niedziela, 28 czerwca 2009

"Kociewiacy.pl" - nr 2. O trzeciej próbie sprzedaży zamku w Gniewie

Niedawno jeden z biznesmenów w rozmowie na temat sprzedaży gniewskiego zamku parsknął: "Chcą tak sprzedać, żeby nadal to mieć, takie mają wymagania".

Gniew. Sprzedamy zamek składając broń?

Tadeusz Majewski

Fragmenty tekstu

Gniew. Panorama miasteczka z szosy od strony Grudziądza budzi westchnienie. Wielki pokrzyżacki zamek na wysoczyźnie, budynki z czerwonej cegły, mozaika otaczających zamek dachów na drobnych w porównaniu z gotykiem domach. Przed miasteczkiem rozległa równina ciągnąca do bliskiej o rzut kamieniem Wisły. Zamek, a ściśle mówiąc całe zamkowe wzgórze z zabudowaniami, od ubiegłego roku budzi spore zainteresowanie mediów. Temat dyżurny: władze gminy Gniew próbowały sprzedać zamek prywatnemu. I chcą nadal. Niedługo będzie trzeci przetarg.


Pierwszy ważny człowiek

Urząd miasta w Gniewie, jak przystało na takie miasteczko, mieści się w zabytkowym i - jak tu prawie wszystko - starym budynku ratuszowym. Ciasnota więc jest zrozumiała. Sekretariat jakby w korytarzu. Burmistrz zaraz będzie - mówią grzecznie panie. O, jest. Ale nie stary. Oczy bystre, wyprostowana sylwetka sportowca. Rozmawiamy w gabinecie.

- Kiedy pojawił się temat sprzedaży zamku w Gniewie?

Bogdan Badziong: - W 2007 roku. Wcześniej sama myśl o sprzedaży wydawała się dziwna. Myśleliśmy zawsze: to nasz zamek, nie do sprzedania. Zarządza nim Fundacja Zamek Gniew, która organizuje tam mnóstwo imprez. Motyw pojawił się, gdy do Urzędu Miasta przyjechali przedstawiciele Spółek Mleczarskich Polmleku... Przychodzi do mnie dwóch panów i mówi, że chcą kupić jakieś nieruchomości. Po chwili wyjaśnili konkretnie: "Panie burmistrzu, my nie chcemy jednej kamienicy, my chcemy to wszystko, cały zamek". Mówię do tego, co to powiedział: "Zapomnij pan".

- To trzeba było od razu namówić, żeby kupili cały Gniew... Przypuszczam, że potraktował pan tę propozycję jako żart.

(....)

Drugi ważny człowiek

Idziemy po gniewskim jakże pięknym bruku. Z cienia uliczek w lekko wilgotny cień zamkowej bramy, a potem już na gotycki dziedziniec. Przy wozie dwoje - ona i on jakby wzięci wprost ze średniowiecza. Pełno tu takich. Gdzie tu jest jakiś prezes, dyrektor, decydent? A może pan do kasztelana? - pyta ktoś. Hmm... do kasztelana. Gotyckie schody, sale wystawowe, kaplica, trzeba jednak iść jeszcze wyżej. Mijamy ludzi w średniowiecznych strojach. I jest - biuro? W niezwykle bogatym w starocie pomieszczeniu przy laptopie siedzi kasztelan Jarosław Struczyński, też w stroju nie z tej epoki. Oczy ma łagodne jak te minione wieki, których tu pilnuje.

- Co pan powie na temat pomysłu sprzedaży zamku?

(...)

Nieważny człowiek

Schodzę od kasztelana. Wścibiam jeszcze nos do restauracji w gotyckich piwnicach. Przystaję przy wejściu do Dormitorium. Dziewczyna - chyba dyżurna na schodach śle smsa. Jakaś wycieczka. W sklepie mnóstwo pamiątek. Już przy wyjściu zaczepia mnie jakiś starszy pan.

- Bo wie pan, to jest święte miejsce...

- Że co?

Myślę o tych fantastach, o których mówił burmistrz...

(...)

Wyjaśnienie, dlaczego gmina Gniew chce sprzedać wielki i słynący z doskonałych imprez zamek podmiotowi prywatnemu, znajdziesz w nr 1 (drugim po "zerówce") dwutygodnika "Kociewiacy.pl" w sieci dystrybucyjnej "Kolportera". Zapraszamy do lektury.

A oto kilka fotek z tekstu.

Burmistrz Gniewu - pierwszy ważny człowiek.

Na zamkowym dziedzińcu ona i on - jakby dopiero co przyjechali ze średniowiecza.

Wędruję po zamku, coraz wyżej. W pewnym momencie, już nie wiem, w jakim skrzydle, otwiera się widok na piękną salę.

Jedna z sal wystawowych. Husaria..

Zamek gniewski od strony południowej.

W komnacie kasztelana człowiek ze średniowiecza opiera się na drzewcu całkiem współczesnej miotły,

Wielki człoiwiek kasztelan Jarosław Struczyński w swojej przy laptopie.


Czas opuszczać dziedziniec. Chociaż ten drewniany kierunkowskaz kusi. Schodzę w głąb. W gotyckiej piwnicy elegancka restauracja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz