sobota, 27 października 2012

TADEUSZ MAJEWSKI. Wielbrandowo - podróż do czasu pól popielnicowych

Niestety, w czas przeszły możemy podróżować jedynie wyobraźnią i to coraz bardziej uboższą, gdyż im bardziej się wgłębiamy, tym mniej znajduje ona oparcia w znanych nam przedmiotach, filmach czy ikonografii. O ile potrafię sobie wyobrazić średniowieczny zameczek na wielbrandowskim wzgórzu, w którym zamieszkał zmęczony walkami z pogaństwem emerytowany rycerz - krzyżowiec, po którym to zameczku pozostał kamień z wyrytą jaszczurką (fragment, znaleziony przez Antoniego Flisika), ...


...o ile potrafię wyobrazić sobie jeszcze arabskich kupców wędrujących po jantar na wielbłądach przez Wielbrandowo (od tego wielbłąda rzekomo wzięła się nazwa Wielbłądowo, potem Wielbrandowo - J. Milewski), o tyle wielbrandowskie znalezisko Gotfryda (Godfryda) Ossowskiego nie tworzy we mnie już żadnego obrazu Wielbrandowa w okresie przed narodzeniem Chrystusa. Nie da się bowiem stworzyć w wyobraźni takiego obrazu, nie mając żadnych innych informacji, niż te, które daje się odczytać z cmentarzyska grobów skrzynkowych.


Odejmowanie

Cóż bowiem dzieje się podczas tej podróży w głąb czasu. Najpierw trzeba przecież odjąć wszystko z mapy teraźniejszego Wielbrandowa i okolic. Więc odejmuję: zagajniki - przecież ponad 2000 lat temu ich nie było, domy - niektóre liczące nawet około 150 lat, niby stare, ale czym jest 150 lat wobec tych ponad 2000?, ogrodzenia, trzy stojące na rozdrożach kapliczki, pajęczynkę dróg - utwardzonych i nieutwardzonych, granice pól, miedze, systemy melioracyjne itp. I już prawie nic nie zostaje. Następnie, przenosząc się we wczesne średniowiecze, odejmuję ów wyimaginowany zameczek, po nim karawanę kupców Arabów na wielbłądach i pozostaje całkowita pustka, pustkowie, jak nazywają się tu i tam opuszczone części miejscowości. Co więc około 2500 lat temu tu było? Pola? Łąki? Lasy?

Konkretów, jedynie archeologicznych, jest tak niewiele, że obraz Wielebrandowa z tak głębokiego czasu bardziej wygląda na fantasy niż coś, co istniało realnie.


Puszcza

Zapewne na terenie całego Pomorza, a więc i tu, dookoła Wielbrandowa, rozciągała się wielka, dzika puszcza. Czy nieprzebyta? Nic podobnego. Ziemie te były gęsto zamieszkałe, o czym świadczą znaleziska archeologiczne (w gminie Skórcz m.in.: Piła - na granicy gminy, Mirotki, Barłożno). Czyli wielka puszcza, ale i przecinające ją drogi. W Wielbrandowie prawdopodobnie jak dziś istniała ta główna, w kształcie litery S, biegnąca z Gniewa do Skórcza, ale również i inne, na przykład do Barłożna, gdzie przecież już ponad 4 tysiące lat temu istniała wielka osada. Prawdopodobieństwo podobnego układu dróg wynika z ukształtowania terenu, zapewne takiego samego 2500 lat temu jak dziś. Kto wie, czy osada nie leżała przy tej drodze tak samo jak dziś, to znaczy w obniżeniu terenu, natomiast cmentarzysko na wzgórzu od strony Skórcza.


Czas pół popielnicowych

Przeszukałem internet w poszukiwaniu podpowiedzi, jak w tym Wielbrandowie było. Autor ciekawego artykuł "Czas stabilizacji. Czas pól popielnicowych" (naszekaszuby.pl) autor "maluje" Pomorze (Wschodnie) jako "spokojne i w miarę puste przestrzenie". Zostały one zaludnione w latach 1100 - 1000 p.n.e. przez "nową ludność", która "zapewne przybyła z Pomorza Zachodniego i niosła ze sobą zupełnie nowy zwyczaj składania zmarłych". Przed ich przybyciem niespalone zwłoki chowano w mogiłach. Ciałopalenie miało swój początek w Kotlinie Karpackiej ok. 1500-1400 p.n.e. i stosunkowo szybko rozprzestrzeniło się na bardzo dużą część Europy. W XII - XI stuleciu p.n.e. objęło ziemie polskie, więc również i Pomorze. Na marginesie - mówimy o czasach, jak pisze autor artykułu - gdy na południu Europy Grecy walczyli z Trojanami.


Cmentarzyska

Czyli, przeglądając książkę Gotfryda Ossowskiego, zawędrowaliśmy do Wielbrandowa z okresu XII - VI p.n.e., gdyż tyle mniej więcej czasu trwał na Pomorzu okres ciałopalenia zwany kulturą łużycka. To w tym okresie założono w Wielbrandowie cmentarzysko. Wyodrębniono na jego obszarze część, gdzie układano stos i palono zwłoki. Po ostygnięciu stosu dokładnie wybierano spalone kości i przetopione wyposażenie i składano w glinianych naczyniach zwanych dziś popielnicami (z racji na ogół dużej rozległości nekropolii nazwano je polami popielnicowymi) lub do wygrzebanej w ziemi jamki.

Mniej więcej do 600 lat p.n.e. na całym obszarze owej kultury łużyckiej, a więc i w Wielbrandowie, trwał okres ładu i porządku. Terenów tych nie zakłócały ani zmiany klimatyczne, ani najazdy wrogich plemion. Można polemizować z zdaniami historyków twierdzących, że był to okres rozwoju wszystkich dziedzin życia. Wydaje się, że istnienie osad w takim samym kształcie przez ładnych kilka setek lat nie za bardzo na to wskazuje. Osada w Wielbrandowie miała charakter otwarty, czyli była pozbawiona jakichkolwiek urządzeń obronnych. Nie wszystkie osady w owym czasie takie były. Do osad obronnych z tamtego okresu należy przezywający świetność gród w Biskupinie.


Życie

Czy zajmował się "człowiek wielbrandowski" w okresie kultury łużyckiej. Przede wszystkim zajmował się hodowlą bydła - na początku w gdzie się dało w lasach, a później na łąkach. Hodował trzodę chlewną: kozy i owce. Miał konie i oczywiście psy. Uprawiał żyto, rzepę i rośliny strączkowe - groch, soczewicę i bób. I, jak dzisiaj, zbierał grzyby, orzechy laskowe, maliny, jeżyny i jagody, szczaw oraz rdest. Polował na tury, niedźwiedzie, jelenie, łosie. Wędkował. O tym, na co polowano świadczy dziś materiał archeozoologiczny, czyli kości dzikich zwierząt. Ludzie ci byli chronicznie niedożywieni - zauważa autor ww. artykułu - o czym świadczą badania odkrytych spalonych kości ludzkich. Reumatyzm, awitaminoza, próchnica uzębienia były normą.

Trudno sobie wyobrazić, jak wyglądało Wielbrandowo pod względem zabudowy. Zapewne liczyło kilka zagród. Być może na terenie którychś poza domem i budynkami gospodarczymi istniały jakiś warsztaty produkcyjne. Zboże przechowywano w jamach zasobowych. Oprócz tych jam były też jamy odpadkowe. W osadach kultury łużyckiej wytwarzano wyroby z brązu (znalezisko w Wielbrandowie na to nie wskazuje), gliny, drewna, kamienia (przede wszystkim krzemienia) i kości (poroża). Zajmowano się także tkactwem. Osady te nie żyły w zamknięciu. Kwitł handel. Świadczą o tym importowane wyroby z brązu z Półwyspu Jutlandzkiego (Dania) i północnych Niemiec.


Koniec?

Ok. 600-500 lat p.n.e klimat na terenie Pomorza stał się bardziej chłodny i bardziej wilgotny. Podniósł się poziom wód gruntowych. Przez to trzeba było przenieść osady i cmentarzyska wyżej, na kiepskie ziemie. Na przełomie W VIII i VII w. p.n.e. miał też miejsce najazd Scytów (z Azji Centralnej), którzy po wojnie w 513 r. z królem perskim Dariuszem I skierowali się na północ Europy i dotarli aż na Pomorze, gdzie zaczęli łupić spokojnie żyjące przez wieki osady. Być może i jedno, i drugie spowodowało upadek tego typu osadnictwa. Jakie rozwijało się po nim?


Znalezisko w Wielbrandowie

VII - III w p.n.e.

Na podstawie: Zabytki przedhistoryczne ziem polskich, Seryja I, Prusy Królewskie, Godfryd Ossowski

Kraków, w Drukarni Uniwersytetu Jagiellońskiego 1879


Cmentarzysko Skurcz w powiecie starogardzkim


Cmentarzysko znajduje się na wschodnim końcu wsi, przy wyjeździe do Wielbrandowa, na posiadłości p. Wiśniewskiego. Zajmuje ono obszerną część tej siedziby rozłożonej na wzgórzu płaskim, którego część południowa, przytykająca do lewego brzegu rzeczułki Liski, ma grunt piaszczysty. Tę właśnie część wzgórza zajmuje cmentarzysko, środkiem którego przechodzi dziś droga ze Skurcza do Wielbrandowa.

Groby skrzynkowe na tym cmentarzysku odkrył po raz pierwszy przypadkowo jeszcze w r. 1830 ówczesny nauczyciel miejscowy, p. Grabowski. Natrafił on na jeden grób taki nieopodal od brzegów rzeczułki. Z sześciu do ośmiu popielnic wydobytych z tego grobu oddał on ich kilka ówczesnemu landratowi p. Neffe, a jedną zachował u siebie i tę w r. 1876 oddał nam w darze dla zbiorów Muzeum Towarzystwa Naukowego w Toruniu.


Po 40 przeszło latach później właściciel posiadłości p. Wiśniewski natrafił na trzy groby skrzynkowe, które leżały na samej drodze wiodącej do Wielbrandowa. Groby te, mocno uszkodzone przez jazdę, zawierały po większej części naczynia zniszczone. Kilka jednakże przedmiotów ocalonych z grobu nr 3 złożone zostały także do do Towa. Nauk Toruńskiego. Są to dwie popielnice większe i dwie malutkie, włożone razem do jednej podstawki, oraz zausznice. Popielnica pierwsza ma pokrywę kształtu niezwykłego z brzegiem poziomo rozwartym. W popielnicy drugiej, na samym wierzchu spalonych kości leżały zausznice z drutu brązowego z dwoma paciorkami glinianymi, głębiej zaś pod nimi między kośćmi znajdował się paciorek trzeci, brązowy, z otworem zatkanym kropla stopionego brązu.

W r. 1876 badałem sam to cmentarzysko. Na południe od siedziby właściciela, o kilka metrów na północ od dawniej odkrytego grobu odkryłem najprzód grób nr 2 znacznie już uszkodzony, leżący na samej drodze, a o kilkanaście metrów dalej w tym kierunku znalazł się drugi. Oprócz tego tuż przy wschodnim boku grobu pierwszego odkryłem pod ziemią szeroki, kilkanaście metrów długi pas ułożony z głazów i ciągnący się w kierunku od południowego zachodu ku północnemu wschodowi.

Oba odkryte tym razem groby miały ten sam kierunek co i dawniejsze (Pn - Pd.) . Grób nr 1 miał około 1 metra długości i przeszło ½ m szerokości, drugi zaś był prawie kwadratowy, po 1 m w każdym boku. Grób 1 zawierał popielnic 9, a drugi - 6. Z naczyń tych godne szczególnej uwagi są trzy (...).


Popielnica pierwsza, twarzowa, wydobyta w kilku kawałkach, z których odtworzyliśmy jej rysunek, należy do najpiękniejszych tego rodzaju. Nos i uszy jej są nalepione, a usta odznaczone kreską lekko odciśniętą. Górna część jej brzuszca ozdobiona jest kształtnym rysunkiem, złożonych z linii i okrągławach dołeczków.

Popielnica druga, z kształtu swego i ornamentyki, należy do najozdobniejszych, jakie dotychczas znajdowano w grobach skrzynkowych. Szyję tej popielnicy przyozdabia siedem rzędów nader pięknie i starannie wyrobionych gałązek, opasujących ją wokoło. Od nich, ku dołowi, idą zęby takiegoż samego rysunku, które końcami opierają się na pasku ornamentacyjnym, zupełnie takim jak na szyi, a który opasuje najszersze miejsce brzuszca popielnicy. Całość tej niepospolicie pięknej ornamentacji oraz jej szczegóły wyobrażone są w naturalnej wielkości na fig. Nr 11 c i 11 d.

Popielnica 3 przyozdobiona jest znowu rysunkiem złożonym z samych dołków okrągłych. Otaczają one najprzód spód szyi sznurem dwurzędnym, od którego ku dołowi spada na brzuszec kilkanaście festonów trzechrzędnych, niby wisiorów, mających kształt lekko wygiętej litery S, Pokrywa tej popielnicy przyozdobiona jest rysunkiem ułożonym z takichże sznurów dołkowanych, leżących festonami ponad jej brzegiem i krzyżujących się na jej wierzchołku. Na koniec pokrywa stożkowa od popielnicy zniszczonej odznacza się niepospolicie starannym i delikatnym wykonaniem wielce ozdobnego rysunku, wyobrażającego bardzo drobne gałązki kilkakrotnie obiegające wokoło jej powierzchnię.


Mogiły kamienne

Mogiły kamienne w Prusach Królewskich są wyłącznie pomnikami obrzędów pogrzebowych ciałopalnych. Budowa ich składa się za dwóch głównych, zasadniczych części: zewnętrznej i podziemnej, czyli z mogiły i grobu.

Mogiła właściwa, tj. część zewnętrzna, widomy pomnik grobowy, jest to kopiec z kamieni stoczkowatych, bryłowatych, rozmaitych form i wielkości, ułożonych w kształcie stożka zaokrąglonego ostrego lub uciętego, z podstawą kolistą. Wysokość takich stożków nie jest jednostajna, równie jak i średnia ich podstawy; pierwsza bywa zwykle od 1 do 2 i ½ przeszło metrów, a ostatnia miewa od 2 do 8 m rozciągłości. Pomiędzy wysokością kopców a średnicą ich podstawy nie można dopatrzyć się żadnego stosunku stałego, przeciwnie, uwydatnia się w tym budowa zupełnie dowolna...

W układzie kamieni nie widać także żadnych stałych prawideł budowli. Głazy w kopcu ułożone są szczelnie jeden na drugim bez żadnego lepiszcza i coraz mniejsze od dołu do góry ku wierzchołkowi. Bryły dolne dochodzą często wielkości potrzebującej dwóch lub trzech ludzi do ich usunięcia, podczas gdy wierzchnie, u szczytu kopca, bywają nie większe od głowy ludzkiej lub mniejsze. Tak złożona cała masa kamienna spoczywa środkiem swojego spodu bezpośrednio na płycie znajdującego się pod nią grobu, brzegami zaś sięgając poza obręb tego ostatniego opiera się na samej ziemi.

Grób, czyli właściwie mówiąc grobowisko, ossuarium pomnika, znajduje się bezpośrednio pod spodem opisanej mogiły, od której oddziela go wierzchnia płyta grobowa. Tworzy on czworobok mający długości od 1 do 2 i 1,5 m na 50 do 8 cm, rzadko więcej szerokości i takiejże głębokości, a ściany tego czworoboku składają się z czterech kamieni bryłowatych lub płytowatych, stosownie do materiału, jakim rozporządzano. Dno takiego grobu wyłożone jest drobnymi płaskimi kamykami a wierzch jest nakryty jedną wielką lub kilku pomniejszymi płytami kamiennymi. Na zewnątrz ściany takiego grobu są obstawione czyli raczej obrzucone głazami bryłowatymi, utrzymującymi je w położeniu nadanym im przy budowie. Takie urządzenie nadaje tym grobom wszelkie podobieństwo do ogólnie rozpowszechnionych w Prusach i krajach ościennych grobów kamiennych skrzynkowych (...) Wewnątrz opisanych grobów znajdują się popielnice, zasypane piaskiem i napełnione ułamkami samych tylko spalonych kości bez żadnych, jak zwykle mówią, popiołów, które widocznie od pokruszonych kości jak najstaranniej oddzielano. Gdy kości w urnie złożone nie napełniały jej całkowicie, natenczas przysypywano je zwykle piaskiem. W każdym grobie znajduje się kilka, a i kilkanaście popielnic, ustawionych obok siebie bądź bezpośrednio na samym dnie grobu, co bywa pospolicie, bądź też w miskowatych podstawkach glinianych, co rzadko się zdarza. Otwory ich są zawsze przykryte pokrywami glinianymi.

Oprac. Tadeusz Majewski

Ilustracje z książki Zabytki przedhistoryczne ziem polskich, Seryja I, Prusy Królewskie, Godfryd Ossowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz