piątek, 1 lutego 2013

OLIWIA NOWAK. Do naszego studia radia "KŁOPOTY" przyszła Maura [MŁODZI-STG]

Dziś do naszego studia radia "KŁOPOTY" przyszła Maura wraz ze swoimi rodzicami, która opowie nam niestety nieradosną historię, lecz z happy endem.

- Cześć Wam.

- Cześć.

- Mauro, przyszłaś do naszego studia, żeby opowiedzieć nam, jak się stało, że zostałaś narkomanką. Jak to się zaczęło? Opowiedz nam.

- W dniu moich piętnastych urodzin stwierdziłam, że moje życie jest nudne, monotonne i że chciałabym to zmienić. Do mojej szkoły chodził pewien chłopak - anarchista. Czerwony irokez, glany i tak dalej. Dogadywałam się z nim dość dobrze, ponieważ chodziliśmy na kółko z chemii. Kiedyś powiedział do mnie, jak ja mogę tak żyć? Ciągle tylko nauka, nauka, szkoła, szkoła, kościół. Zaproponował mi, że razem możemy to zmienić. Podał swój numer. W moje urodziny przypomniałam sobie, że mam jego numer, więc zadzwoniłam do niego i umówiłam się w klubie.

- Jak wyglądało wasze spotkanie?

- Ariel odebrał mnie z peronu i poszliśmy do tego klubu. Tam czekała na nas jego najlepsza koleżanka i kolega. Poznałam ich. Maks wydawał się bardzo sympatyczny, ale Lenie chyba nie bardzo przypadłam do gustu. Prawdopodobnie była zazdrosna. Ariel zaproponował, żebyśmy wszyscy poszli do niego. Jego mieszkanie wyglądało jak melina. Siedziało tam jeszcze kilka osób, palili papierosy. Usiedliśmy na podłodze. Ariel skręcił jointa i podał mi go. Zaciągnęłam się. Najpierw nic mi nie było, ale po chwili zaczęłam się śmiać jak głupia do sera. Dziwnie to było uczucie, ale podobało mi się.

- Ale po jednym skręcie nie można się przecież uzależnić...

- Tak, to prawda, ale gdy poszłam po jakimś czasie do Ariela, Maks chwycił moją rękę, wyjął strzykawkę i wstrzyknął mi przeźroczysty płyn. Nie wiedziałam, co się ze mną działo, bo odleciałam. Miałam tak jakby jakiś sen. Śniło mi się, że jestem na łące pełnej maków, leżę na kocu i zajadam borówki. Rodzice nic nie przeczuwali, gdyż zawsze wracałam do domu jak mi tak zwana faza przechodziła, więc moje zachowanie nie było podejrzane. Wcześniej byłam bardzo dobrą uczennicą, lecz zaczęłam opuszczać szkołę, do kościoła co niedzielę też nie chodziłam, bo nowi znajomi się ze mnie śmiali, jak mogę wierzyć w te wszystkie rzeczy, które opowiada ksiądz na mszy. Gdy się nad tym zastanowiłam, też się z tego śmiałam, że uwierzyłam w te bzdury. To znaczy wtedy jeszcze uważałam to za bzdury.

- Jak wtedy? Więc teraz w to wierzysz tak?

- Tak, wierzę we wszystko, czego się dowiem o Bogu.

- A co przyczyniło się do tego, że się nawróciłaś?

- Ariel opowiadał mi, że co roku Jurek Owsiak prowadzi Przystanek Woodstock. Ludzie na Woodstock przyjeżdżają z całego świata. Świetne imprezy, koncerty. Ćpanie. Namawiał mnie, żebym w tym roku także pojechała. Gdy zapytałam rodziców, czy mogłabym pojechać, zgodzili się. Myśleli, że to tylko zwykła wycieczka, gdzie będą odbywały się dyskoteki.

- Nigdy nie słyszeli o Woodstocku?

- Nie, bo się tym nie interesowali.

- Więc pojechałaś. Co tam się działo?

- No tak jak opowiadał Ariel - koncerty, kąpiel w błocie, narkotyki, imprezy. Cały tydzień imprezowaliśmy. Przyjechaliśmy w sobotę, a ja już w środę przedawkowałam. Położyłam się nad ranem spać i nie mogli mnie wybudzić. Ja tego nie pamiętam, ale Ariel mi opowiadał. Ariel z Maksem zanieśli mnie do punktu pogotowia, stamtąd przewieźli mnie do pobliskiego szpitala. Z racji, że nie byłam pełnoletnia, musieli powiadomić moich rodziców. Bałam się ich reakcji, ale chciałam, żeby jak najszybciej przyjechali. Rodzice przyjechali następnego dnia. Gdy szli do mojej sali, z daleka widziałam, jak mama się trzęsie z nerwów. Nie pytali o nic, tylko tata powiedział, że zaraz mnie wypiszą i jedziemy do domu, lecz muszę trafić do ośrodka uzależnień tzw. MONAR. Nie miałam nic do powiedzenia. W domu byłam tylko tydzień i trafiłam na oddział.

- Jak wyglądało leczenie? Było ciężko?

- Tak, strasznie. Leczyłam się ponad trzy lata. Chodziłam na takie zajęcia z młodym klerykiem, z którym mogłam o wszystkim porozmawiać. On opowiadał mi różne przypowieści i tak dalej. Próbował mnie nawrócić, na początku nie udawało mu się. Dopiero po dwóch miesiącach zaczęłam we wszystko wierzyć. Nie rozumiałam, jak mogłam być taka naiwna i tak łatwo uwierzyć w to, co mówili znajomi. Codziennie przychodził do mnie Radek, który był psychologiem. Bardzo dużo rozmawiałam z nim o narkotykach. Te zajęcia miały mi pomóc "załapać" obrzydzenie do narkotyków. Pierwsze dni były ciężkie, bo gdy tylko mówiłam o narkotykach, dopadał mnie głód narkotykowy. Byłam agresywna, lecz z czasem to minęło i teraz, gdy o tym mówię, nic mnie nie rusza. Radek opowiadał straszne historie, które przytrafiały się narkomanom. Przyczyny i okoliczności ich śmierci. Naprawdę nic przyjemnego.

- No cóż, taka terapia. Mauro, jesteś bardzo silną dziewczyną. Podziwiam cię, że dałaś radę, wytrwałaś. Chciałabyś na koniec coś dodać?

- Jeślibym mogła. Myślę, że ten co nie dozna w jakikolwiek sposób cierpienia, nie dostrzeże szczęścia. Chciałabym również dodać, że należy wierzyć, bo bez wiary potykamy się o źdźbło słomy, a z wiarą przenosimy góry.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz