niedziela, 15 września 2013

ANTONI CHYŁA. Wybuch II Wojny światowej oczyma mieszkańców Smolnik

Wieś Smolniki leży przy jeziorze o tej samej nazwie, przy drodze Wda - Osiek, która dochodzi do drogi Skórcz - Osie - Śliwice (w chwili obecnej droga asfaltowa). Droga Wda-Osiek nadal jest drogą leśną, obecnie nosi ślady wyrównania równiarką i tym samym w wielu miejscach wygląda jak suche koryto rzeczki. Drogę tę pamiętam doskonale z czasów dzieciństwa. Była po prostu wyprofilowana i miała być może tylko jedno piaszczyste miejsce - na wysokości Śmierducha. Drogą to można było dojechać do wsi Lubichowo, z tym że od Wdy biegła polami. Dziś nierozłącznie towarzyszyć będzie nam tu las - po prostu część gruntów uprawnych zalesiono.
















Ta droga miała znaczenie strategiczne w okresie września 1939 roku, nie wykluczając końca sierpnia 1939 roku.


Przy wjeździe do wsi Smolniki od strony Wdy po lewej stronie znajduje się krzyż, pierwsze zabudowania po prawej stronie - Jabłońskich, po lewej Antoniego Englera, za nim Wycinki, po prawej Grabana, za nim Tomaszewskich, po lewej stronie Stelli, za Stellą na górce Wardyna, przy drodze od strony Studzienic Witkowskiego, Anastazego Cherka, Englera, po prawej stronie Grabana -leśniczego i po lewej stronie drewniany budynek zamieszkały przez Rocławskich i Maksa Cherka. W dole przy jeziorze stodoła Maksa Cherka. Za jeziorem od strony Wierzbin budynek Czarneckiego.

Ze Smolnik prowadziły dwie drogi: do Ziemnianka przy polach i przez las. W Ziemnianku po lewej stronie znajduje się krzyż z chorągiewką, po lewej stronie dom Urmanina, w lewo do Warembiera i Grabana Kostka. Za Urmaninem po lewej stronie mieściła się szkoła, po prawej stronie budynek Nagórskich, następnie Grabanów. W lewo drogą przy szkole - dom, gdzie mieszkały dwie rodziny: Alfonsa Grabana i Bukowskiego. Po lewej stronie Lis, za Lisem po lewej stronie Noga Walery, za nim Godlewski Teodor, po prawej stronie Zaremba Jan, Guss Wincenty i po lewej stronie Klin. Od szkoły w kierunku Skrzyni po lewej stronie Dubiela Stanisław, po prawej stronie Noga Władysław, za nim pod rzeką Noga Jan, za strugą po lewej stronie Noga Maks.





Tak było w latach 1955. A dziś rodowitych mieszkańców jest kilku. Po prostu ta wieś się stała enklawą wypoczynku. Pobudowano mnóstwo domów wypoczynkowych. Niektóre stare budynki i pomieszczenia gospodarcze rozebrano i tak w sumie to nie jest to ta wieś sprzed lat.

Powracając do okresu wybuchu II wojny światowej -należy przyjąć, że życie w tej wsi przebiegało normalnie, gdyż z relacji ich mieszkańców wynika, że poza jednym przypadkiem ostrzelania z samolotu niemieckiego ludzi podczas omłotu zboża dniu 1 września w stodole Orłowskiego (w latach mej młodości mieszkał tam Bolesław Wardyn) ta wieś nie doznała strat. W czasie tego ostrzelania ranę odniósł Nagórski. W tym czasie inny mieszkaniec - Maks Cherek walczył z Niemcami. Odniósł rany ręki i powrócił do Smolnik jako ranny żołnierz. Dziś powracają wspomnienia. Pan Maks był specjalistą w zakresie zrywki drewna i jego wywozu. Jego koń był zawsze w bardzo dobrej kondycji - Maks dbał po prostu o zwierzęta. Miło się z nim gawędziło, był stale w ruchu. Po ciężkiej pracy miał czas siąść do łodzi i wybrać ryby z żaków. Pomagał rybaczyć Rynkiewiczowi z Osieka. Dziś mam w pamięci jego sylwetkę właśnie na łodzi, którą odpychał kijem. Poruszał się szybko. Na wodzie spokojnie wybierał ryby, a małe sztuki wrzucał z powrotem do wody. Należał do tych rolników, którzy pierwsi zaczynali żniwa, sianokosy i wykopki.





W trakcie jazdy samochodem na trasie Wda - Skórcz dowiedziałem się od pani Hanny Bonna ze Skórcza, że jest w posiadaniu wspomnień swej ciotki siostry Augustyny, która wspomina okres wojny, okupacji jak i wyzwolenia. Te wspomnienia mi udostępniła. Przeczytałem je z wielkim zainteresowaniem. Choćby tę o Jej ojcu Antonim Englerze zatytułowaną "Nasz Ojciec". Pozwolę sobie zacytować fragment:

"Wojna 1939 r. Dużo mówiono o wojnie, że będzie wojna. Ale już na tydzień przed wojną krążyły straszne wieści, że lada dzień wybuchnie wojna. Tak Mama w czasie wojny chciała mieć wszystkich koło siebie i prędko wysłała telegram do Reni, by natychmiast wracała do domu. Pierwszego września wybuchła wojna, a Reni w domu brakowało. Ja byłam wtenczas w Skórczu u Cioci, ale zaraz rano, gdy wojna wybuchła, spakowaliśmy co najważniejsze na wózek i po południu wyjechaliśmy z Ciocią i Dziadkiem do Smolnik. Wujek został pilnować jeszcze domu, dopiero wieczorem przyjechał rowerem. Po drodze stale towarzyszyły nam samoloty i strzelały, ale jakoś cało dojechaliśmy do Smolnik. Tu ludzie też się pakują i chcą gdzieś uciekać. To złodzieje narobili między ludźmi popłochu, by uciekali, a oni będą mogli swobodnie grabić. U Orłowskich młócili maszyną i z samolotów zaczęli strzelać i Nagórski został poraniony. Wtedy ludzie jeszcze więcej nabrali ochoty by uciekać .Tata od samego początku powiedział, że my nie mamy gdzie uciekać. Jeżeli na taką wioskę będą strzelać, to cóż dopiero tam, gdzie wszyscy zmierzają, bo i nie było gdzie uciekać. Tata powiedział ‘Siedźmy spokojnie i nigdzie nie jedźmy, zrobimy tylko schron w lesie i w razie strzelania tam się schowamy". Tata był praktyczny. Wiedział, że w niebezpieczeństwie złodzieje najwięcej korzystają, więc blisko domu wykopał schron, by z lasu mógł obserwować, co w domu się dzieje. I tak wszyscy z wioski naokoło pokopali sobie jamy. Mimo wszystko ludzie z wszystkich stron uciekają, jadą wozami, rowerami i pieszo, a wszystko w jednym kierunku - do Świecia. Taty brat nie miał spokoju i przychodzi do Ojca, że musimy uciekać, ale on nie miał żadnego pojazdu. Namówił Ojca, by zaprzęgał krowy do wozu i oni razem ze swoimi tobołkami do nas się przyłączą. Tata myślał rozsądnie i był całkiem spokojny, ale gdy wszyscy razem i kobiety także zaczęły nalegać, to nie mógł już się oprzeć. My, dzieci, wierzyłyśmy słowom Ojca, bo wiedziałyśmy, że w tych rzeczach jest praktyczny, gdyż był na wojnie i dziesięć razy pomyśli, niżeli coś zrobi.




le jak tu utrzyma tylu ludzi rozgorączkowanych i to w takim popłochu? Przecież nie usiedzą spokojnie, muszą coś robić. Czy jest sens, czy nie muszą gdzieś uciekać? Na razie jasny dzień trzeba siedzieć w ukryciu, bo samoloty całymi chmurami latają i co zobaczą, to strzelają. Gdy słyszymy warkot samolotów ,prędko uciekamy do lasu, a gdy cichnie, z powrotem do domu. Wisia miała wtenczas dopiero niecały roczek, więc Agnieszka opiekowała się nią jako najstarsza i przed tymi samolotami tak z nią uciekała raz do lasu, raz do domu, a tu z góry stale strzelanie. Już się ściemniało i przyjechał Wuj ze Skórcza, i mówi, że wszyscy uciekają w stronę Świecia, więc trzeba też uciekać. Znowuż Tata był w kłopocie, a wuj Jan pomógł, że tak trzeba - jak najprędzej wyjeżdżać. A Tata mówi ‘Gdzie my w te krowy zajedziemy?" Odpowiadają ‘Tam, gdzie wszyscy. Chcąc nie chcąc, nie mając poparcia od nikogo, musiał się pakować. Powoli układał na wóz najkonieczniejsze rzeczy, ale gdy się to obserwowało, to robił to tak bez przekonania i z wielką niechęcią, toteż robota nie szła. Za to wuj Jan prędko naładował swoich rzeczy. Tata nie wiedział, co pakować, przecież gromadę dzieci trzeba było usadzić na wozie. Wtedy wuj ze Skórcza powiedział ‘Poczekajcie, ja najpierw pojadę rowerem zobaczyć, co tam się dzieje i w którą stronę się udać". Pojechał i wrócił późno w nocy, ale na pociechę naszemu Tacie. Opowiedział, że wszystkie szosy przeładowane cywilami i razem z wojskiem to wszystko się miesza. Wojsko nie może uciekać, gdyż wszystkie szosy są zatarasowane ludźmi. Wszyscy uciekali jak kto mógł: wozami, wózkami, rowerami i pieszo, a gdzieniegdzie i autami. Krew lała się tam obficie, gdyż samoloty obniżyły się nad tym tłumem i siekały niemiłosiernie wojsko razem z ludźmi. Tata zadowolony, że nie musi opuszczać swego domu. Niedługo to wszystko trwało i uciszyło się zupełnie, a za tydzień zobaczyliśmy pierwsze niemieckie wojsko."




Koniec cytowanych wspomnień. Autorka używa dużych liter, gdy dotyczy do określenia członków rodziny. Z relacji pana Antoniego Englera (imię takie same jak ojca) wynika, że pierwsi żołnierze niemieccy, którzy pojawili się we wsi, byli na koniach i było polecenie wystawienia wody dla maszerującej piechoty niemieckiej.

Wykonałem kilka zdjęć wsi Smolniki i miejsca, gdzie doszło do ostrzelania ludzi podczas omłotów u Orłowskiego - to zdjęcie, gdzie widać rosnący świerk.

Tekst zacytowany w gawędzie został autoryzowany przez Panię Anitę córkę Pani Hanny Bonna, która udostępniła mi wspomnienia "Nasz Ojciec". Składam podziękowania Pani Hannie za udostępnienie tych wspomnień.

Przy kawie w Smolnikach rozmawiałem z siostrą Augustyną i Panią Małgorzatą oraz Panem Antonim na temat okupacji i wyzwolenia, ale o tym w następnej gawędzie.

Skórcz dnia 11.09.2013 rok Antoni

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz