wtorek, 13 maja 2014

EDMUND ZIELIŃSKI. Pierwszy kurs motocyklowy w Zblewie



To było 59 lat temu, bo w 1955 roku. Po wiosce rozeszła się wieść, że zorganizowany zostanie kurs motorowy - tak go wtedy nazywano, na prowadzenie motocykli z trójkołowymi pojazdami włącznie

Miałem skończone 15 lat i bardzo mi się marzyło prawo jazdy na motocykl. Już zapisywano się, już wpłacano 100 złotych za kurs. Pamiętam, że mój starszy brat Jerzy też się zapisał. Zauważyłem, że mój ojciec z Jerzym prowadzili jakieś tajemnicze rozmowy na temat tego kursu. Wkrótce wydało się, że dotyczyły mojej osoby - "dać mu 100 złotych na kurs, czy jeszcze jest za młody". Dostałem! Ale była radość i jednocześnie duma, że ja, jeszcze chłopiec, będę uczył się prowadzić motocykle.

Organizatorem kursu była Liga Przyjaciół Żołnierza w Starogardzie, a kto przyjmował zapisy na kurs - nie pamiętam. To był chyba październik, jak zebraliśmy się wieczorem w salce małej szkoły (dziś tu jest przedszkole) na zebraniu organizacyjnym. Był przedstawiciel Zarządu Powiatowego LPŻ i instruktor zajęć teoretycznych i praktycznych pan Rajkowski. Na tym spotkaniu ustaliliśmy dni, w których będziemy wieczorami chodzić na zajęcia teoretyczne i na naukę jazdy w dzień. Powiedziano nam, że teoria odbywać będzie się w małej szkole, a nauka jazdy na starym boisku przy ulicy Chojnickiej. Dowiedzieliśmy się również, że za dodatkowe 300 złotych możemy ukończyć kurs na prowadzenie samochodu. Nie było chętnych. Kto wtedy marzył o samochodzie - w Zblewie był tylko jeden u pana Franciszka Krajewskiego, a motocykl to było coś, o czym marzyło wiele młodych (i nie tylko) ludzi.

Na kurs zapisało się 46 osób, w tym trzy kobiety. Najmłodszym kursantem był Henio Urban z ul. Chojnickiej - miał zaledwie 14 lat. Większość kursantów pochodziła ze Zblewa, byli też z Białachowa i z Kalisk.
Zaczęły się zajęcia teoretyczne. Pan Rajkowski przyjeżdżał na nie na motocyklu marki Jawa 250. Na głowie miał pilotkę z okularami. Odziany był w płaszcz koloru khaki przepasany wojskowym pasem. Pamiętam, że przywiózł ze sobą kilka książek o budowie motocykla marki Junak produkowanego w fabryce w Szczecinie. I ja tę książkę kupiłem (za pieniądze ojca) i marzyłem, by kiedyś jeździć taką maszyną. To ziściło się za 15 lat, kiedy dosiadłem własnego Junaka, ale grubo wcześniej jeździłem na Junaku brata Jerzego - ale to już inna historia.

Pan Rajkowski objaśniając jakiś mechanizm, układ elektryczny czy zapłonowy, często mawiał - na chłopski rozum to tak wygląda i dalej rzeczowo zaznajamiał nas z działaniem silnika motocyklowego.
Chyba po dwóch tygodniach zaczęliśmy dosiadać Jawę pana Rajkowskiego na starym przedwojennym boisku. Z drżeniem rąk ująłem w dłonie kierownicę, kopnąłem prawą nogą w dźwignię rozrusznika. Silnik pięknie zawarczał, a moje serce skoczyło mi do gardła. Siadłem na siodełku, pan Rajkowski posadowił się na tylnym siodełku i zaczął instruować jak ruszyć. Wyciśnij sprzęgło, włącz pierwszy bieg, powoli dodawaj gazu i puszczaj sprzęgło - ruszamy. Niestety, za szybko puściłem dźwignię sprzęgła. Motocykl szarpnął i silnik zgasł. Przy ponownej próbie poszło już łatwiej, ruszyliśmy z miejsca, by wykonać kilka okrążeń na pierwszym biegu. Udało się. I tak po kolei wszyscy kursanci rozpoczynali swoją naukę jazdy. Był wśród nas kursant, chyba z Kalisk, który na zajęcia przyjeżdżał na własnym motocyklu, o ile dobrze pamiętam była to Victoria 350. On mógłby nie brać udziału w nauce jazdy, jednak pan Rajkowski konsekwentnie uczył go jak jeździć.

Na następnej lekcji nauki jazdy włączaliśmy już drugi bieg i dalej z panem Rajkowskim na tylnym siodełku kręciliśmy kółka i ósemki. Po iluś tam lekcjach zaczęliśmy jeździć sami. Tak było do samego egzaminu, który odbył się 15 grudnia 1955 roku. Najpierw zdawaliśmy z teorii. Ktoś z komisji egzaminacyjne wywoływał trzy osoby i przed jej obliczem odpowiadaliśmy na zadawane pytania. Każdy otrzymał trzy, jedno z budowy silnika i dwa z przepisów ruchu drogowego. Tego samego dnia zdawaliśmy egzamin z jazdy. Mogę się mylić, ale z całego kursu nie zdały tylko trzy osoby.
W międzyczasie nasz kursant - lekarz, Boguś Kwaśniewski, przyjmował nas w miejscowym Ośrodku Zdrowia i po przebadaniu wystawiał zaświadczenia o zdolności do prowadzenia motocykli.
Na koniec egzaminu ustawiliśmy się przed wejściem do małej szkoły, a uczestnik kursu motorowego pan Lisiewicz - miejscowy fotograf, wykonał pamiątkowe zdjęcie, które do tego felietonu załączam, rozpoznaję uczestników i opisuję:




Od lewej - w pilotce i okularach pan Rajkowski nasz instruktor, pan Ramion - szewc, Henryk Kuchta - rzeźnik, Jan Piłat - naczelnik poczty i starosta kursu, Stasiu Buca?, Jan Błaszkowski, milicjant - Stanisław Stolarz, a po jego prawej Stanisław Komorowski - nauczyciel. Po lewej stronie Stolarza stoi Józef Tomczak z Białachowa. W skórzany płaszczu - egzaminator. Po jego lewej pani Zofia Schrock - pielęgniarka miejscowego Ośrodka Zdrowia. Pomiędzy nią a egzaminatorem z tyłu stoi pan Józef Hetscher - leśniczy z Cisa. Za leśniczym stoi Boguś Kwaśniewski - lekarz. Obok Bogusia Erwin Dorawa - malarz. Obok Dorawy Kazik (?) Śliwa. W skórzanej kurtce kolejny egzaminator. Od prawej na dole - Henio Urban lat 14. W pilotce i jasnych spodniach Teresa Miłymuth - położna z miejscowej Izby Porodowej. Z tyłu po jej prawej stronie Edmund Birna, obok niego Hubert Baniecki. Z tyłu Edmunda Birny - Paweł Libiszewski. Po lewej stronie głowy pani Miłymuth stoi Feliks Birna - miejscowy fryzjer. Obok niego pan Cieśliński. Z tyłu Cieślińskiego w okrągłej czapce - Czesław Birna. Obok niego Wenanty Kwaśniewski, obok Wenantego stoi Kazik Belczewski. Z tyłu W. Kwaśniewskiego jest Kazik Wasilewski. Po lewej stronie głowy Wasilewskiego jest Roman Kosecki, a po jego prawej stoi Edmund Zieliński. W czapce przy drzwiach jest Jasiu Ila, a przed nim Klemens Janca. Z głową na numerze na drzwiach jest Stanisław Redzimski. Z tyłu niego Eugeniusz Wasilewski. Na wprost Wasilewskiego obok Redzimskiego stoi Zygmunt Weisbrodt. Po jego prawej stronie wyżej jest Władek Dysarz z ul. Białachowskiej. Przed nim stoi Czesław Zielonka - elektryk. Drugi po prawej stronie Dysarza jest Jerzy Zieliński, a przed nim stoi Makowski. Obok Makowskiego po jego prawej stronie jest Sikorski - monter radiofonii przewodowej w Zblewie. Co do pozostałych osób, nie mogę sobie przypomnieć nazwisk.
Niestety, niewielu uczestników tamtego kursu jest jeszcze pośród nas.

Gdańsk 8 maja 2014 Edmund Zieliński

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz