sobota, 17 maja 2014

FILIP RYTELEWSKI. Każdy młody Polak poszedłby w kamasze na wypadek wojny


Z Filipem Rytelewskim rozmawia Tadeusz Majewski

W poprzednim numerze "Kuriera Zblewskiego" dałem o panu kilka słów. Dzisiaj będzie więcej. Jako redaktor "KZ" z przyjemnością obserwuję pana poczynania. Chciałbym, żeby w jakiejś tam przyszłości reprezentował mnie pan jako... jako... powiem później. Rok urodzenia, ukończone szkoły?



- 1991 r. Od dziecka mieszkam w Pinczynie, chodziłem tu do szkoły. Po gimnazjum "ekonomik" w Tczewie.

Dlaczego nie w Starogardzie?

- Gdyż "ekonomik" w Tczewie jest bliżej dworca PKP. Idzie się 10 minut.

I kim pan jest po "ekonomiku"?

- W 2011 r. otrzymałem dyplom "technik hotelarstwa". Myślałem, żeby iść na studia o tym profilu, ale tam mają ten sam materiał, co w technikum. Z tym dyplomem mogę być recepcjonistą, kelnerem, pracować w biurze podróży. Znam angielski i rosyjski. Gdybym pracował, to na pewno opanowałbym biegle, bo trzeba rozmawiać. Jestem na razie bez pracy.

No a tu? To nie praca?

- Straż to nie praca, a powołanie.

Kiedy zainteresował się pan strażą pożarną?

- Ogólnie zawsze się kręciłem wokół straży, bo kuzyn Krzysztof Kłoss był tutaj naczelnikiem. Do młodzieżówki zapisałem się w 2002 r, mając 11 lat. Jeździłem na obozy w Skrzyni (w 2002, 2003 i 2007). Z mojego rocznika lub bliskich roczników też się zapisali. Ostro ćwiczyliśmy i jako Młodzieżowa Drużyna Pożarnicza z Pinczyna wygraliśmy I Powiatowe Zawody Sportowo-Pożarnicze OSP w Starogardzie 18.03.2005 r. Były cztery konkurencje: sztafeta pożarnicza (50 m), rozwinięcie bojowe (przygotowanie do gaszenia), rzut odcinkiem (wężem strażackim) do celu, przelewanie wody z jednego zbiornika do drugiego. Młodzieżówka te przygotowanie do zawodów pożarniczych. Dla mnie to była frajda... Teraz młodymi opiekuje się dh Kazimierz Kosiedowski. Zadaniem straży jest wychowywać nowy narybek, bo bez świeżej krwi wszystko umiera.

Rzekł pan, że straż to dla pana frajda. A nie ma w tym jakiejś głębszej motywacji?

- Myślę, że to już mam w naturze - chęć niesienia pomocy. Gdy widzę, że coś się komuś złego dzieje, staram się pomóc... Sądzę, że gdy mnie się będzie działa krzywda, to mi się na pewno odwzajemnią i też pomogą.

Piękne myślenie, choć może, hm.. trochę naiwne. Mamy od jakiegoś czasu stan narodowego lęku i spoglądamy z wagą na nasze wojsko oraz siły paramilitarne. Zastanawiamy się, czy są u nas jeszcze ludzie sprawni że tak powiem bojowo. Z pana jest kawał chłopa. Postawny, wysoki, ile wzrostu?

- 186 cm w dowodzie, budowa ciała A według WKU. Tylko ten wzrok... Nie da się myśleć o zawodowej straży z wadą wzroku. Ewentualnie za biurkiem ale co to za straż? Straż to gaszenie pożarów, pomoc w wypadkach, przy powodziach, nawet kiedy drzewo leży na ulicy. A sprawni jesteśmy. Kiedyś w internecie wyczytałem, że nasza polska OSP jest porównywalna do amerykańskiej Gwardii Narodowej. Posiadamy rozmaite umiejętności. Podstawa - każdy udziela pierwszej pomocy i zna technikę gaśniczą pożarów (jak mam dodatkowy kurs ratownictwa medycznego). Fakt, strzelać straż się nie uczy.


Czuje się pan patriotą? Myślę tu o moim zdaniem idiotycznych sondach na temat, kto by oddał życie dla Ojczyzny.

- Jestem patriotą. Myślę, że każdy młody Polak, gdyby pojawiłoby się zagrożenie ojczyzny, poszedłby w kamasze.

Nie umiejąc strzelać?

- Hm, jestem ten rocznik, który nie miał już zasadniczej służby wojskowej, ale zdecydowanie uważam, że powinniśmy co roku być miesiąc na poligonie czy w koszarach, żeby tam broń poznawać. Staram się śledzić politykę i widzę, że o tym się mówi.

Ale mamy, proszę pana, jakąś taką zniewieściałą wirtualną młodzież. Co by robili po gimnazjum na poligonie? Esemesowali?

- To problem. Ja lubię grać w tenisa ziemnego, pływać, jeździć rowerem, ruszać się. Mój rocznik - "91 - i "92 też - jeszcze się wychowywał dobrowolnie na podwórkach, a nie przed komputerem. Sam nieraz gonię dzieci siostry czy brata, żeby, jeśli jest dobra pogoda, wyłączyli internet i wyszli na dwór. To już jest poważny problem. Nie komputer, a internet. Dzieciom dać komputer bez internetu, to nie wiedzą co zrobić. Sami dorośli doprowadzają do tej sytuacji. W miastach przy blokach jest zakaz gry w piłkę. Dzieci może by chciały grać, biegać, ale starsi nie pozwalają, są nadmiernie ostrożni. To pokolenie po moim jest takie - siedzą na dworcu na ławce, na końcu peronu przy lasku, czy na PKS-ie i grzebią w komórkach. Są niby razem, ale ze sobą nie rozmawiają.

Żyją w matrixie. I to mają być ci pana obrońcy ojczyzny?

- Można to zmienić ucząc historii inaczej. Dziś historię przeważnie kończy się na I i II wojnie światowej, takie lekcje do odpękania. A powinno się cały czas pokazywać, na co Polaków było stać i przekładać to na teraźniejszość. Trzeba budować poczucie dumy, że jest się Polakiem, i uczyć szacunku do naszych symboli. A jest tak. 3 Maj - kończy się święto, flaga zwinięta i do szafy, a w filmach amerykańskich powiewają wszędzie przez cały rok. Zresztą u nich często widać różne wyrazy podziękowania dla straży, policji, wojska, a u nas się tego nie promuje. Młodzi przestają czuć się Polakami. Historia jest kluczem do patriotyzmu. Jak tej historii nauczać? Moja nauczycielka historii mówiła, że ten przedmiot powinien być zakazany.

O, ciekawe!

- Bo wtedy młodzi zaczęliby przychodzić na zasadzie - zakazany owoc lepiej smakuje. No i przychodziliby ci, co chcą, a nie z przymusu.

Prowadzi pan stronę internetową pinczyńskiej OSP.

- W 2011 roku wybrano mnie drugim kronikarzem. Pierwszym był śp. Waldemar Woroniecki, który prowadził kronikę pisaną, tradycyjną. Ja zająłem się kroniką elektroniczną. Związek OSP RP dał nam w całej Polsce za darmo miejsce na serwerach. Interesuje mnie rejestrowanie zdarzeń i fotografia.

I robi pan przemarsze, procesje. Widzi pan, jakie to niby łatwe.

- Fakt, niby łatwe, ale trzeba wejść tu, tam, wyprzedzić kilka razy kolumnę.

Nie sądzi pan, że każda wieś powinna mieć swojego kronikarza na etacie?

- Może i tak, ale taka osoba musiałaby trzymać rękę na pulsie, wszystko wiedzieć o wsi - wesela, zgony, ogłoszenia drobne, różne wydarzenia - umieć pisać oraz wykonywać zdjęcia. Była strona Pinczyna.

Ale nie ma. Może to coś dla pana?

- Nie robię tego, gdyż domena pinczyn.pl jest zajęta. To raz, a dwa - domena kosztuje. Poza tym nie wiem, czy zostanę w Pinczynie. Na razie trudno się rozstać. Byłem pół roku w hotelu w Jastarni i ciągle mi brakowało straży. Na dłuższą metę nie wyobrażam sobie rozstania z OSP Pinczyn.

A do Anglii!

- Jestem Polakiem. Mam polski organizm i co obce, mi szkodzi. Tam mi powiedział niedawno kolega.

Mówił zapewne o kulinariach.... Więc co dalej? Pracy tutaj nie ma.

- Studiuję w Gdańsku stosunki międzynarodowe o specjalności Bezpieczeństwo narodowe i zarządzanie sytuacjami kryzysowymi. Skończę studia z licencjatem. A po tych studiach? Można mieć pracę w straży granicznej, BOR czy w gminie. Zastanawiam się, czy nie pójść w mundur. Może jakaś wyższa szkoła mundurowa.

Wie pan, kim - chciałbym - żeby pan był? Politykiem. Z jakiej partii? Jest jedna największa partia, o której jakby wszyscy zapomnieli w tym naszym tyglu politycznej nienawiści. Chciałbym, żeby reprezentował mnie pan jako polityk z partii Polska.

OSP w gminie Zblewo w liczbach:

Liczba członków zwyczajnych - 130, w tym 124 mężczyzn, 6 kobiet.
2 członków honorowych
50 członków wspierających
Liczba młodzieżowych drużyn pożarniczych - 5 i członków 50.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz