wtorek, 14 czerwca 2011

Ile kosztuje doba hotelowa dla psa w Lubichowie

Zatrzymujemy się autem na unijnym parkingu w Lubichowie. Pan Tadeusz wychodzi z auta i wita się z jakimś mężczyzną. Przypadkowe spotkanie po latach trenera i zawodnika. Po chwili wchodzimy do domu znajomego pana Tadeusza - Grzegorza Mystkowskiego. Z pokoju wybiega kilka psów. Na czele Zuzia. Choć mała, bo waży 4 kilogramy, dowodzi całą resztą zwierzaków. Siadamy przy stole i okazuje się, że przypadkowo znaleźliśmy ciekawy temat - państwo Mystkowscy prowadzą pierwszy w powiecie starogardzkim hotel dla zwierząt. Mają cztery własne psy i osiem przyjętych letników...

Reportaż na dwa głosy


- Na czym to polega?

- Wyjeżdża pan na przykład na wakacje i może pan u mnie zostawić psa - mówi Ania Mystkowska.

- Czy ta działalność jest zarejestrowana?

- Tak, jesteśmy oficjalną firmą. Ta działalność to zarazem przyjemność i możliwość zarobku.

- I hotel jest w domu?

- Część piesków jest w domu, a część na podwórku, gdzie mamy pięć boksów dla psów.

I tu padają rozmaite szczegóły i ciekawostki dotyczące działalności państwa Mystkowskich.

Jedna doba hotelowa kosztuje 30 złotych. Trzeba przynieść, przyprowadzając, psa książeczkę szczepień i własne jedzenie. Każdy pies ma inną karmę. Jeśli przyniesie się swoją, to można uniknąć biegunki. Oprócz tego wystarczająco dużym stresem dla psa jest nagła zmiana właściciela i miejsca pobytu, więc lepiej pozostawić coś bez zmian.

Jeśli psy pozostają na dłużej, są oczywiście zniżki. Czasami brakuje miejsca w domu i niestety pani Ania musi odmawiać przyjęcia kolejnego pupila pod opiekę. Kiedyś przyjęła psa z Lęborka. Właściciel umówił się z nią, że odbierze za 2 tygodnie. Jednak nikt po niego nie przyszedł. Telefonu też nikt nie odbierał. Po kolejnych dwóch tygodniach państwo Mystkowscy zagrozili, że zgłoszą to na policję jako porzucenie psa. Właściciel odebrał go dopiero po 9 miesiącach.

Jeden z psów pochodzi z fundacji "Labrador". Pani Ania wychowuje go, ponieważ był dziki, wychowany w stajni. Sama mówi o tym, że go resocjalizuje. Psy z fundacji są kastrowane. To bardzo przydatne, choć ludzie twierdzą, że okaleczą tym psa.

- Czy ma pani odpowiednie przeszkolenie?

- Uczyłam się 2 lata, a ten hotel prowadzę już 4. Jestem instruktorem szkolenia psów. Ludzie kupują pieska i wtedy pokazuję im, jak mają się zachować, żeby psy słuchały. Zwykle jest tak, że biorę psa na smycz i pies od razu mnie słucha, a właściciela nie. Ja mówię do nich uczuciowo. Uczę ich myślenia, o co mi chodzi. Pokazuję stanowczo to, czego od nich oczekuję. Mówię "siad" i pies siada, a właściciel mówiąc "siad" tak jakby mówił "może byś usiadł?", a pies w tym momencie ma go gdzieś. Ludzie myślą, że jak lubią psa, to wystarczy, a ja muszę ciągle kontrolować, żeby się nie pogryzły. Są też różnice między inteligencją psów i oczywiście między charakterami. To zależy nawet od ich rasy. Na przykład Yorki to wojowniki, a jamniki to psy myśliwskie.


- Nie boi się pani obcych psów?

- Nie zawsze spotkanie z obcym psem musi się kończyć raną na nodze czy ręce. Wystarczy zachować spokój i nie myśleć nawet o tym, że coś może się stać. Psy wyczuwają asertywność. Lekki strach wywołuje atak.

- Mówi się często, że człowiek myśli, a zwierzęta mają instynkt. Jak to jest z tym myśleniem?

- Człowiek także ma instynkt, a zwierzęta też myślą. Prawdą jest, że zwierzęta są bardziej komunikatywne niż my. Po prostu ludzie porozumiewają się "gębowo", a dla psa rozmową jest fascynujący język ciała.

Kamila Steppun -

"ZIELONY AUTOBUS", OPP


Niewiele osób, nawet mieszkających w Lubichowie wie, że znajduje się tam jedyny w powiecie hotel dla psów. Pytanie tylko, po co taki hotel?

- Jeżeli ludzie wyjeżdżają na wakacje bądź w interesach czy gdziekolwiek i nie mają co zrobić z swoim pupilkiem, to przysyłają go do nas. Wystarczy tylko 30 zł na dobę, aktualna książeczka szczepień oraz własna karma.



Właściciele, Grzegorz oraz Ania Mystkowscy, wpadli na ten pomysł 4 lata temu. To ich pasja oraz sposób na życie. Pani Ania jest instruktorem szkolenia psów. Szkolenia albo jak to określiła - szkoła podstawowa, polega na uczeniu psa siadania i innych komend. Naucza psa, ale także właściciela właściwego podejścia.

Na chwilę obecną państwo Mystkowscy posiadają koty, 4 własne psy plus 8 letników. Labuś trafił do nich z fundacji "Labrador" polegającej na ucywilizowaniu i oddaniu do ludzi porzuconego labradora bądź odebranego właścicielowi niepotrafiącemu się nim zaopiekować.

- Uczucia nie wystarczą - mówi pani Ania. - Do zajmowania się zwierzętami trzeba mieć podejście.

Małżeństwo w dalszym ciągu uczy się rozumienia zwierząt. Dowiadujemy się, że psy porozumiewają się mową ciała, a nie, jak nam się zdaje, szczekaniem.

Błędem większości właścicieli psów jest ciągnięcie ich z obawy przed innym psem. Dla nich szarpnięcie to ból, a ból to znak do ataku. Dostrzec można nawet różnice między inteligencją zwierząt. Dokładnie wiedzą, czego chcą i co muszę zrobić, aby to zdobyć.

W hotelu rządzi mała słodka Zuzia kundelek z temperamentem - 4 kilo psa. Rozmawiamy też o kotach.

- A kot to jedyne pracujące zwierzę u nas, łowi myszy.

Przyjemność sprawia państwu Mystkowskim to, że zwierzęta nie chcą od nich odjeżdżać.

- Lubimy to, co robimy - oświadcza z satysfakcją pan Grzegorz.

Pani Ania organizuje w tym roku "wakacje z psem". Górną część domu chcą przeznaczyć dla kotów, którym obecnie nie wynajmują u siebie pokojów. W przyszłości marzy im się rozbudować to fantastyczne miejsce.

Jagoda Mazurkiewicz

"ZIELONY AUTOBUS", OPP

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz