środa, 20 maja 2009

Czysta Woda - pomiędzy Wietcisą i Wierzycą

Czysta Woda, gm. Skarszewy, przy szosie Skarszewy - Kleszczewo Kościerskie - Berlinka. Między domostwem Jana Dzwonkowskiego a rzeką Werzycą leży spora łąka - idealne miejsce na pole namiotowe dla kajakarzy






Kurki pewniejsze

Jest upalne południe. W takiej pogodzie nie chce się machać wiosłami i w miejscowości Czysta Woda na Wierzycy nie widać żadnego kajaka. Zresztą nie płyną one tutaj często.

Jakby na wyspie
- Czysta Woda. Skąd ta nazwa? - pytamy Tomka Dzwonkowskiego (16 l.), syna Jana Dzwonkowskiego.
- Bo jest tutaj czysta. Rzeki Wierzycy i płynącej obok rzeki Wietcisy - mówi chłopak.
Po chwili wyjaśnia, że żyją tu jakby na wyspie, pomiędzy dwoma rzekami. Oni i w jeszcze dwóch innych zabudowaniach przy Wietcisie, gdzie istniał kiedyś młyn.
- Tu zaraz, za mostem, jest Czarnocin, Wałdówko, nieco dalej Czarnocińskie Piece, do Borówna mamy z cztery kilometry - bliżej określa położenie Tomek. - Szosa biegnie ze Skarszew przez Kleszczewo i Semlin do berlinki.



Spływałem wpław
- A Wierzyca tutaj jaka jest?
- W tym miejscu, przy moście, dość wąska i głęboka. Płynie do nas od strony Pogódek, gdzie z trzech jezior jest zasilana w wodę.
- Znasz te rzekę? Spływałeś nią?
- Spływałem... wpław.
Chwila konsternacji. Okazuje się, że z kolegą idzie ze dwieście metrów w górę rzeki i płyną wpław do tego miejsca, do mostu i łąki. Z nurtem rzeki płynie się idealnie.



Niżej rzeka jest groźna
Idziemy na łąkę leżąca przy rzece, podchodzimy do ostrego brzegu. Most w tym miejscu jest solidny, leży na wielkich betonowych filarach. Ma nowe barierki, bo zimą walnął w nie jaki ciężarowy samochód i stare połamał. Przy okazji rozrzucił po okolicy towar. Chłopak pokazuje też na spory kamień w wodzie.
- Schodzę do wody, staje na kamień i daję nura... Tu mnie zakrywa całkowicie. Jest ze dwa metry głębokości. Ale to ze względu na zwężenie przy moście. Dalej rzeka ma maksymalnie z metr sześćdziesiąt.
Dalej, czyli w dół, w stronę Czarnocińskich Pieców, Zapowiednika, Bączka, Kręgskiego Młyna, Żabna i Starogardu. Jednak tego odcinka rzeki chłopak nie zna.
-No bo zaraz za tą łąką, za naszym gospodarstwem zaczyna się busz. Rzeka dziko płynie przez las. Jest groźna.

Raz kupili jajka
- No właśnie, i to jest wyzwanie dla kajakarzy. A ta łąka byłaby idealnym miejscem na początek spływu Wierzycą.
- Kto chce, może rozstawić namiot. Z tym nie ma problemów. Zresztą od czasu do czasu rozstawiają.
- Jak często?
- W tym roku było tutaj parę dużych spływów. Z Tczewa, Gdańska i Kościerzyny. W sumie nocowali tutaj cztery ze raz. Ostatnio przyjechali dwoma busami, mieli ze dwadzieścia kajaków. Rozpoczynali spływ stąd. Co roku przyjeżdża też jakaś kobieta z grupą i z tydzień mieszkają tu pod namiotami. Zwiedzają okolice, chodzą się kąpać do Borówna.
- Łąka ładna. A żywność od was kupili?
- Raz się zdarzyło. Kupili czterdzieści jajek. Zwykle mają wszystko swoje. Jedzenie, picie, piwo i wódkę też.
- Ale coś moglibyście zaproponować, gdyby był grill. Przecież to gospodarstwo, więc
zwierzęta jakieś są. Jakie?
- Tata jest na rencie i ziemię wydzierżawił bratu. Ale zwierzęta są. Świnie, kury, koniki. Jeden konik pokazowy, drugi do roboty, a trzeci na spęd.
- No proszę, każdy konik ma swoją z góry określoną rolę.



Interesu z rzeki nie ma
- Ale interesu z rzeki nie ma żadnego. Przede wszystkim z tego względu, że jest za mały przepływ kajaków. W przyszłości może będzie. Nieraz o tym myślę. Może coś z tego kiedyś będzie... Teraz chodzę do gimnazjum w Skarszewach, potem mam zamiar iść do zawodówki.
- No tak. Zawodówki z powrotem wracają do łask. Potrzebne są konkretne zawody. Murarz, malarz, hydraulik. Na Zachodzie łatwo wtedy o pracę. Chcesz wyjechać na Zachód, do Irlandii, Anglii?
- Nie. Jak ktoś ma łeb na karku, to tu sobie żyje jak i tam... Ja nie chce być murarzem czy hydraulikiem. Chcę zostać strażakiem. Zawodowym.
- O, ciekawe.
Z zarośniętej lasem górki schodzi dziewczyna. Siostra Tomka, Hanka. Trzyma wypchaną kurkami folię. Kurki są duże, choć widać, że trochę suche. Trudno się dziwić, leje z rzadka. Folia wędruje z rąk do rąk.
- Ile będzie?
Kila par rąk ustala, że z kilogram.
- Ile kosztują?
- Na skupie dwadzieścia cztery złote.
Sporo. Ale to zrozumiałe. Mało kurek, wysoka cena. Nie bierzemy. Dla dziewczyny to bez znaczenia. Nieco wyżej przy szosie jest punkt skupu. Wezmą w gwarantowanej cenie. Tomek potakuje. Kurki... To konkretny biznes, a nie jakieś zarobki na polu namiotowym, do którego z rzadka ktoś przybije, na dodatek ze swoją wałówą.
Tadeusz Majewski
Lipiec 2006


1. Tomek prowadzi w miejsce koło mostu, gdzie woda jest głęboka na dwa metry.Fot. Tadeusz Majewski
2. Hanka prezentuje zbiór kurek. Tadeusz Majewski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz