niedziela, 12 października 2014

Nie o takem Polskem żem walczył! [blog - Tadeusz Majewski]

Sporo jeżdżę po Polsce i jestem dumny ze zmian, jakie widzę. Co nie znaczy, że akurat tę naszą Polskę tak właśnie sobie wymarzyłem. Przeczytałem niedawno słowa wygłoszone podczas uroczystości pogrzebowych działacza pierwszej, tej prawdziwej "S" - ś.p. Zygmunta Nogi. Mowa była o niby wygranych ideałach "S", które do dzisiejszej rzeczywistości pasują jak do świni siodło.















Nieraz sobie wyobrażam, jak by ten nasz piękny kraj wyglądał, gdyby jedynie słuszny medialny organ prasowy kraju III RP nie dał ordynarnie prostym tekstem w jednym z pierwszych numerów przyzwolenia do kradzieży pierwszego miliona - a drugi będzie już zdobyty w sposób uczciwy (cynizm, bo przecież nie infantylizm), co rzekomo jest charakterystyczną cechą amerykańskiego kapitalizmu. Było to właściwie rzucenie hasła róbta co chceta w sferze działania nie tylko w gospodarce, bo rozprzestrzeniło się jak dżuma właściwie w każdym obszarze życia państwa. Trzy lata temu napisałem reportaż interwencyjny, po którym do jego bohaterki przyjechały duże media jakby pochichrać sobie nad ścierwem przegranych ideałów "S". A mi chodziło przecież o zwykłą pomoc dla bohaterki - też bojowniczki z Elektronu jak ś.p. Noga. Pomoc, którą dawno by jej przyznano, gdyby było wiadomo, kto w 1989 roku wygrał, a kto przegrał. Ględzenie, że wygraliśmy wszyscy, bo cała ta nasza zmiana odbyła się bez przelewu krwi, to zasłona dymna, która skutecznie zakryła prawdę, że w tym bezkrwawym zwycięstwie rewolucji przegrała wartość bodajże najważniejsza - społeczna i historyczna uczciwość. Żałuję, że napisałem ten reportaż, rozbudzając nadzieję jego bohaterki i sprowadzając na zabliźnioną ścieżkę jej przegranego losu ścierwojady. Tekst jest mocny. Komu odpowiada ciepełko sumienia w fikcji patetycznych słów o zwycięstwie ideałów, rozmyta i zrelatywizowana historia o tamtych czasach, niech go nie czyta. Tytuł: "Marzy mi się piec". Oto wstęp.
"Mieszkająca w Wielkim Bukowcu Elżbieta Wieczorek (71 l.), działaczka Solidarności ze starogardzkiego Elektronu w latach 1981 - 1983 była, po ciężkich przeżyciach w więzieniu na Fordonie, na "internie" w Gołdapi. Z powodu choroby zwolniono ją wcześniej - musiała się leczyć w szpitalu. Schorowana mieszka w koszmarnych warunkach i nie wystarcza jej na chleb.
W zeszłym roku otrzymała 100 zł w kopercie na wyjazd do Warszawy na zjazd internowanych. Liczyła na pomoc materialną, która obiecała jej pani minister Radziszewska. Na imprezie w Zamku Królewskim otrzymała... książki - wspomnienia internowanych z Gołdapi i inne ambitne solidarnościowe pozycje.
- Wszystko, co kiedyś kochałam, polskiego orła, polską flagę, zostało we mnie zniszczone, zabrane przez no... TO - mówi. - TO już nie ma nawet nazwy... Nawet się nie wie, jak zrezygnować z obywatelstwa..."
Cały reportaż: http://kociewiacy.pl/gminy/skorcz_gmina/index.php?option=com_content&task=view&id=347&Itemid=33












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz