sobota, 7 czerwca 2014

EDMUND ZIELIŃSKI. Tczewskich dzieci na szkle malowanie

Międzynarodowy Dzień Dziecka to święto szczególne. Nasze dzieci to nasza przyszłość. Mądrze powiedział Andrzej Frycz Modrzewski (1503 - 1572) - "Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie". No to przekażmy naszym dzieciom wiedzę o dobrym i złym, o naszej kulturze i dziejach naszych przodków.

Ja, poprzez moje zainteresowania kulturą i sztuką ludową, czynię to już pół wieku. Z tego też powodu znalazłem się w Dniu Dziecka na Placu Hallera w Tczewie, by przybliżyć naszym milusińskim i wszystkim chętnym wiedzę praktyczną z malarstwa na szkle, jakie powszechnie występowało na Pomorzu.

Zachowało się tylko kilka obrazków z XIX-wiecznego malarstwa na szkle z terenu Kaszub, bo w 1932 roku pożar strawił chatę rybacką we Wdzydzach Kiszewskich i zgromadzone w niej tysiące malunków na szkle. Czy tylko z Kaszub? Śmiem twierdzić, że były tam też obrazki z terenu Kociewia.

Wielka zasługę w ratowaniu zabytków malatur na szkle ma Izydor Gulgowski z Iwiczna na Kociewiu. To on, kiedy otrzymał pod koniec XIX wieku posadę nauczyciela w szkółce we Wdzydzach Kiszewskich, zaczął zbierać resztki malarstwa na szkle z wiejskich chałup, a właściwie strychów, bowiem tradycyjne malarstwo na szkle zastępowano oleodrukami. A wędrując w poszukiwaniu starych obrazków na szkle ograniczył się tylko do Kaszub? Śmiem twierdzić, że nie. Logicznie rozumując, przywiązanie do stron rodzinnych, jakie każdy z nas posiada, zawiodło naszego szkólnygo do rodzinnej wsi i innych miejscowości położonych na Kociewiu (wówczas mało znanym) w poszukiwaniu przedmiotów kultury materialnej wsi, w tym obrazków malowanych na szkle.

To tyle o historii malarstwa na szkle, a jak było w Tczewie?

Organizatorzy przygotowali 100 szkieł formatu A-5, były farbki, pędzle i markery do konturowania. Wobec tego, że świętowaliśmy Dzień Dziecka, to najmłodszym daliśmy pierwszeństwo wykazania się posługiwaniem markerami i pędzelkami. Odeszliśmy od tradycyjnych wzorów, które zastąpione zostały rysunkami zwierzątek, postaci z bajek, kwiatków itp. W przeciągu kilku godzin przygotowany zapas szkieł się skończył, ku niezadowoleniu jeszcze wielu chętnych do malowania. Każde dziecko biorące udział w malowaniu odchodziło od stołu dumnie trzymając w rączce namalowany przez siebie pierwszy obrazek na szkle. Z nie mniejszym zadowoleniem spoglądały na swoje pociechy rodzice i dziadkowie. Wiele z tych młodych artystów deklarowało, że powiesi swój obrazek w domu na ścianie.

Zanim zająłem się malowaniem z dziećmi, obszedłem cały rynek z rozstawionymi kramami z przeróżnym asortymentem. Szukałem wyrobów rękodzieła ludowego. Było stoisko z haftem, obok z kwiatami z bibułek, nieopodal mała dziewczynka rozłożyła swój kramik, zapewne ze swoimi drobiazgami z wczesnego dzieciństwa i co chwilę umieszczała na karteczkach coraz to niższe ceny. Małego pluszowego miśka wyceniła na dwa złote, jakieś rysuneczki po złotówce, książeczki po pięćdziesiąt groszy. Już miałem szczerą chęć wykupić ten biedniutki kramik, ale pomyślałem sobie - do wieczora jeszcze długo, zapewne coś tam sprzeda, a może nabierze przekonania, że na wszystko trzeba zapracować.

Zauważyłem z daleka stoisko z bliskimi mi wyrobami - drewniane ptaszki, aniołki, płaskorzeźby i rzeźby. Zastanawiałem się, kto może być autorem tych prac. Okazało się, że wykonali je wychowankowie Domu Dziecka w Narkowach. Przyznać muszę, spodobały mi się drewniane ptaszki w pięknych kolorach. Jeden z nich znalazł się w mojej kolekcji.

Prawie po środku targowiska usadowił się pan kataryniarz z papugą, a jakże - żywą. Z katarynki płynęły stare melodie, które starszym osobom (mnie też) przypominały młode lata, gdzie melodie wpadały w ucho, a muzyki słuchało się z przyjemnością i zrozumieniem.

Wokół rynku wzbudzając sensację jeździli na XIX-wiecznych bicyklach dwaj panowie. Była też para na szczudłach przechadzająca się w śród gawiedzi górując nad wszystkimi. Było gwarnie i wesoło, zwłaszcza, że dzień był ciepły i słoneczny. Za rok będzie podobnie.

Gdańsk 2.6.2014 Edmund Zieliński



Na szkle żabka się zieleni


Dzieci malują na szkle


Kamila Gillmeister z koleżanką z "Fabryki Sztuk" w Tczewie


Stoisko Domu Dziecka w Narkowach


Stoisko Domu Dziecka w Narkowach


Stoisko Domu Dziecka w Narkowach

Dzieci malują piaskiem


Widok na targowisko


Widok na targowisko


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz