środa, 20 maja 2009

Bóg zesłał jej archeologów - archiwalia, czerwiec 2003

We Frący (gm. Smętowo) mamy taka oto sytuację. Dusz 361, Kółko
Rolnicze (wchodzące w skład Spółdzielni Kółek Rolniczych - SKR) nie istnieje od 14 lat, indywidualni rolnicy ledwo wiążą koniec z końcem, Rolnicza Spółdzielnia Produkcyjna Frąca (RSP) zatrudnia 25 osoborodzin i ledwo dycha, bezrobocie, bieda.
Na dodatek Roku Pańskiego 2003 wycięto pod autostradę sporo starożytnych lip - ze szkodą dla wiejskiego pejzażu. Wydawałoby się, same złe informacje. Ale sołtys Elżbieta Muszyńska jest pełna - tak to określmy - żaru działania. Ma pomysły i już je realizuje. Chciała nawet zgłosić Frącę do Programu Rozwoju Wsi i konkursu Piękna Wieś, ale okazało się, że w tym roku za późno. Nic to, co się odwlecze, nie uciecze. Najpiękniejsze dla niej jednak jest to, że

Bóg zesłał jej archeologów

Sołtys po mężu
Elżbieta Muszyńska, urocza kobietka, sołtysową funkcję przejęła po mężu Piotrze, który został radnym gminnym. No, tak prosto to nie przejęła, bo jeszcze musiała wygrać walkę z kontrkandydatką i to przy dużej jak w tej gminie frekwencji (62 osoby na ok. 300 uprawnionych). Na początku sołtysowania doświadczenia miała przykre. Chciała tyle zrobić, a na zebranie rady sołeckiej przyszło raptem 9 osób.
- Bo tam, gdzie jest szkoła, kościół, straż pożarna (np. jak w Kamionce), KGW, to sołtysowi zawsze ktoś pomoże. W Frący nie ma kościoła, KGW, straży, szkoły, więc trzeba objeżdżać i załatwiać samemu - z nutką żalu mówi pani Elżbieta.

Skąd by tu pieniądze?
Do rozwoju świata, jak i Frący, potrzebne są pieniądze. Gm. Smętowo z budżetu daje każdemu sołectwu 5 zł na mieszkańca. Frąca dostała 1535 zł. Mało, maleńko nawet, ale skąd wójt ma wziąć? Te 1,5 tys. we Frący idą na odnawianie przystanków, zakrzewianie, odnawianie kapliczek. Sołtys zakupiła też 4 ławki do świetlicy i 3 ogrodowe. - Działałam przy tym jak wściekła - kwituje tę robotę.
Pieniądze dorzuciła komisja antyalkoholowa - 200 zł, BS w Smętowie - 100 zł. Niby niewielkie, a jakże wielkie pieniądze.


Źródło pieniędzy
O te pieniądze pierwsze zaczęły walczyć Lakowy. Potem ona. Rozpoczęła starania się o wkłady (podobno 98 tys. zł) z Wojewódzkiego Związku Kółek Rolniczych. Sprawa jest skomplikowana. Wyjaśnia ją pan Piotr: - W każdej wsi było Kółko Rolnicze, które w latach 70. zostały połączone w Spółdzielnię Kółek Rolniczych - jedną w każdej gminie. Kiedy utworzyli SKR-y, to sprzęt, który miały wiejskie kółka, został do nich wniesiony jako udziały. Były też osobiste udziały. Po rozpadzie SKR-u w gminie Smętowo częścią majątku zostały pokryte długi (to tak jak się rozpada zakład), a część majątku przeszła na konto WZKR-ów w Gdańsku, który, o dziwo, nie upadł. [Były też udziały. Pan Piotr miał np. 1,1 mln zł w 1990 r., ale to przepadło, bo dyrekcja SKR-ów zwróciła się przed upadkiem do rolników, by w ramach próby ratowania spółdzielni zrzekli się tych udziałów, co rolnicy robili.] Teraz ONI, WZKR, z powrotem chcą reaktywować kółka rolnicze, żeby oddać pieniądze. - Procentów nie da, ale jakieś pieniądze dla wsi będą - zauważa pan Piotr. Prezes WZKR-ów poinformował panią sołtys, że będzie zwracał 10 procent rocznie i to jeszcze z zastrzeżeniem, że mogą być tylko wykorzystane na imprezy typowo wiejskie, a nie na reperację sprzętu rolniczego, który należał do kółka (została talerzówka i kopaczka). Jakby tam, w Gdańsku, nie wiedzieli, że pani sołtys, która reprezentuje w tej sprawie kółko, nie jest ciałem prywatnym a społecznym i działa z radą sołecką.

RSP
Te pieniądze z WZKR-u mogą pomóc wsi, ale jako całości. Prywatna sytuacja mieszkańców jest niewesoła. Ponad 20 osób na bezrobociu bez prawa do zasiłku, RSP Frąca, gdzie pracuje 25 rodzin, stoi na progu bankructwa. - Jeżeli oni plajtną, a wszystko jest na takiej drodze, to kolejni ludzie zostaną bez pracy - mówią Muszyńscy. - Jak ktoś się do pomostowej (emerytury) zahaczy czy jakiejś innej, to będzie dobrze, ale reszta to nie wiadomo. Chwała prezesowi Bogdanowi Staszewskiemu, że trzymają RSP, żeby tych ludzi przeciągnąć o rok, dwa... Może potem będzie lepiej.

- Tu każda praca jest ważna. I każdy pieniądz na działania publiczne. Bo chodzi o to, żeby działać i inwestować w młodzież, bo wielu jest
kandydatów, żeby stanąć przed sklepem - zauważa pani Piotr.
- Zgłosiłam wieś do Programu Rozwoju Wsi, zgłosiła się też Kościelna Jania. Za późno, ale to będzie zadanie na przyszły rok.
Tu właśnie panią sołtys spotkało rozczarowanie. Na zebraniu szukała partnerów (tzw. liderów) do realizacji Programu. Przyszło 9 osób.

Będzie boisko
Młodzież z Frący sama urządziła sobie boisko w popałacowym parku (pisaliśmy o tym kilka tygodni temu). Za sołtysowania pana Piotra napisała wzruszający list z prośbą o ziemię pod boisko. Na drugi dzień mąż jechał do gminy. Zdaje się, że w UG wszyscy się wzruszyli i zarząd zareagował błyskawicznie - dał zgodę na wydzielenie 0,60 ha pod urządzenie boiska. Potem pojawiły się problemy własnościowe, ale pani Elżbieta je właśnie rozwiązuje. Boisko będzie. Być może i plac zabaw, bo teraz dzieci biegają po szosie.
- Ja się tak angażuję, że nie mogę spać - zdradza nagle pani sołtys.
- Ja mam w domu sołtysa, a nie żonę - żartuje pan Piotr. - Ale ludzie jednak podchwytują. Kiedy żona ze swoimi dziećmi zbierała butelki przy drodze, żeby tu jakoś wyglądało, to inni też się zabrali.

Park i lipy
Wielką wartością Frący jest park popałacowy. Kiedyś w trzech pięknych stawkach pływały sobie ryby, a pan Piotr się kąpał. Ten park powinien być wiejski. Na razie pani sołtys walczy o ustalenie, kto jest właścicielem parku. Niby RSP, ale to nie jest chyba prawda. Lipy, w liczbie 54, też były wartością. Stały przy szosie. Aleja lipowa - pomnik przyrody. Ale alei lipowej z autostradąA-1 nie można było ożenić i trzeba było dać drzewiskom w pień. - Trochę szkoda, bo autostrada będzie budowa przez... 20 lat - czarno widzą Muszyńscy. Przy okazji wycinki doszło do niesprawiedliwości społecznej. GOPS przydzielał po 5 m3 drewna opałowego z powyższych lip stu najbiedniejszym osobom. Potem, po ścięciu drzew, kto miał piłę motorową, pociął gałęzie i szybko wywiózł, a pniaki zostały tym, co mieli przydział z GOPS-u. Pniaki wyglądały jak żołnierze po bitwie, a ż je w końcu rozszczepiono.


Trzy tygodnie temu
Od pewnego czasu pani Elżbieta jest szczęśliwa.
- To chyba Pan Bóg mi tu ich zesłał, żeby ludziom się polepszyło - mówi. - Przyjechał pan Marcin Gładki, szef archeologów, wspaniały człowiek, i spytał, czy można tutaj zorganizować grupę pracowników, konkretnie 20 osób. Robiłam z tego tajemnicę, żeby się nie rozniosło poza Frącę. Zrobiłam listę tych, którzy utrzymują się tylko z GOP-su, tym którym się kończy kuroniówka. Archeolodzy są bardzo zadowoleni, że to ludzie z jednej wioski. Ja za nich ręczę głową, bo "niech się który napije" - ja im powiedziałam... Prace będą trwały około 2 miesięcy, taki jest plan, ale jeżeli coś znajdą (a raczej znajdą), to się przedłużą.
Dlaczego raczej się znajdą? - pytamy.
- No bo na tych terenach w czasie potopu szwedzkiego była bitwa. Przed wojną w piaskowni białą broń wykopywali.

Pan Gładki był zdziwiony
Był zdziwiony, że w Krakowskiem, gdzie też miał takie roboty, nie mógł ludzi do pracy dostać. Gdyby wiedział o tych z Frący, to by wynajął autokar i stąd zawiózł ludzi. Ile zarobią? Około 1100 zł na miesiąc.
Pieniądze... W jednej z sąsiednich wsi, gdzie już kopali, na pytanie, czy im się poprawiło, odpowiadali: "Poprawiło się, bo najpierw kupowało się bełty, a teraz kupuje się te droższe wina".

Tu ludzie cenią pracę
- "Gdybyście chcieli nawet 200 osób, to też by się zgłosili" - mówiłem archeologom - chwali mieszkańców Frący, gminy pan Piotr. Bo jego zdaniem tu ludzie cenią pracę. Był nawet takie jeden, co o 3 w nocy wyjeżdżał z domu, a o 21-22 wracał. Poza tym to tez kwestia ZUS-u. We Frący sporo osób po 30 i nie ma przepracowane nawet roku.
Pani sołtys ma nadzieję, że trzeba będzie powiększyć grupę.
- Wtedy chciałabym, żeby zatrudnili młodzież. Zarobią na książki, ubrania.
- Inna sprawa - zaskakuje pan Piotr - że to wstyd. Ludzie ze średnim i wyższym wykształceniem proszą, by ich ktoś przyjął do pracy z łopatą.
A co w tym złego? - oponujemy.
- Może nic złego, jak się grzebie dla przyjemności, a nie dla chleba.

Trzeba pchać do przodu biedę
Ostatnie słowa Muszyńskiego brzmią jak pozytywne wskazanie.
- Trzeba pchać tą biedę do przodu i jakoś sobie radzić, rąk nie załamywać.
Ano trzeba. I dobrze, że w takich Frącach pchają te biedę ku lepszemu. Wbrew obiegowym opiniom o wsi.
Tadeusz Majewski


Na zdjęciu rodzina Muszyńskich: rodzice Elżbieta i Piotr; dzieci ("dzięki Bogu te, które się uczą, mają świadectwa z paskiem"): najstarszy syn Mariusz, Kamil - Technikum Leśne w Tucholi, Zosia - kończy gimnazjum, Kinga - V klasa podstawówki, Magda - kończy pierwszą. Synowa Izabela. No i wnusio jeszcze jest - Jakub.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz