
Informacje, do jakich udało mi się dotrzeć w źródłach i literaturze, nie zawsze były precyzyjne, a czasami wprost jedne drugim zaprzeczające. Raz kościół w Obozinie był cały murowany, innym razem murowany z drewnianą dzwonnicą, a był też kościół z muru pruskiego i znowu murowany. Jak więc wyglądał? Czy te zapisy sugerują, że były kolejno cztery kościoły, a ten czwarty to stojący do dziś? Także wejście na murowaną wieżę prowadzące z chóru zostało zasłonięte częściowo konstrukcją dachu, co może potwierdzać, że dzisiejsza bryła kościoła jest późniejsza niż murowana wieża. Kolejną tajemnicą jest wielkość kościoła. Jak pisał Edwin F. Kozłowski, jeszcze w latach 80. XX w. można było dostrzec zarysy fundamentów poprzedniego kościoła, większe niż dzisiejszy kościół. Szczegóły poszukiwań i zdobytych informacji opisałem w książce.
Kościół w Obozinie.
Dwór w Obozinie, widok od północy
Były też podczas pisania szczęśliwe przypadki. W trakcie pisania natrafiałem na swej drodze na ludzi, którzy kierowali mnie w nieznane mi strony. Tak było w przypadku informacji o Alkiewiczach, którzy zarządzali majątkiem Obozin do 1930 r. Miałem o nich ogólnikowe informacje, aż nagle zmieniła wszystko rozmowa telefoniczna z moim dobrym znajomym Benedyktem Reszką. Po kilku zdaniach rozmowy Benedykt zapytał, nad czym teraz pracuję. Gdy usłyszał słowo Obozin, zapytał czy mówi mi coś nazwisko Alkiewicz? Zamarłem z wrażenia. Czyżby wyjaśnienie sprawy zarządcy? Tak. Żona Benedykta - Małgosia jest spokrewniona z córką Kazimierza Alkiewicza mieszkającą w Niemczech. Po kilku telefonach otrzymałem dane o obu panach Alkiewiczach, co pozwoliło uzupełnić lukę w informacjach o majątku.
Chór w kościele - wejście na wieżę.
Jedna z zachowanych w Obozinie poniatówek.
Kolejny szczęśliwy traf to spotkanie z panem Władysławem Zychem w Skarszewach. To on dał mi kontakt do Jacka Karwata - wnuka ostatniego właściciela Obozina. Pan Jacek udzielił wielu cennych informacji, a także udostępnił przedwojenne zdjęcia z Obozina. Lecz na tym nie koniec. Pan Karwat poinformował mnie o wydanej w Warszawie książce "Moje wspomnienia żoliborzanina". Nigdy nie przyszłoby mi do głowy szukać w książce o takim tytule informacji o Obozinie. A jednak. Gdy wziąłem książkę do ręki, zdębiałem. Znalazłem w niej przedwojenne zdjęcia z Obozina i kilka bardzo interesujących informacji. Znowu traf, bo pan Jacek Karwat miał numer telefonu do autora książki Zbigniewa Szydelskiego. Po kilku telefonach i mailowej korespondencji otrzymałem zdjęcia, z których kilka mogłem wykorzystać w książce.
Jak z powyższego widać, nawet podczas pisania książki historycznej ważna jest choć odrobina szczęścia.
Krzysztof Kowalkowski
KOŚCIOŁY KOCIEWIA - WĘDRÓWKA - PRZEJDŹ DO PUNKTU WYJŚCIA
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz