piątek, 25 marca 2011

Nie wyrzucajcie kogutów



Wstępniak

Objeżdżam szkoły. Mówię na lekcjach o reporterce. W Bytoni, Kokoszkowach, Mirtkach, Osieku i innych miejscowościach opowiadam o otaczającym nas niby zwyczajnym świecie. O tym, że warto dostrzec jego piękno, znaleźć ślady historii, odkryć źródła rzeczki, opisać, uwiecznić. W trakcie zajęć dowiaduję się, kto jeszcze lubi pisać, rysować, robić zdjęcia. Przekonuję, że otaczająca nas rzekomo szara rzeczywistość jest ciekawsza, niż ta w grach komputerowych, TV czy na Facebooku.

Gdy wchodzę do klasy, od razu odżywa we mnie belfer. Ciągle jednak nie mogę się przyzwyczaić, że 45 minut to nie godzina i stąd te moje lekcje nigdy nie są dokończone. Po wejściu do sali zwracam uwagę, według jakiego klucza rozlokowani są uczniowie.

Czasami zdarzają się zabawne sytuacje. W jednej z nich siedzieli z przodu, ławka w ławkę, z małym - dosłownie (podstawówka) - wyjątkiem. Pod ścianą samotnie usiadła obrażona na cały świat dziewczynka. Przesadziłem ją do trzeciej środkowej ławki. Ciągnąłem opowieść o przygodach, jakie spotykają reportera podczas działań operacyjnych. Uczniowie słuchali jak zaczarowani. Tylko ta drobniutka dziewczynka rysowała koguta. Powstawał piękny, kolorowy, zupełnie jakby w ruchu, choć na kartce w kratkę.

Przerwałem opowieść i zbliżyłem się do jej ławki. " Przecież słucham!" - rzuciła naburmuszona dziewczynka. "Rysuj dalej" - szepnąłem. Myślała, że kpię. Po tym co jakiś czas zerkałem, by zanotować okiem niezwykły proces tworzenia. Kogut piękniał i piękniał, nabierał ruchu, życia, zupełnie jakby chciał wyskoczyć z kartki.

Zabrzmiał dzwonek. Dzieci, czując niedosyt, otoczyły mnie przy biurku, żeby obejrzeć magiczne przedmioty, jakich używam w trakcie wykładów, i jeszcze o to czy owo zapytać. Nagle mi się przypomniało. "A gdzie ta dziewczynka z kogutem?" - zapytałem. Po chwili ją sprowadzono. "Gdzie masz koguta?!". "Wyrzuciłam do kosza na śmieci". Śmiesznie to wyglądało: zaczęliśmy w nim grzebać szukając rysunku. Znalazł się, ale niestety, bardzo już wymiętolony. Kogut poszarzał, zdechł, przestał istnieć jako dzieło oraz dowód rzeczowy minionej już niby DAWNO lekcji.

Coś z nami jest nie tak, że nieraz mówimy o tym, co było przed chwilą jak o odległej historii. Żyjemy w czasie teraźniejszym nie dostrzegając, że to tylko maleńki w nim przystanek... Więc kogut został wrzucony z powrotem do kubła. Chciałbym, żeby w czasach, gdy wczoraj już dzisiaj tak prędko staje się historią, "Zielony Autobus" nie był takim wyrzuconym kogutem dziewczynki. Nie wyrzucajcie go, proszę, do kubła na śmieci. Nie wyrzucajcie kogutów, pamiętników, gazet, zdjęć i mnóstwa innych rzeczy. Może czasami w jakichś chwilach do nich powrócicie i zrozumiecie, pędząc w tym dzisiejszym szalonym ekspresie czasu, że, no tak, przecież tak było, że ja dzisiaj, teraz, w tej chwili, właściwie jestem chwilową kontynuacją tamtego ja w czasie przeszłym.

Tadeusz Majewski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz