poniedziałek, 4 stycznia 2010

Młodzi-STG. Gimnazjum to pomyłka

FELIETON
Agata Borowiak

Każdy nastolatek ma już za sobą albo właśnie zalicza naukę w gimnazjum. Jest to szkoła obowiązkowa i niestety każdy z nas musi to przeżyć. Na całe szczęście coraz głośniej mówi się o powrocie do ośmioletniej podstawówki...


Niektóre osoby uczące się jeszcze w gimnazjum nie zauważają, jakim niekorzystnym zmianom ulegają. Otóż młody człowiek, który zaczyna jeden z najbardziej burzliwych okresów w życiu, czuje się od razu bardziej dorosły. W końcu nie chodzi już ze "smarkaczami" do podstawówki i teraz już nikt mu nie podskoczy. W końcu nastał czas, żeby pokazać tym wrednym nauczycielom, którzy każą się uczyć, gdzie ich miejsce. Trzeba ich powyzywać, ponabijać się, no i jeszcze czasami włożyć śmietnik na głowę. Przecież jesteśmy w gimnazjum, jesteśmy dorośli, a taki nauczyciel, który jest sam, nie ma z nami żadnych szans.

Tak właśnie w dużym skrócie wygląda myślenie przeciętnego gimnazjalisty. Ale nie tylko dorośli mają tu "przekichane". Również spokojny, bez jakiegoś wielkiego temperamentu nastolatek jest bez szans. Dlatego musi się zmienić na przykład na czternastolatkę z makijażem o grubości dziesięciu centymetrów, z obcasami i paznokciami na metr albo na gieroja z papierosem w buźce. Niestety, nie liczy się tu tylko wygląd, ale też różnego typu zachowania, które wstyd wymieniać.

Prawie niezauważalne są osoby, które w gimnazjum nie pasują do nakreślonego wyżej szablonu.

Na szczęście są koła ratunkowe. Rodzic, który chce uratować swoje dziecko, może je zapisać do szkoły autonomicznej albo jakiejś szkółki, gdzie są mało liczne klasy. Liczy się tu też bardzo silny, wyjątkowy charakter, ale to około jedna czwarta uczniów.

Kto kiedyś, gdy nie było jeszcze gimnazjów, pomyślałby, że trzynasto czy czternastolatek może wyczyniać takie rzeczy, jakie czasami pokazują w mediach? To było niewyobrażalne.

Myślę, że główną przyczyną skandalicznego nieraz zachowania gimnazjalistów jest poczucie dojrzałości. Gdy początkujący nastolatek chodzi do szóstej klasy, już zaczyna wypinać pierś do przodu i czuje się bezkarny. Jeżeli się do niego przyczepią, zmieni spokojnie otoczenie. Kiedyś natomiast uczeń w tym wieku nie był nikim nadzwyczajnym - w końcu miał jeszcze parę lat do zaliczenia. Podobnie było z pozostałymi rocznikami.

Na razie jedyne, co można zrobić z tym problemem, to błagać Minister Edukacji, aby go przemyślała i dla dobra wszystkich zrezygnowała z owoców takiej reformy, która zamiast korzyści przynosi prawie same szkody.

Agata Borowiak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz