wtorek, 15 marca 2011

Doszło już nawet do tego, że zaczęto powątpiewać w istnienie Kociewia

PATRYCJA HAMERSKA. O KONGRESOWEJ KRYTYCE SŁÓW KILKA




IV Kongresu Kociewskiego bez wątpienia nie można uznać ani za sukces kulturalny, ani medialny naszego regionu. Dziwi mnie jednak fakt, że głosy krytyki odezwały się dopiero po jego zakończeniu. Nikt tak naprawdę nie odważył się podjąć pełnego koordynowania działań kongresowych. Nie potrafiliśmy rozmawiać o problemach skupiających się wokół Kongresu w czasie trwania Kociewskiego Roku Kongresowego. Kiedy jednak Kongres się zakończył, ruszyła cała lawina krytyki ─ przecież nikt nie przyzna się do tego, że Kongres był mu obojętny. A w wielu przypadkach niestety tak było.

Doszło już nawet do tego, że zaczęto powątpiewać w kociewskość naszego regionu. Snuje się insynuacje jakoby Kociewie było wymysłem etnografów i polityków, którym na tym zależy. Okazuje się także, że dla niektórych historyków (podobno) Kociewie w ogóle nie istniało, a pierwszy Kongres Kociewski zorganizowali nam Kaszubi! Ba... Nie tylko jest to opinia niektórych historyków, ale także największej organizacji turystycznej o jakże znaczącej nazwie Lokalna Organizacja Turystyczna "Kociewie". Można podejrzewać, że to prowokacja. Prowokacja, jak się zdaje, z dobrą intencją. Mimo to zbyt gruba.

W oficjalnej informacji prasowej podanej przez LOT Kociewie czytamy:

"Mieliśmy 5 lat paradoksalnie niepotrzebnego nam olimpijskiego spokoju, który należało za wszelką cenę zakłócać wielokrotnie przypominając: JUŻ NIEBAWEM ROK KOCIEWSKI i IV KONGRES!!! I nagle 340 tysięcy ludzi z nieaktywnym genem kociewskim miałoby doznać olśnienia? Nie wymagajmy tego, wszak nawet Iluminaci przetarli zaćmione oczy dopiero na kwartał przed 1 stycznia 2010".

Nikt świętego spokoju LOT Kociewie zakłócać nie zamierzał. LOT Kociewie zgodził się koordynować działania kongresowe, ale po upływie miesiąca od zorganizowanej przez kociewską organizację turystyczną konferencji w Tleniu,LOT Kociewie na kolejnym ze spotkań zaktualizował swoje plany dotyczące koordynacji Kongresu, stwierdzając, że będzie pełnić funkcję tylko sekretariatu IV Kongresu Kociewskiego. Zatem nie widzę tutaj żadnego zakłócania "olimpijskiego spokoju" organizacji LOT Kociewie.

LOT Kociewie krytykuje także program IV Kongresu Kociewskiego. Wydaje mi się, że taka krytyka jest uzasadniona tylko wtedy, kiedy uczestniczy się w tych spotkaniach, a z tego co wiem, LOT Kociewie nie był obecny chociażby na świeckim dniu kongresowym, który należał do jednych z ciekawszych. Czy nie krytykujemy czasami tylko dlatego, żeby krytykować, dla czystej satysfakcji? Albo z obawy, żeby lawina krytyki nie spadła na nas samych?

Dziwi mnie też fakt, że LOT Kociewie ─ organizacja używająca w swojej nazwie nomem omen słowa "Kociewie", stwierdza, iż 340 000 ludzi (a więc tylu, ile zamieszkuje Kociewie) to "nosiciele nieaktywnego genu kociewskiego". Jest to swoiste zadanie ciosu w poczucie tożsamości regionalnej wielu mieszkańców Kociewia. Czy LOT Kociewie prowadził na terenie Kociewia badania terenowe, które potwierdziłyby tę bez wątpienia pochopnie stawianą i emocjonalnie nacechowaną tezę? Kto w takim razie zamieszkuje Kociewie? Może LOT Kociewie powinien zmienić swoją nazwę? Bo czy jest sens promować coś, odnośnie istnienia czego nie ma się przekonania? Czy nie byłoby łatwiej i rozsądniej, gdyby LOT Kociewie jasno stwierdził rok temu, że nie chce włączać się w organizację IV Kongresu Kociewskiego? Był ku temu zarówno odpowiedni czas jak i miejsce, ale wówczas LOT Kociewie milczał. Bardzo łatwo jest krytkować innych, marginezlizować to, co robią oni dla regionu. O wiele trudniej jest przyznać się do tego, że samemu zrobiło się niewiele, aby cokolwiek zmienić. Niezwykle trudno jest mi pisać te słowa, bo wiem, że LOT Kociewie od początku swojej działalności aktywnie włącza się w promocję Kociewia w Polsce i na świecie, ale nie zgadzam się tak daleko posuniętą kryką działań kongresowych ze strony wspomnianej tutaj wielokrotnie organizacji.

A jednak na przekór malkontentom w czasie Kociewskiego Roku Kongresowego wydarzyło się całkiem sporo. Wspomnieć w tym miejscu należy chociażby działania Ogniska Pracy Pozaszkolnej w Starogardzie Gdańskim, które aktywnie włącza się w budowanie i kształtowanie tożsamości regionalnej wśród najmłodszych mieszkańców naszego regionu poprzez warsztaty z wiedzy o regionie w szkołach, organizację konkursów regionalnych, prowadzenie zespołu ludowego. Ognisko Pracy Pozaszkolnej zorganizowało także w ubiegłym roku konkurs na poszukiwanie zaginionych słów gwary kociewskiej, który spotkał się z dużym zainteresowaniem ze strony Kociewiaków. Na uwagę zasługują także warsztaty regionalne dla studentów z Gdańska, Krakowa, Torunia i Bydgoszczy organizowane przez Studenckie Koło Naukowe Mozaika z Uniwersytetu Gdańskiego. Studenci w trakcie warsztatów mogli zapoznać się z kulturą materialną i duchową Kociewia. Poza tym w ubiegłym roku po raz pierwszy zorganizowano plener twórców ludowych w Osieku, który cieszył się ogromnym zainteresowaniem także wśród mieszkańców Osieka.

Niezwykle ciekawym wydarzeniem dla naszego regionu był także plener twórców ludowych zorganizowany w Bytoni, którego owocem jest powstała przy tamtejszym kościele Kalwaria Kociewska.

Warto także podkreślić ogromną rolę i znaczenie dla naszego regionu stowarzyszenia Kobiety Kwiaty Kociewia, które aktywnie włącza się w promocję Kociewia poprzez wspieranie działalności kół gospodyń wiejskich i organizację szkoleń mających na celu aktywizację lokalnej społeczności. To tylko zaledwie kilka z ważnych i cennych inicjatyw podjętych w Kociewskim Roku Kongresowym 2010.

W kociewskość naszego regionu zdaje się powątpiewać także Michał Kargul w artykule opublikowanym w szóstym numerze "Rydwanu" ─ rocznika muzealnego "Regionalizm na Kociewiu ─ w kontekście kongresów kociewskich". Zdaniem Michała Kargula trudno jest wyróżnić Kociewie z obszaru Polski zarówno pod względem geograficznym, jak i historycznym. Na niedoskonałość tych uważanych przez Michała Kargula za podstawę wyróżniania regionu czynników wskazuje chociażby powszechna krytyka tak pojmowanego znaczenia pojęcia "region", wyrażana wielokrotnie przez znanych i uznanych w Polsce etnologów takich jak m.in. Stanisław Węglarz, który twierdzi, że czynniki obiektywne, wyróżniające region, tj. historia i obszar geograficzny zawężają pole semantyczne znaczenia pojęcia region. Często też na podstawie przekłamania faktów historycznych i zafałszowania wyników badań terenowych można sztucznie wykreować regiony albo też usunąć je z mapy Polski i świata. Stanisław Węglarz uważa, że region powinniśmy wyodrębniać także (jeśli nie przede wszystkim) na podstawie czynników subiektywnych, tj. "poczucie odrębności grupowej", polegające na tym, że dana społeczność jest świadoma swej "inności", identyfikuje się z regionem. Zdaniem S. Węglarza takie pojmowanie regionu miałoby zapobiegać "dowolności w przyjmowaniu obiektywnych wyznaczników i wydzielaniu regionów, cechującej koncepcję obiektywistyczną".

Nawet jeśli Kociewie jako region ukształtowało się stosunkowo niedawno (ponad dwieście lat temu), to nikt nie ma prawa powątpiewać w jego istnienie. Dopóki ludzie mówią o sobie, że czują się Kociewiakami (a wielu mieszkańców regionu określanego jako "Kociewie" deklaruje tożsamość kociewską), dopóty nikt nie powinien poddawać w wątpliwość istnienia takiego regionu, nawet jeśli miałby on istnieć od kilku lat. Najważniejszym wyznacznikiem regionu jest poczucie odrębności regionalnej, etnicznej i kulturowej jego mieszkańców. Sam autor opublikowanego w "Rydwanie" artykułu przyznaje, że czynnik ludzki jest istotny, jeśli chodzi o określenie tożsamości ludzi, a mimo to zdaje się go bagatelizować. Dlaczego?

Zaskoczyło mnie także stwierdzenie Michała Kargula, jakoby Kociewiacy na siłę tworzyli swój region poprzez strój, haft, folkloryzację życia. A co w takim razie robią Kaszubi?

Alfabet kaszubski ukształtował się dopiero w latach 60-tych XX wieku, strój kaszubski nie jest strojem ludowym, tylko jest to rekonstrukcja stroju ludowego stworzona właśnie na potrzeby folkloryzacji wsi. Kociewiacy chociaż zdają sobie sprawę z tego, że strój kociewski jest także tylko próbą rekonstrukcji dawnego stroju kociewskiego.

A jak interpretować naukę języka kaszubskiego w szkołach jako naukę języka obcego? Czyżby jeden z najważniejszych wyznaczników kaszubskości "wymierał", że trzeba go postrzegać właśnie w kategoriach "języka obcego"? Gwara zanika nie tylko na Kociewiu, dialektem kaszubskim posługuje się także coraz mniej Kaszubów. Ratunkiem dla języka/dialektu kaszubskiego miała okazać się Rada Języka Kaszubskiego, która powstała przy Uniwersytecie Gdańskim. Tymczasem młodzi Kaszubi skarżą się, że w wyniku standaryzacji języka kaszubskiego przestają go rozumieć oraz że u nich w domu "inaczej mówili". Ale skupmy się na nas, Kociewiakach....

Tożsamość jest procesem, zmienia się. Zmieniają się także granice regionów. Region jednak będzie istniał tak długo, jak długo będą żyli ludzie, którzy będą się czuli jego częścią i nic jest w stanie tego zmienić. Dopóki powiat starogardzki, tczewski i świecki zamieszkiwać będą ludzie, którzy będą mówili o sobie "Jesteśmy Kociewiakami", dopóty wbrew opinii części naukowców i badaczy regionu, Kociewie będzie istnieć.

Patrycja Hamerska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz