niedziela, 7 października 2012

ANNA ELAS - MŁODZI-STG. Biegnę potrącając złote kolby (impresje z Dużych Krówien)

Wiatr spycha nas na teren wyjątkowy. Ogromne, soczystozielone łąki pośród Borów Tucholskich, jakby przykryte namiotem błękitnego nieba. Duże Krówna. Każdy jest zachwycony urokiem tutejszych okolic. Cierpliwie stojące lasy, w nich gdzieniegdzie polany o najróżniejszych barwach, w zależności o pory roku i dnia. Przy Krównach pole kukurydzy. Biegnę potrącając złote kolby. Po chwili roztacza się przede mną zboże. Biegnę dalej. Ruch daje mi wiele radości. Czuję się wolna. Docieram do mojego ukochanego miejsca - stawu. Pochylając się z lekka widzę swoją twarz oraz… żabę. Akurat wystawiła łepek. Roi się od komarów i muszek....


No i zachód słońca. Jest zupełnie inny niż w miastach. Intensywnie wpatruję się we wszystko, co mnie otacza, aż bolą mnie oczy. W to wszystko, czym natura obdarzyła hojnie Duże Krówna. A to wszystko łączy jeden mianownik: cisza… błoga, miękka, nieruchoma cisza. Wszystko - tak się wydaje - tu nieruchomieje i śpi. Złudzenie. Krówna kipią życiem.

Mieszkańcy wsi. Domu z czerwonej cegły państwa M. Na pozór cicha para starszych ludzi - babcia Małgorzata i dziadek Kazimierz. Wydawałoby się, że w tej ciszy i harmonii tutejszej natury doskwiera im samotność. Nic podobnego. Babcia codziennie troszczy się o zwierzęta, a dziadek coś struga w drewnie bądź idzie nad stawek do ryb. Każdą godzinę coś im wypełnia. Godzinę, godziny, dni, miesiące. Ta ich harmonia zmienia się radykalnie, kiedy niespodziewanie przyjeżdżają córki oraz ich jedyny syn. Każda z córek przyjeżdża ze swymi bardzo głośnymi wnukami i wnuczkami. Słychać ich aż na końcu wioski. Znak, że oto pani K., J., E. oraz pan K. przyjechali w odwiedziny. Dziadkowie wręcz skaczą z radości (choć po kilku dniach i tak z niecierpliwością będą czekać na ich wyjazd, na powrót spokoju Borów).

Gwar i niesamowity hałas towarzyszą rodzinie od wczesnego ranka. Co logiczne, dziadek wstaje pierwszy i budzi wszystkich donośnym tupaniem nóg oraz niebywale wysokim tonem głosu. Wszyscy się cieszą, że dzięki wyrozumiałości kochanego dziadka pospali w sobotę aż do 7. Mógł przecież zbudzić ich o 6 albo i 5. Słychać brzęk kubków i odgłos parzącej się herbaty. To jakby sygnał, by biec do stołu. Wszyscy zasiadają i zaczynają jeść. Nie wygląda to na typowe śniadanie. Toczy się żywa dyskusja. Kobiety rozmawiają na temat obiadu, mężczyźni wolą tematy mocniejsze.

Dom. Jest duży. Spokojnie mieści ze dwadzieścia osób. Ale - jedna łazienka…Nic dziwnego, że przed drzwiami stoi kolejka do porannej toalety. Masz szczęście, jak jesteś numerem pierwszym. Pod warunkiem, że nie wepchnie ci się młodszy kuzyn. Czas dozwolonego pobytu - całe 5 minut. Jeżeli jesteś dłużej, to cała rodzina zaczyna krzyczeć przed drzwiami.

Już po śniadaniu. Zadanie bojowe: wyprowadzić i pasać krowy na wielkiej, zielonej łące. Zadanie dla osób cierpliwych, czyli najmłodszej córki, pani K. Idzie dzielnie, swobodnie wyprostowana. Śpiewa, a raczej fałszuje. Wyprowadza krowy, siada na kocyku i pilnuje. Oczywiście każde łaciate stworzenie ma swoje imię. Pani K. uwielbia Beczusię. Krówka jako jedyna nigdy nie stoi w jednym miejscu. To z nią są największe problemy. Najlepsza do głaskania jest potulna i zawsze uśmiechnięta (tak, tak - uśmiechnięta) Mućka. A Dunia jest najbardziej leniwa. I tak oto siedzi najmłodsza córka Kazimierza i obserwuje. Nie trwa to jednak zbyt długo, gdyż byłoby za nudno i cicho. Córunia zaczyna biegać po łące i udawać, iż jest kowbojem. Jej rumakiem staje się brązowy badyl. Natomiast najstarsza córka zachowuje się niczym dama. Spaceruje sobie po królestwie drzew. A najbardziej cicha jest panna E. Przez całe wolne popołudnie przygląda się naturze.

Tymczasem na podwórku dziadków rządzą dzieci. Kłócą się i krzyczą. Po prawej stronie rodzeństwo biega za kurami. Zabawa w kto prędzej złapie. A gdy już ktoś złapie, to słychać w całej wsi krzyk triumfu. Wnuczki, które przecież już studiują, zabawiają się wcale nie gorzej od młodszego pokolenia. Są w wielkiej stodole zamykającej podwórko Państwa. Wpadł im do głowy pomysł, by wejść na największy "szczyt " i skakać na siano. Przy czym plotkują na temat mody i kosmetyków. Nad tym wszystkim pieczę sprawuje średnia wnuczka - panna A. Istny z niej pomieszaniec. Strasznie niesforna, ale zarazem opanowana i czujna. Zdarza się, że dopada ją nuda, więc wpada na przykład na pomysł, by wyczyścić garnki babci. Zmierza ku kuchence, bierze szmatkę, czyści. W pewnym momencie schyla głowę ku ziemi. Dostrzega na jasnej podłodze mysz. No i po chwili wie o tym cała wioska. Nawet panna K., która pilnuje krów, słyszy krzyk dziecka. Krzyk jest tak niesamowicie wysoki, że z szafek wypadają wszystkie szklanki i oczywiście się tłuką. Podobnie ozdobne talerze, które wieńczyły szczyt szafki. Po chwili szklanki i talerze stają się skorupami na śmietniku. I oto nadchodzi brygada pomocnicza składająca się z poważnych tatusiów i wujków. Cicho się naradzają i dochodzą do wniosku, że należy na to potwornie niebezpieczne zwierzę zastawić pułapkę. I zastawiają

Nadchodzi pora obiadowa. I znowu jak rano wybucha przy stole gwar. Głównym tematem nie jest ani polityka, ani co zrobiła ciotka ciotki, lecz starcie się dziewczyny A. z miejscowym potworem. Raz po raz wybucha śmiech.

A zaraz po obiedzie nastaje bardzo tajemniczy i nieprawdopodobny w mieście u dziadków i jej córek z rodzinami czas drzemki. Wszyscy czują się syci. Leżąc swobodnie układają wielkie brzuchy i tyłki. Wszyscy drzemią. Mieszkańcy Krówien przyjmują to z ulgą. Wiedzą, że mają dwie godziny spokoju. Wiedzą też, że po tych dwóch godzinach goście wstaną z dodatkową energią. Tak też się tak dzieje. Obszerny ogród dziadka Kazimierza wieńczą krzaki malin i czerwonych porzeczek. Młodzi otrzymują zadanie: zebrać to wszystko, by przed kolacją zrobić sok. Zaczynają w szalonym tempie, ale nie zapominają o dyskusji. Panie O. i M. kontynuują tematykę ze stodoły, panienki K. i A. rozmawiają o przygodach, które spotkały je podczas ostatniego weekendu w mieście, natomiast młodsi kuzyni jak zwykle o coś się kłócą. W końcu to bracia bliźniacy. Jednemu z braci spadają z kubełka maliny na grunt. Dziwnym trafem jedna z malin spada na M., a dokładnie na jej ulubiony biały ciuszek. Gniew młodej studentki jest wielki. I oto znów cała rodzina dowiaduje się o tragedii. Nie reaguje jedynie ukochana ciotka J. gdyż jest to norma.

W głowie studentki powstaje plan. Ze swego słoika bierze kilka malin i rzuca centralnie w Ł. A ten nie może przecież być gorszy i oddaje siostrze. Pech. Zamiast trafić w M. trafia w O. To wywołuje wielką wojnę na owoce. Każdy jest na swoim froncie. M. chowa się za jabłoniami, O. za krzakami dzikiej róży, K. za grządkami kapusty, a panna A. za murem domu. I tak oto rozpoczyna się wielka w dziejach rodziny bitwa poziomkowo-malinowa! Zapamiętajcie datę - proponuje A. Wszyscy jednomyślnie się zgadzają. Dzień lipcowy roku 2011. Bitwa kończy się zawarciem traktatu, w myśl którego każdy/każdemu myje brudne ciuchy.

Wieczór. Wszyscy się bawią. W chowanego. Trzeba się samemu "zaklepać" przy murku w bramie wjazdowej. Ciemno. Jedynymi źródłami światła są księżyc i lampa na pobliskim chodniku. Szuka najstarsza. Ujawnia się jej słaba orientacja. Nie może nikogo znaleźć, mimo że wszyscy pochowali się w jakże banalnych miejscach (niektórym wystawały nawet głowy i palce). Trwa jednak głucha cisza. Nikt nie chce się dać znaleźć jako pierwszy (znaleziony jako pierwszy i zaklepany szuka w następnej rundzie). Nagle. Oto z dala z krzykiem biegnie ku poszukującej M. najmłodsze dziecko trzymając się za kolana. Kochana Z. krzyczy na całe podwórko: Chce mi się pisiu! Niestety wszyscy, krztusząc się od śmiechu, wychodzą. I oto w ten sposób kończy się gra - wspólnym śmiechem i śpiewem, a raczej fałszowaniem.

I kończy się dzień u Szanownych Państwa M. Mnóstwo krzyku jak na kilkanaście godzin. Pomyślmy, ile go będzie, i śmiechu też, przez cały tydzień, bo tyle czasu planuje pozostać w Dużych Krównach rodzina.

Anna Elas - uczennica II LO im. Ziemi Kociewskiej w Starogardzie Gdańskim. Profil humanistyczny.
Zainteresowania: przedmiot j. polski, historia i mitologia grecka,
Hobby: Szkicownie,malowanie. Kibic Polpharmy Starogard Gd.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz