyzmą. Może to i ważne. Ale ważniejsze jest to, że na skutek wyżej wspomnianego precyzyjnie zrealizowanego planu sprzed dwóch lat, od momentu eliminacji grupy Milewskiego Stachowicz nabiera odwagi i wiary w zwycięstwo, co widać między innymi po zmianie celów. Przecież on bardzo długo nie podejmował decyzji o kandydowaniu na prezydenta, a miał na uwadze funkcję radnego w sejmiku wojewódzkim. Być może uważał, w czym go najprawdopodobniej utwierdzał Milewski, że przegra w drugiej turze ze Stanisławem Karbowskim na skutek poparcia udzielonego Karbowskiemu przez prawą stronę - w takim samym stylu, jak on, Milewski przegrał w 2002 roku. Tak, tak mógł myśleć. Przecież Milewski, po porażce z Karbowskim tworzący z nim jako przewodniczący Rady Miejskiej udany "tandem" , twierdził, że Karbowski jest dożywotnim prezydentem miasta i każdy z nim przegra. Mało tego. Milewski najprawdopodobniej do ostatniego dnia zgłaszania kandydatur na prezydenta wierzył w zwycięstwo Karbowskiego i liczył na wiceprezydenturę. Można sobie wyobrazić, czym dla niego było niezgłoszenie się Karbowskiego.

Trzeba jeszcze dodać, że Stachowicz ma w 2006 roku całkiem dobry sztab doradców. Zostaje przez ten sztab ustawiony jako jedyny człowiek po lewej stronie, ale nie pod szyldem SLD, a z Komitetu Wyborczego Wyborców Edmunda Stachowicza z hasłem "Ponad podziałami". Pozornie ucieka spod szyldu lewicy. Gdyby startował spod jako kandydat SLD, popełniłby polityczne harakiri.

"Prawybory" na prawicy

Prawica, zgodnie z przewidywaniami lewicy, nie wystawia jednego kandydata. Gdyby ustaliła znacznie wcześniej, że wystawi, to wygrałby nawet Gajda. Wystarczyłoby mu poparcie Głucha i Neumanna. Przez to już na wstępie scaliłyby się elektoraty. Ba - nawet to, że Gajda zostaje wyciągnięty w ostatniej chwili jak królik z kapelusza, działa na jego korzyść. O Gajdzie, kandydacie na prezydenta, robi się głośno. Jest komunikatywny, ma pomysły, przedstawia się na ulotkach jako człowiek z czterema fakultetami, co - jak potem się okaże - nie jest tożsame z ukończonymi studiami na czterech kierunkach. Trzeba pamiętać, że pozostali politycy są już "bitymi kartami" i starogardzianie są już nimi zmęczeni. Nietrudno też zauważyć, że Starogard Gdański od 16 lat traci na wyniszczającej walce między Głuchem a Milewskim.

Prawica robi "prawybory", które według Neumana mają doprowadzić do wyłonienia naturalnego jej lidera. Stają się one bezwzględną walką, co nie podoba się elektoratowi. Zresztą to oczywiste, że ci ludzie się nie porozumieją, abstrahując już od czasu, kiedy próbują to robić (o wiele za późno).

Nie mogą się porozumieć:

Sławomir Neumann z PO - za wszelką cenę chce robić karierę, raz już przegrał w wyborach do sejmu i to jako starosta (co w przypadku dobrych starostów jest rzadkością),

Marek Gabriel ze Stowarzyszenia Kociewskiego - za późno rozpoczął działalność w polityce,

w Lidze Miejskiej Głuch - polityk z regularnie spadającymi notowaniami,

w PiS-ie Gajda z łapanki.


Drżeli do północy

Sytuacja dla Stachowicza (ma ciekawy plakat - zdjęcie z półotwartymi rękoma; śmieli się, że zabrakło stygmatów) robi się wyjątkowo sprzyjająca. I to nie tylko przez "prawybory" prawicy. Pamiętajmy jeszcze o kompletnej ruinie dwóch elektoratów: Stefana Milewskiego i Stanisława Karbowskiego.

Gdyby Karbowski wystartował, a Milewski wpadł na pomysł, by kandydować, to sytuacja by się skomplikowała.

Milewski po usunięciu go z SLD miał dwa wyjścia - albo wejść do grupy Kozłowskiego i Karbowskiego - Porozumienia na rzecz Starogardu, albo założyć coś swojego.

Do pierwszego nie doszło, gdyż dla Karbowskiego i Kozłowskiego byłby to pocałunek śmierci. Wobec tego Milewski założył i ma własną organizację, Starogardzkie Forum Samorządowe.

Załóżmy, że obaj startują.

Stanisław Karbowski jako urzędujący prezydent zabiera od 15 do 20 procent (ok. 2000) głosów.

Stefan Milewski, owszem, "wycięty" z SLD, ale nadal liczący się polityk z lewicy (bądź jego brat Piotr) też by wziął 1500 głosów.

Obaj wzięliby te głosy Stachowiczowi, gdyż Karbowski jest utożsamiany w końcu jako lewica.

Ale oni na ten pomysł nie wpadają.

To dziś gdybanie, ale faktem jest, że sztab doradców Stachowicza drży z lęku do północy w ostatni dzień zgłaszania kandydatur. Nerwowo czeka, czy Milewski zgłosi swój akces, czy nie. To jest dla nich ważniejsze, niż to, czy wystartuje Karbowski.

I wreszcie ulga. Milewski nie zgłosił. Karbowski też nie.

Gdyby się zgłosili, w drugiej turze walczyliby - według obliczeń teoretyków - Karbowski - Neumann. I wygrałby ten pierwszy ze względu na te 15 do 20 procent głosów prezydenckich na dzień dobry. I rzeczywiście w ten sposób Karbowski byłby dożywotnim prezydentem Starogardu Gdańskiego.


Wybory prezydenckie

I tura

Edmund Stachowicz - 4733 głosów

Sławomir Neumann - 2450

Marek Gabriel - 2435

Ryszard Gajda - 2073

Paweł Głuch - 1989


II tura

Sławomir Neumann - 4511 głosów

Edmund Stachowicz - 6305 głosów

Wygrał Stachowicz.

W dniu drugiej tury

W dniu drugiej tury wyborów prezydenckich w biurze poseł Danieli Chrapkiewicz o godz. 22 spotykają się wybrani dwa tygodnie wcześniej radni z list PiS, PO, SK oraz startujący: z listy ustępującego prezydenta Stanisława Karbowskiego i Ligi Miejskiej kojarzonej z również byłym prezydentem Pawłem Głuchem. Jest ich w sumie 17. W spotkaniu uczestniczy również posłanka Daniela Chrapkiewicz.

Wiesław Wostal (PiS)

Arkadiusz Banach (PiS)

Krzysztof Skiba (PiS)

Jan Strzelczyk (PiS)

Henryk Kurkowski (PiS-LPR)

Helena Bugaj (PiS-LPR)

Barbara Zakrzewska (PiS-LPR)


Jarosław Gabig (PO)

Sławomir Ruśniak (PO)

Piotr Cychnerski (PO)

Małgorzata Grzecznowska (PO)

Piotr Prabucki (PO)

Ewa Treder (PO)


Tomasz Walczak (SK)

Piotr Cesarz (SK)


Marek Jankowski (Porozumienie dla Starogardu)

Stanisław Kubkowski (LM)


Na spotkaniu nie ma jedynie nowo wybranego radnego Ryszarda Gajdy startującego na prezydenta miasta z rekomendacji PiS. Gajda przegrywa w I turze i jako jedyny radny z list centroprawicowych nawiązuje współpracę z SLD, a konkretnie w II turze popiera kandydaturę ich kandydata Edmunda Stachowicza.

W trakcie spotkania wiadomo już, że wygrał Stachowicz. Uczestnicy podejmują decyzję o wspólnej linii politycznej w rozmowach z rywalem E. Stachowiczem. Część domaga się udziału we władzy wykonawczej swoich przedstawicieli, ale większość nie jest do tego przekonana.

Kilka dni później odbywa się drugie spotkanie w identycznym składzie. Jeden z liderów prawicy Jarosław Gabig (PO) wskazuje, iż dobrym zwyczajem jest, że ugrupowanie, które wygrywa wybory, wskazuje swojego kandydata na przewodniczącego rady miasta. Ogłoszono kilkunastominutową przerwę w której radni z listy PiS mieli spośród siebie wyłonić najważniejszą osobę w radzie miasta....

Cdn.





1



2



3



4



5



6



7



8



9



10



11



12



13



14



15



16



17



18



19



20



21



22



23



24



25



26



27



28



29



30



31



32



33



34



35



36



37



38



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz