środa, 23 marca 2011

O bibliotece, wampirach i fryzurze irokez punk w Bobowie

W Gminnej Bibliotece Publicznej w Bobowie - jak to w bibliotekach - jest ciepło, cicho i przytulnie. Ręce aż się proszą, by sięgnąć po jeden z 10 725 woluminów. Dlaczego więc ręce nie sięgają?

Z szefową biblioteki Reginą Błąk rozmawia Tadeusz Majewski.




- Od kiedy prowadzi pani tę bibliotekę?

Od 1 kwietnia 1989 roku.

- Gdy ostatnio rozmawialiśmy, a było to z 5 lat temu, była pani zadowolona z czytelnictwa. Teraz, sam to obserwuję, wszystko się gwałtownie zmienia, w bibliotekach też. Czy widać u pani spadek czytelnictwa?

- Tak, jest widoczny spadek i to zdecydowany. Przyczyny są oczywiste. Wszystkiemu winien internet. Młodzi idą na skróty. W internecie mają gotowe opracowania, a nawet wypracowania. Jest wielu takich, którzy ściągają z internetu. Dziś do biblioteki przede wszystkim przychodzą "na komputer", "na internet". Interesują ich gry komputerowe, o wiele mniej książki. Niestety, taka jest rzeczywistość.

- Ale czytelników jeszcze pani chyba ma...

- Mam około dwustu zarejestrowanych czytelników. Coraz mniej. Zlikwidowałam nawet punkty biblioteczne. Kiedyś było ich 5, potem zeszło do 3, a teraz już nie ma. Zostawiłam tylko wydania encyklopedyczne w świetlicach wiejskich w Jabłówku, Grabowie i Wysokiej.

- Czyli przez te kilka lat mieliśmy do czynienia z powolnym procesem odchodzenia od książki.

- Nie powolnym. Ten proces przebiega bardzo szybko. Rozpoczął się kilka lat temu i trwa. Dziś to brzmi jak legenda, ale kiedyś jechało się z biblioteki sankami z workami pełnymi książek. Wypożyczali i czytała cała rodzina. Oczywiście w czasach, gdy nie było innych mediów.

- Pomówmy jeszcze o tym procesie. Jak to wygląda w liczbach?

- Jeszcze stosunkowo niedawno w ciągu dnia bibliotekę odwiedzało od 30 do 40 osób, zdarzały się dni, że nawet 60, a teraz 20 i poniżej... Może nie wszystko jest przez internet. Na pewno wpływ ma zmiana lokalizacji szkoły. Kiedyś w tym budynku były klasy I - III i dzieci przychodziły. Dużo było wypożyczeń dziecięcych. A teraz młodzież uczy się w nowej szkole. Wsiada w autobusy i hajda do domu.

- Czy twych dwustu czytelników da się jakoś scharakteryzować? Czy to może jakieś czytające jeszcze pokolenie?

- Nie da się ich w ten sposób określić. Są osoby starsze, nawet panie, które mają 86 i 84 lata. Są czytelnicy w przedziale wiekowym 40 - 60 lat. Są dzieci i młodzież. Wśród nich znajdują się jeszcze autentycznie czytelnicy.

- Co czyta młodzież?

- Młodzież to tylko wampiry i inne wymyślone tytuły. Te wampiry to zapewne pod wpływem filmów.

- A panie?

- Panie czytają romanse.


Kartka jest kartką, książka książką. Wygląd, okładka, zapach, to wszystko człowieka intryguje.

- Mówi pani, że to szybki proces. Co czeka takie biblioteki, jak ta?

- Nie wiedzę takich bibliotek przyszłościowo. Są już biblioteki cyfrowe. Można wejść do sieci i czytać książkę przez internet.

- Czy taki sposób czytania się pani podoba?

- To zupełnie inny odbiór książki. Moim zdaniem gorszy, bo kartka jest kartką, książka książką. Wygląd, okładka, zapach, to wszystko człowieka intryguje. Czytanie w komputerze to już nie jest to. Poza tym czytanie w internecie męczy.

- Czy są jeszcze jakieś ponadczasowe pozycje?

- Nie ma. Dzieje się tak, że jakiś bardzo głośny tytuł prędko ulega zapomnieniu. Przykładem jest Harry Poter.

- Harry Potter! To co dopiero mówić o naszych klasykach? Czy ktoś wypożycza Żeromskiego, Sienkiewicza, Reymonta, Orzeszkową, Kraszewskiego?

- Tylko wtedy, jeżeli to lektury: "Przedwiośnie", "Syzyfowe prace", "Ludzie bezdomni". Ale "Krzyżaków" wypożyczają już rzadko. Kanon lektur się zmienia. Dziś jest Sapkowski, Terakowska, Schmidt. Dąbrowska, Orzeszkowa, Sienkiewicz, Żaromski prawie nie istnieją. Wchodzi nowoczesność. Fantasy i wampiry. Ale to pewnie też prędko przeminie. Czas popularności książki jest coraz krótszy.

- Może trzeba kupować już eBooki?

- Otrzymuję oferty zakupu eBooków. Ale nie jestem do tego przekonana. Jak na razie to normalna płyta - lektor czyta i słuchasz. W mp3e wstawi i czyta. Wyręczanie na każdym kroku.

- Chcę napisać kolejną książkę. Czy może mi pani doradzić, o czym ma być i jak ma być napisana, żeby ją czytano? O wampirach w Bobowie?

- Wampiry w Bobowie? O Boże, nie! Science fiction? Też nie. O życiu. Jakaś saga o życiu. Ale sag też nie czytają. Nie wiem. Może książka napisana prostym językiem, z niekonwencjonalnym bohaterem.

- Tak to się prędko zmienia. Jak pani myśli, ile jeszcze czasu - hmm... zostało?

- W jaką stronę to pójdzie? Nie chciałabym dożyć czasów, w których by zanikła papierowa książka.

Aaaa.... jeszcze. Oczywiście zapowiedziana w tytule fryzura irokez. Na zakończenie naszej rozmowy do biblioteki wszedł młodzieniec z interesująca fryzurą. Chłopak ma na imię Dawid. Powiedział, że to irokez. Kiedy stwierdziłem, że to nie irokez, bo irokezy to widziałem jesienią w Brukseli i były bardzo "czubiaste", odparł, że jego irokez jest punk. Popatrzcie.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz