środa, 28 maja 2014

ZAPOWIEDZI. "Piękne życie. Wspomnienia Edmunda Dywelskiego" już wkrótce



Od dawna chciałem opracować i wydać te wspomnienia w postaci książki. I opracowałem. Ukaże się za kilka - kilkanaście dni. Książeczka będzie miała 56 stron, ale tę liczbę, z uwagi na wagę wspomnień Edmunda Dywelskiego, spokojnie można pomnożyć razy 10. O ponadregionalnym znaczeniu tej książki napisałem w Posłowiu, jakie zamieszczam niżej.
Tadeusz Majewski

Posłowie


Wbrew pozorom książeczka, którą trzymacie Państwo w ręku, a którą miałem przyjemność zredagować, nie jest tylko ewentualną lekturą obowiązkową dla uczniów szkoły w Bytoni. Nie jest też pozycją, która obowiązkowo powinna stać na półkach kociewskich bibliotek. Jest to propozycja dla czytelników w całej Polsce, historyków, badaczy kultury, a może nawet dla reżyserów, którzy wyraźnie nie potrafią znaleźć autentycznego tematu do sfilmowania, ograniczając Polskę do centrum stolicy.

Po śmierci Edmunda Dywelskiego, wielkiego człowieka, nauczyciela, patrioty i... szczęściarza - bo w swoim pełnym i pięknym życiu kilka raz cudem wywinął się śmierci - napisałem obszerny tekst do "Dziennika Bałtyckiego". Przytoczyłem w nim i omówiłem fragmenty jego niezwykłych wspomnień. W podtytule stwierdziłem, że przeżyciami tego jednego człowieka, ogromem szczęścia w nieszczęściach, można by obdarzyć kilka osób.

Miał też Dywelski szczęście do przyjaciół, o czym mówią w tej książeczce Tomasz Damaszk, Ewa Jędrzejewska i Gertruda Stanowska. Do nich należał między innymi wójt gminy Zblewo, mieszkaniec Bytoni Krzysztof Trawicki.

"Edmund Dywelski był najbliższym moim sąsiadem, był bardzo emocjonalnie związany z Bytonią" - mówił wówczas wójt. - "Kiedy jako poseł wracałem z Warszawy, przy kawie stawał się recenzentem moich poczynań w Sejmie. Nieraz krytykował, ale jak przyjaciel. Zauroczony jego opowieściami z życia namówiłem go, by napisał pamiętnik. I napisał... Został pochowany w Zblewie. Jeszcze przed śmiercią miał wszystko dokładnie zaplanowane: jaka restauracja, jaki ksiądz i jacy goście. To niezwykłe, gdy się dożywa tak sędziwego wieku i śmierć jest tak naturalna. I do końca ma się tak świeży umysł. Jeszcze dwa miesiące przed śmiercią napisał do mnie list, że chciałby wrócić z Kolincza do Bytoni."

Pomyślałem, że nie można - w świetle wspomnień Edmunda Dywelskiego i wypowiedzi jego przyjaciół - dać innego tytułu, jak "Piękne życie".

W swoich wspomnieniach Dywelski jest niezwykle dokładny i wszechstronny. Interesuje go właściwie wszystko, każda dziedzina życia - stosunki ludnościowe, historia, polityka, ceny żywności, kultura rolna, obyczaje i... długo można by wymieniać.

W pamiętniku zachowałem oryginalny styl i zapis autora wspomnień, gdyż wszelkie ingerencje byłyby barbarzyństwem.

Mam nadzieję, że książeczka ta nie będzie zamknięciem swoistego życia po życiu tego wielkiego Polaka, mieszkańca Bytoni. Być może jednak przywołam tą pozycją jakiegoś reżysera, bo chętnie obejrzałbym, i zapewne Państwo też, historię Polski przedstawioną przez pryzmat przeżyć Dywelskiego. Być może spowoduje też, że zrealizowany zostanie pomysł, jaki padł w rozmowie z dyrektorem szkoły w Bytoni Tomaszem Damaszkiem. Snuliśmy marzenia, żeby upamiętnić tę postać trwałą rzeźbą - starszego pana w białej czapce, siedzącego na ławeczce przy berlince w Bytoni. A przy nim - jak dodawano w trakcie rozwijania pomysłu - laseczkę i koniecznie kankę z mlekiem. Patrzyłby Pan Dywelski nie tylko na swoją dynamicznie zmieniającą się wieś, ale i na wielki świat, który codziennie przetacza się ze wschodu na zachód i z zachodu na wschód, co też w jakiś sposób wiązałoby się z jego życiową wędrówką. Patrzyłby, a my patrzylibyśmy z dumą na niego.

Tadeusz Majewski


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz