czwartek, 18 października 2012

TADEUSZ MAJEWSKI. Urodziłem się wśród danieli - cz. I

Na razie pojedynczymi sztukami są zainteresowani leśniczy. Ale to pójdzie prędko, jak z hodowlą strusi...
(1.10.2007)


Urodziłem się wśród danieli

Leśniczy Jan Ciarkowski idzie z wiadrem przez podwórze, do wysokiego ogrodzenia. Wchodzi, wysypuje na glebę jabłka. Zwierzęta zbliżają się jakby z ociąganiem. Z daleka, z łąk, z olbrzymiej zagrody, która zda się nie mieć końca, biegną potężne... byki? Nie, nie, to krowy. Ufff, to krowy, bo mają wymiona. Ciarkowski rzuca w nie jabłkami, żeby nie przeszkadzały w posiłku danielom. Pół godziny później za wysoką siatkę wchodzę i ja. Też mam wiadro. Chrzęszczę wielkimi ziarnami kukurydzy w dłoni. Podchodzi. Tylko on. Inne są zbyt płoche. Wyciąga smukły pysk i żre. To jest zachwyt, kiedy dzikie zwierzę ufnie - nieufnie tak się do Ciebie zbliży.

Wspomnienie z dzieciństwa
Jesteśmy w Karszanku - lesie. Leśnictwo Karcznia, Nadleśnictwo Lubichowo.
Leśniczówka - jak te nasze tutaj, borowiackie - jak malowanie. Z czerwonej cegły, duża, z dwoma wejściami po obu stronach. Jedno z napisem SOŁTYS, drugie - z napisem LEŚNICTWO. I ten las dookoła. I olbrzymi jak epoka świerk.
- Ojciec mój, Klemens, był leśniczym w Nadleśnictwie Dąbrowa (Leśnictwo Borsukowo) koło leśnictw Jeżewa i Lipinek, przy drodze na Osie - mówi Jan Ciarkowski. - Wychowywałem się w leśniczówce. W tamtych lasach było bardzo dużo danieli. W jednym leśnictwie dochodziło do stu sztuk. Każdego ranka widziałem, jak wokół leśniczówki pasie się ich ze trzydzieści. To był dopiero widok! Można powiedzieć, że młodość spędziłem wśród danieli.

Przywieźli je Niemcy
Oglądamy pokój. Na wielkiej ścianie mnóstwo myśliwskich trofeów. Jak to u myśliwego. Pasują do drewnianego sufitu, licznych drewnianych przedmiotów. Poroża - danieli, jeleni, saren... Okazuje się, że to zupełnie inne zwierzęta. O tym trochę niżej. Najpierw - skąd w Borach Tucholskich wzięły się daniele.
- Mój ojciec, przedwojenny leśniczy, opowiadał mi, że sprowadzili je do dwóch zagród w Nadleśnictwie Dąbrowa Niemcy. Było to pod koniec rozbiorów. Sprowadzili do introdukcji. W wyniki działań wojennych rozeszły się z tych zagród i zamieszkały w lasach w promieniu do 30 kilometrów wokół wsi Lipinki, Osie, Warlubie, gdzie są do dzisiaj.
Żona pana Jana, Alicja, przynosi bogatą literaturę. Jest nawet kolorowy album ze ślicznymi fotkami tych zwierząt. Teraz wykład nie będzie już tylko z głowy.

Daniel to zwierzę parkowe
- A tak w ogóle do Europy przywieziono je z Azji, ściśle mówiąc z Iraku - ciągnie dalej leśniczy. - Przede wszystkim do Anglii, do tamtejszych przypałacowych parków. Bo daniel to zwierzę parkowe. Ma ładne łopaty, jest cętkowany, robi wrażenie... A skąd się wzięły u mnie? Widok tego stada, które pasło się o poranku pod naszym domem, tak utkwił mi w pamięci, że postanowiłem zrobić sobie w naszym leśnictwie małe zoo z danielami.
A mówił pan, że żyją w lasach wokół Osia. Toż to bliziutko. Nie chcą się rozmnożyć tutaj?
- To prawda, że bliziutko. Dochodzą nawet z tamtej strony do Kałębia (wielkiego jeziora - 470 ha), jezior Słone i Czarne, ale nie przechodzą na drugą stronę. Nawet gdy jest najcięższy mróz. Te jeziora są dla nich naturalną przeszkodą. Poza tym nasze tereny im nie odpowiadają. Tam mają typowe suche bory, a tutaj, za Kałębiem w stronę Skórcza, lasy mieszane. Tam mają odpowiedniejsze warunki. Jednak to zwierzęta stepowe, lubią jeść rośliny suche, porosty, mchy, chrobotek... Zwierzęta, jakie czasami widzimy na naszych polach i w lasach, to nie daniele, a sarny i jelenie. Czym się różnią? Przede wszystkim wagą i porożem. Jeleń byk waży 250 kg, daniel - do 70 kg. Sarna kozioł - najmniejsza ze zwierzyny płowej - waży do 25 kg. A poroże jeleń ma okrągłe, a daniel jak łoś.
Tadeusz Majewski

Za piątkowym wydaniem Dziennika Bałtyckiego

Część II reportażu - przejdź





1. Jan Ciarkowski kusi daniela jabłkami. Fot. Beta Włoch
2. Lulek podszedł do mnie i żarł mi z ręki. Fot. Beata Włoch

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz