poniedziałek, 21 marca 2011

Internowana w stanie wojennym Elżbieta Wieczorek nie ma na chleb

"Jan Rokita w czasie stanu wojennego, od stycznia do lipca 1982 r., był internowany. Dlatego, powołując się na ustawę z 2007 r. która umożliwia internowanym osobom walkę o odszkodowanie, skierował sprawę do sądu. Ten przychylił się do jego wniosku i zasądził maksymalne możliwe zadośćuczynienie - 25 tys. zł" - czytamy w internecie.

Mieszkająca w Wielkim Bukowcu Elżbieta Wieczorek (71 l.), działaczka Solidarności ze starogardzkiego Elektronu w latach 1981 - 1983 była, po ciężkich przeżyciach w więzieniu na Fordonie, na "internie" w Gołdapi. Z powodu choroby zwolniono ją wcześniej - musiała się leczyć w szpitalu. Schorowana mieszka w koszmarnych warunkach i nie wystarcza jej na chleb.





W zeszłym roku otrzymała 100 zł w kopercie na wyjazd do Warszawy na zjazd internowanych. Liczyła na pomoc materialną, która obiecała jej pani minister Radziszewska. Na imprezie w Zamku Królewskim otrzymała... książki - wspomnienia internowanych z Gołdapi i inne ambitne solidarnościowe pozycje.
- Wszystko, co kiedyś kochałam, polskiego orła, polską flagę, zostało we mnie zniszczone, zabrane przez no... TO - mówi. - TO już nie ma nawet nazwy... Nawet się nie wie, jak zrezygnować z obywatelstwa...

Czytaj jutro reportaż o Elżbiecie Wieczorek, internowanej do końca życia, kompletnie zapomnianej, pomimo że Bogdan Kruszona nakręcił o niej film.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz