Wybieramy się na reporterską wyprawę do Radziejewa, mając notatki dotyczące historii wsi. Notatki - punkty:
1. Gorzelnia parowa z młynami i cegielnia przy Jeziorze Borzechowskim Wielkim.
2. 17 poniatówek, z których w okresie okupacji 7 zniszczyli Niemcy.
3. Ludwik Chojnacki - przodujący chłop w 1956 r.
4. Budowa pawilonu handlowego GS w latach 1965 - 66.
5. Kronika szkolna prowadzona od 1889 r., a więc od czasu powstania placówki. Grodzisko średniowieczne istniejące od VII w. na półwyspie Jeziora Raduńskiego, 1,5 km od centrum wsi.
6. Cmentarz z około 1800 r. o nagrobkach z polskimi napisami w lasku między Radziejewem a Suminem.
7. Legendy o Jeziorze Raduńskim.
8. 300-letni dąb na polu pana...
Na boisku już kopią
Jest piękna sobota, pachnie już wiosną. Od czego tu zacząć? Od cmentarza. Z asfaltu ruszamy błotnistą drogą obok lasku na Sumin. Za laskiem na boisku grupka młodzieży kopie piłkę. Pod murawą zaczynają też kopać krety. Przy boisku stoi oddany jesienią ubiegłego roku imponujący obiekt świetlicy.
- Baczność panowie! Proszę przerwać grę i ustawić się do zdjęcia, ale tak, żeby za plecami widać było świetlicę.
W ten sposób powstaje fotka na pierwszą stronę "Kuriera".
Baczność panowie, robimy zdjęcie na jedynkę do "Kuriera". Za plecami przedwiosennych piłkarzy budynek świetlicy. Fot. Tadeusz Majewski
Budynek świetlicy w całej okazałości. Fot. Tadeusz Majewski
Hyrchacz
Ruszamy dalej. Droga wiedzie pod górę i się rozdwaja - w lewo do dużego na oko gospodarstwa, prosto - wchodzi w wąwóz, budzi nieufność. Akurat obok świetlicy przechodzi jakaś pani. Mówi, że owszem, przy tej drodze na Sumin jest jakiś lasek i może jeszcze zachowało się coś z cmentarzyka. Z tym że ona nie radzi dalej jechać, bo można się zakopać w błocie i nie wrócić. Więc zawracamy.
Przy sklepie pani Rueck również opowiadają o cmentarzu, ale znajduje się on w tym lasku tutaj. Nazywają go hyrchacz. Coś się wyraźnie nie zgadza. Józef Milewski nie napisałby w 1968 r. "w lasku między Radziejewem a Suminem", a po prostu w lasku w Radziejewie. Pojawia się pani sołtys. Zaprasza do siebie. Reportaż się rozwija.
Babcia Frania zabrała wspomnienia
Arleta Rueck nie zna odpowiedzi na większość pytań, jakie mamy zapisane na kartce. Zupełnie zrozumiałe, wziąwszy pod uwagę jej wiek. Cmentarz, he(y)rchacz, pamięta z dzieciństwa. Będąc dziećmi zachodzili tam popatrzeć na groby, przeżyć dreszczyk emocji jak to na starym cmentarzu. Ale to były groby ewangelickie. Cmentarzyk niemieckiego właściciela radziejewskiego majątku Gramsa.
Arleta Rueck przed swoim sklepem. Fot. Tadeusz Majewski
O grodzisku i innych sprawach z przeszłości na pewno opowie Bożena Kromer, która przygotowywała materiał o Radziejewie do Programu Odnowy Wsi, również część historyczną. Ktoś też pisał pracę licencjacką na temat wioski, na pewno też i o grodzisku. Pytamy dalej, zapisujemy odpowiedzi. Liczba ludności - około 350, dla porównania w 1965 r. - 229, a więc urosła. Szkoda że nie przyjechaliśmy wcześniej - miesiąc temu zmarła babcia Frania - Franciszka Obrau. Miała 94 lata i sporo pamiętała. Zabrała do grobu wspomnienia, jakich już nikt tutaj nie ma. A ci dzisiejsi najstarsi mają 84 - 85 lat.
Pani sołtys woli mówić o czasach współczesnych. Za kilka dni odbędą się wybory sołtysa i rady sołeckiej, warto więc zrobić podsumowanie. Ale my jeszcze pytamy o sklep GS-owski. I o jej, drugi w historii Radziejewa. W którym roku go otworzyła. Arleta Rueck musi "po dzieciach policzyć". W czerwcu 2003 roku urodziła się Karina, Klaudia rok wcześniej... Sklep istnieje od 7 lat.
Największa inwestycja i mniejsze
Największą inwestycją we wsi, zrealizowaną za czasów jej dwóch kadencji, jest niewątpliwie pobudowanie obiektu świetlicy środowiskowej, tej stojącej przy boisku. Wcześniej świetlica mieściła się w starym budynku poszkolnym, obecnie wystawionym na sprzedaż. W nowym budynku, oddanym do użytku 13 listopada 2010 roku, pracuje pani Krystyna Kowalska. Świetlica powstała dzięki uczestnictwu Radziejewa w Programie Odnowy Wsi. Budowa była częściowo finansowana ze środków unijnych.
Co jeszcze... Ruszyła w Radziejewie kanalizacja. To znaczy, jeszcze jej nie widać, ale jest już po przetargu i pozwolenie na budowę. Kolektor pobiegnie od berlinki przez Radziejewo wzdłuż szosy. Za zakrętem pójdzie wzdłuż drogi na Białachowo. W przyszłym roku ma być już wszystko gotowe. Co jeszcze... W ostatniej kadencji zamontowano dodatkowych 13 lamp. Dotyczy to całej wsi, która składa się z kilku jakby osiedli: "centrum - bloki", "pod Sumin", "pod Białachowo", "na Szteklin" - ale tam nikt nie mieszka, a ziemia podlega już pod gminę Lubichowo, "pod miasto", czyli do berlinki. Dotąd nikt we wsi jeszcze nie rzucił tematu - nazwać ulice, więc takie określenia.
Pani Arleta chciałaby podziękować za te lampy i inne dokonania tacie Krzysztofowi Surówce - radnemu Rady Gminy Zblewo i wicewójtowi Arturowi Heroldowi, bo w gminie to jego "działka". W ogóle we wsi zmienia się dużo. Jest nowy proboszcz ksiądz Adam Kapelusz, z którym się bardzo dobrze współpracuje. Działa niezwykle prężnie. Wymienił już na kaplicy Miłosierdzia Bożego eternit na blachodachówkę, wymalował ją, jak tylko przyszedł. Świetnie prowadzi też msze dla dzieci, umie je zainteresować.
A może zrobić coś z laskiem?
W centrum wsi, przy blokach, znajduje się parking, a przy nim tereny zielone. Pani sołtys ma nadzieję, że w końcu mieszkańcy bloków dołączą do członków rady sołeckiej, którzy te tereny porządkują. Mieszka tam 36 rodzin w ramach wspólnoty. Gdyby na przykład jedna rodzina raz na dwa tygodnie zajęła się tym centrum, to by nie kosztowało tyle pracy ciągle tych samych osób.
Rysujemy na kartce plan Radziejewa. Widać na nim wyraźnie, jak bardzo wioska jest niespójna. Ot choćby lasek, w którym kryje się jeszcze niezbadany przez nas hyrchacz, odcina centrum rekreacyjno-sportowe z boiskiem od centrum wsi. Pani Arleta nie wie jednak, czy mogliby ten lasek uporządkować. Z pewnością należy do Lasów Państwowych. Gdyby się za to zabrali, mogłoby się to skończyć jak wtedy, gdy robili plażę nad Jeziorem Borzechowskim Wielkim. Skończyło się na prokuraturze i wielkim rozczarowaniu, że tak to może być - kara za realizację wydawałoby się zupełnie osiągalnych marzeń.
Lasek to może temat na przyszłość. Na dziś ważniejsza jest droga na Sumin, do świetlicy. W okresach roztopów i deszczów robi się koszmarne błoto, a woda spływa do centrum wsi. Pani sołtys liczy na to, że w nowej kadencji ta droga zostanie porządnie utwardzona, z odprowadzeniem wody. Tym bardziej, że jest ruchliwa. Nie tylko prowadzi do świetlicy, ale i na boisko, gdzie gra przecież Orzeł Radziejewo, od lat gromadzący wielu kibiców. Świetlica cieszy się sporym zainteresowaniem. Poza tym wieś wynajmuje ją na urodziny, osiemnastki, spotkania. Swoje miejsce mają wreszcie w tym obiekcie piłkarze. Dotychczas przebierali się w starym kontenerze i było im wstyd.
Prawie 90 działek
Czy Radziejewo będzie się rozwijać w szybszym tempie? Cała nadzieja w tym, co zrobi Agencja Własności Rolnych Skarbu Państwa. Ma 20 hektarów ziemi ze sporządzonym już szczegółowym planem zagospodarowania terenu nad Jeziorem Borzechowskim Wielkim. Chciała sprzedać jednemu deweloperowi, ale nic z tego nie wyszło. Może, po niepowodzeniach, te około 90 działek agencja będzie sprzedawać pojedynczo i wreszcie ludzie zaczną tam budować. Miejsce jest niezwykle atrakcyjne z uwagi na położenie, a przecież będzie jeszcze i kanalizacja.
Gadu gadu
Są więc nowe propozycje, zwłaszcza pod adresem młodzieży. Tylko, że od czasu naszej ostatniej rozmowy sporo się tu też zmieniło pod innym względem. Prawie wszyscy już mają we wsi internet, w więc gadu gadu i różne portale, i niestety po południu już nikt nie łazi po wsi. Gdy pani Arleta miała 12 lat, a mąż 14 (znają się od podstawówki: mąż nosił jej do szkoły w Zblewie tornister), większość czasu spędzała na dworze, na rowerze, przy pracach, zgarniając rzęsę dla kaczek, wyrywając mlecze dla królików. Młodzi budowali też jakieś ziemianki - bunkry, nad jeziorem odbywały się spotkania, a teraz panuje cisza. Sama jest na Facebooku i na Naszej Klasie, i wie, jak bardzo to wciąga. W końcu dojdzie do tego, że z sąsiadem, który mieszka za ścianą, będzie rozmawiać przez internet i jak na Zachodzie, gdzie - żeby kogoś odwiedzić, trzeba się dokładnie umówić, zapowiedzieć.
Grodzisko
Bożena Kromer jest nauczycielką w szkole w Borzechowie. Wyjmuje książeczkę, w której napisano o historii Radziejewa. Nas jednak interesuje bardziej to, co ona zna i pamięta sama - cmentarz, grodzisko, kronika, dąb - takie na dziś są nasze kroki siedmiomilowe.
Cmentarz znajdował się w lasku w Radziejewie. Ze 30 lat temu był bardzo widoczny. Obecnie lasek zgęstniał i wszystko pochłonął. Ze 30 lat o to miejsce dbano, podobnie jak i o park przydworski, gdzie mieszkańcy Radziejewa chodzili na spacery i gdzie faktycznie, zgodnie z opisem Milewskiego, rosną egzotyczne drzewa.
Bożena Kromer z książeczką, w której opisano historię Radziejewa. Fot. Tadeusz Majewski
Co jeszcze zgadza się z notatkami. Przy drodze na Białachowo nadal stoi już bardzo stary dąb. W 1968 r. miał ok. 300 lat, więc teraz ok. 350. I grodzisko... Pani Bożena była tam wiele razy. Jest pewna, że kiedyś istniało, choć dziś o tym mówi raczej wyobraźnia niż konkretne informacje. Wyobraźnia, bo teren tam jest taki, że wszystko pasuje. Widać, że to nie mogło być naturalnie ukształtowane. Niestety, nie można tam w ogóle dojechać. Co do cmentarzy... Przy drodze na Białchowo też jakiś jest - resztówka.
Ogromny kamień na hyrchaczu. Fot. Tadeusz Majewski
Napisy pod mchem
Robi się szaro. Łazimy po lasku w poszukiwaniu grobów. Są betonowe podstawki - kilka. Typowe dla grobów ewangelickich. Nic więcej, żadnych nagrobków, tablic, rozczarowanie. I nagle wśród szarych pni drzew dostrzegamy kamień. Jest tak wielki, że zapewne nie było siły go wytoczyć, ukraść. Mech na kamieniu i czas sprawiły, że napis jest nieczytelny. Próbujemy odczytać palcami, ale bez efektu. Robimy zdjęcie. Może fotka po wyostrzeniu zdradzi dokładniej, co napisano.
Ciekawski
Ogromny spichlerz w Radziejewie rzeczywiście przypomina zamek. Szkoda, że ten bardzo interesujący pod względem architektury budynek jest niedostępny do zwiedzania. Fot. Tadeusz Majewski
A co tu robicie na hyrchaczu - pyta zaciekawiony pięćdziesięcioletni mężczyzna. Po chwili ciągnie swoją opowieść - o sprzedanym majątku, wielkim i pustym dziś spichlerzu, przez niektórych nazywanym zamkiem, gorzelni, z którego ktoś w biały dzień wywozi złom, o sprzedanym pałacu, podobno neoklasycystycznym z pierwszej połowy XIX w., w którym nikt nie mieszka. Jeżeli ktoś kiedyś kupił i obiecywał pracę - zauważa - to powinien być teraz z tego rozliczony. A kupił, ma i nie ma go, a wieś na zawsze straciła.
Tadeusz Majewski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz