Chiński Łeb
W poniedziałek rano
w Urzędzie wrzało,
a cała sprawa
miała swój początek
na placu targowym
w poprzedni piątek.
Sekretarz kupując
dla Szefa paciorki,
podsłuchał przekupek
wredne razgaworki:
"Nasz Szef to ponoć
zwykły kiep,
podejmuje decyzje
na chiński łeb".
Wszak wiedzą wszyscy,
że był Szef w Chinach,
że tę wizytę pod biznes naginał,
a całą wycieczkę, urzędniczą grupę
nazwano w mieście biznes clap trupę.
W Urzędzie kulali się wszyscy z radości,
że w mieście obśmiano wycieczkowych gości,
więc Szef warknął na swoją grupę:
"Zwołać mi tu zaraz wycieczkową trupę".
Trzeba przerwać te podłe ekscesy,
pokazać z wycieczki same sukcesy.
Wiceszef z kąta wyciągnął tutkę
i mówi: "O, ja kupiłem tam chińską kłódkę".
Wszyscy zaczęli się przekrzykiwać
i biznes-trofea wnet pokazywać.
Sznurek, pętelkę, gwoździk, pinezkę
ołówek, gumkę, ze szkiełka łezkę,
bibułkę, mazak, figurkę King Konga,
piłeczki małe - te do ping-ponga.
Szef na to warknął: "Cicho koledzy,
ja mam na nogach chińskie pepegi".
Przyszedł, fotograf porobił zdjęcia
i pchnął do mediów te osiągnięcia.
I rzekł Szef uśmiechając się błogo:
Nowe powstanie dla miasta logo.
Na ratusza wieży powieszę King Konga,
a w miejscu jego serca
będzie piłka do ping-ponga".
Bogdan Kruszona
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz