środa, 29 czerwca 2011

W niezwykłej szkole w Mirotkach teraźniejszość ściśle jest związana z historią - 2

Od strony technicznej czasy są idealne dla papierowych mediów - dzienników, tygodników, gazet kolorowych i czarno-białych, powiatowych, miejskich, branżowych, szkolnych itp. Takie wydaje się to proste, no bo dzisiaj przecież dzisiaj każdy ma w domu aparat cyfrowy (liczę też ten w komórce), komputer podłączony do internetu, adres mailowy. Wystarczy tylko zbudować sieć korespondentów, a oni będą z zapałem robić zdjęcia, pisać teksty i przesłać go do jakiegoś centrum - powiedzmy - opracowania materiału. Paradoks polega jednak na tym, że im łatwiej od strony technicznej, tym trudniej od strony chęci tworzenia.


Mail ze szkoły w Mirotkach jednak przyszedł. O jednej z nielicznych w powiecie gazetek szkolnych.


Mail: Praca gazetki szkolnej

W naszej szkole wydawana jest od 1992 roku gazetka szkolna. Początkowo była pisana ręcznie i kopiowana na kserokopiarce. W 2000 roku nasza szkoła została wyposażona w pierwszą w Gminie Skórcz salę informatyczną. Od tego czasu nasze gazetki są profesjonalne. Chętne osoby piszą na tematy związane z życiem szkolnym. Następnie nasza polonistka, pani Lidia Sikora, sprawdza je pod względem poprawności językowej. Potem na informatyce lub kółku informatycznym przepisujemy gotowe prace na komputer. Pani Mariola zbiera artykuły, formatuje je i redaguje w całość. Wszystkie uroczystości szkolne
i pozaszkolne dokumentowane są zdjęciami. Gotowe czasopismo drukowane jest w kolorze na szkolnej drukarce. Sprzedawane jest za symboliczną złotówkę rodzicom, nauczycielom i uczniom. Otrzymują je również goście odwiedzający naszą szkołę. Dzięki temu lokalne środowisko orientuje się na bieżąco w codziennym życiu szkoły. Gazetka publikowana jest też szerszej społeczności, ponieważ od roku szkolnego 2008/2009 kolejne numery czasopisma umieszczane są na szkolnej stronie internetowej. Nasz zespół redakcyjny składa się z dziesięciu osób: Klaudia Buniek, Weronika Żurawska, Martyna Siwczak, Klaudia Sitko, Dawid Kleina, Martyna Klofczyńska, Paulina Borgmann, Katarzyna Sagermann, Magdalena Laskowska, Kornelia Żurawska.

Jest on zgrany i solidny. :-)

Magdalena Laskowska Kl. VI

Macie tu jak w domu

Kolejne zajęcia. Szukamy tematów. Właściwie są wszędzie, tylko trzeba mieć dar ich postrzegania. Tematem również dobrze może być to, kim kto chce być jako dorosły albo co czeka uczniów po skończeniu szkoły podstawowej.

- Macie tutaj jak w domu - zauważam. - W gimnazjum w Pączewie już tak nie będzie.

Pani Grażyna sięgnęła po następną księgę pamiątkową. Z wpisami absolwentów. O tym jednak trochę dalej. Jeszcze o... Rodzinnym marszu na orientację, jednej z wielu w tej szkole ciepłych imprez. Niestety nie mogłem na nią przyjechać, ale nie zawiódł system. Po marszu przyszedł mail ze zdjęciami .


Rodziny marsz na orientację

1 czerwca rano zebraliśmy się przed naszą szkołą, gdzie pan Wojtek przybliżył nam reguły czekającego nas marszu. Już wcześniej byliśmy podzieleni na grupy. Moja grupa ‘Skrzaty" kierowana była przez panią Mariolę i składała się z pięciu osób: Czarek i Martyna Siwczak, Daniel Kowalczuk i ja.

Wyruszyliśmy w trasę z mapą o 9.20. Zauważyliśmy grupę, która wychodziła przed nami i kierowała się w inną stronę.

Po odnalezieniu pierwszego punktu pomyśleliśmy, że dalej będzie łatwo. Gdy doszliśmy do transformatora, spostrzegliśmy grupę, która miała przed sobą podobną do naszej trasę. Była to grupa "Buszowników". Nasz marsz trwał nadal. Odnaleźliśmy czwarty punkt kontrolny, ale wkrótce zgubiliśmy się, gdyż nie patrzyliśmy na mapę.

Przy punkcie szóstym czekały na nas napoje. Dotarliśmy tam z "Buszownikami". Musieliśmy pamiętać, aby nie wyrzucać butelek, bo otrzymalibyśmy dodatkowe punkty karne, nie mówiąc już o zanieczyszczaniu środowiska!

Po naprawdę długim czasie dotarliśmy do głównej drogi, którą akurat przejeżdżał nasz szkolny autobus. My jednak musieliśmy iść dalej i szukać punktu dziesiątego. Nie znaleźliśmy go, ani 12. i 13. Dotarliśmy jednak do mety. Zajęliśmy 11. miejsce. Szkoda, że na karcie nie wpisaliśmy wyniku dodatkowego zadania, czyli jaka była odległość od kapliczki do transformatora. Dlatego otrzymaliśmy dodatkowe punkty karne. "Buszownicy zajęli 10. miejsce.

Okazało się, że mamy aż 485 punktów karnych. Wydawało nam się, że to bardzo dużo, ale nie wspomnę, ile ich mieli ostatni zawodnicy oraz ci, którzy na metę nie dotarli w ogóle - pan Wojtek musiał ich zabrać z trasy samochodem.

Nad jeziorem mogliśmy pomoczyć nogi i upiec kiełbaski w ognisku. Wszyscy uczestnicy zostali obdarowani nagrodami.

Ten Dzień Dziecka był bardzo fajny i chciałbym na następny rok przyjechać znowu tu - do szkoły w Mirotkach, aby mieć znowu świetna zabawę. Szkoda, że za rok będę już w gimnazjum.

Michał Wielewicki


Wypowiedzi absolwentów

A potem nadszedł mail z wypowiedziami już obecnie absolwentów szkoły.

Moja szkoła w Mirotkach

Już za kilkanaście dni zostanę absolwentką szkoły w Mirotkach. Wiem, co przeżywają niektóre koleżanki i koledzy z mojej klasy. Jest to pewien rodzaj strachu przed tym, co nieznane. Ja obawiam się nauczycieli, innych uczniów, dodatkowych przedmiotów, które zostaną wprowadzone do planu.

Teraz, gdy czas przejścia do gimnazjum jest krótki, zaczynamy doceniać naszą małą szkółkę, w której panuje niesamowicie miła i rodzinna atmosfera. Tutaj nauczyciele mają nas pod dobrą opieką, jednocześnie przygotowują nas do tego, co będzie nas czekało po wakacjach. Uczą nas, jak żyć i nie pogubić się w tym świecie.

Mnie szkoła w Mirotkach będzie na zawsze kojarzyć się z beztroskimi latami, cudowną panią dyrektor, która zawsze służy dobrą radą oraz serdecznymi nauczycielami. Prawdą jest, że bywały wzloty i upadki, ale zawsze lepiej pamięta się miłe chwile, których w tej szkole jest zdecydowanie więcej.

Martyna Klofczyńska


W czerwcu stanę się absolwentką Publicznej Szkoły Podstawowej w Mirotkach. Z jednej strony chciałabym już z niej odejść, ponieważ chciałabym być już w gimnazjum, ale z drugiej strony, będę tęskniła za tą wspaniałą szkołą.
Najmilej będę wspominała naszą klasę, nauczycieli i oczywiście szkołę, do której chodzę ostatni rok. Na pewno nie zapomnę o pani Grażynie Kościelnej, która była przez trzy lata moją wychowawczynią i jest zarazem dyrektorką szkoły.
W tej szkole brałam udział w wielu uroczystościach i zabawach. Nigdy nie zapomnę Andrzejkowych Turniejów Klas czy Dni Otwartych. W tej szkole nauczyłam się przestrzegania zasad, zdobyłam wiedzę, dowiedziałam się, kim był Jan Wojciech Górski i poznałam wiele innych ciekawostek.
Naszej wychowawczyni zawdzięczam troskę, poczucie bezpieczeństwa, opiekę nad nami, no i oczywiście wiedzę, którą nam pani przekazała. Nauczycielom natomiast jestem wdzięczna, że nauczyli mnie tylu ciekawych rzeczy. Gdy myślę o przedstawieniu na zakończenie roku szkolnego, w oczach już pojawiają się łzy. Muszę się z tym pogodzić, lecz trudno mi się będzie rozstać z tą szkołą, ze świetnymi nauczycielami i pracownikami tej szkoły.
Szkoła w Mirotkach jest jedyną taką szkołą na świecie. Zawsze będę ją odwiedzała i wspominała czasy, kiedy do niej chodziłam. Mile będę wspominać wszystkie turnieje, uroczystości, wycieczki i naukę. Na pewno się z nią nie rozstanę. To miejsce na zawsze zostanie w moim sercu.
Paulina Borgmann kl. VI

Wspomnienia!!!
Jak ten czas leci! Nigdy nie zapomnę moich pierwszych dni w szkole. Przez pierwszy tydzień poznałam się z nauczycielami. W tej szkole przeżyłam różne niezapomniane przygody. Już prawie trzy lata chodzę do tej szkoły, a nadal pamiętam dzień, kiedy po raz pierwszy moja cała klasa brała udział w Andrzejkowym Turnieju Klas. Odkąd chodzę do tej szkoły, najmilej wspominam dzień, w którym odsłoniliśmy pomnik ku czci kpt. Franciszka Jana Górskiego - oficera z Mirotek. Jestem dumna, że mieszkam w tej wsi, gdzie żył taki bohater.
Wszyscy nauczyciele nauczyli mnie wielu rzeczy, ale najwięcej moja wychowawczyni. Jestem bardzo wdzięczna nauczycielom za to, że nauczyli mnie przestrzegania zasad, tego, jak rozmawiać z drugim człowiekiem, ale przede wszystkim samodzielności i wytrwałości w różnych sytuacjach.
Myślę, że wszystkie złe i dobre chwile, które przeżyłam w tej szkole, zostaną w mojej pamięci na bardzo długo.
Kornelia Żurawska kl. VI

Do czego służy internet

No proszę, zagrało... Na jednych z zajęć mówiliśmy, że tak może być - zdarzenie, refleksja, zapis, błyskawiczna poczta. Choć generalnie służy do czego innego. Opowiedziałem o wsi, gdzie pani sołtys komunikuje się z mieszkającym za ścianą (dom typu bliźniak) sąsiadem, działaczem wiejskim, przez nk. A pani Grażyna dodała, że czasami uczniowie chcieli ją zaprosić jako znajomą w tym portalu. Odmawiała, bo przecież widzi się z nimi na co dzień.

Rzuciłem więc dziewczynom temat - ogólnie: internet we wsi. Chodziło mi o to, by napisały prawdę - jak jest wykorzystywany internet w miejscowościach, w których mieszkają, czyli w Barłożnie i Mirotkach. Ale koniecznie - podkreśliłem - żeby to było lukru. Po kilku dniach przyszedł mail.


Nazywam się Klaudia Sitko. W czerwcu stanę się absolwentką Publicznej Szkoły Podstawowej w Mirotkach. W naszej szkole jest bardzo dobry dostęp do internetu. Internet jest w dwóch salach lekcyjnych, w sali komputerowej, bibliotece oraz gabinecie pani dyrektor. Internet głównie wykorzystujemy do odnajdywania informacji na potrzebne tematy. Gdy przygotowywaliśmy się do rekolekcji, to tworzyliśmy różne notatki, np. o Janie Pawle II czy o św. Faustynie Kowalskiej. Koledzy z IV klasy bardzo często wchodzą na internet, aby przygotować się do egzaminu na kartę rowerową rozwiązując testy online. Czasami wchodzą także na stronę internetową www.bezpiecznajazda.com.pl, ponieważ uczniowie naszej szkoły kolejny raz biorą udział w programie edukacyjnym "Bezpieczna Jazda. Karta rowerowa - moje pierwsze prawo jazdy". W marcu, w naszej gminie odbywał się konkurs o bezpieczeństwie ruchu drogowego, więc wybrani uczniowie chcieli jak najlepiej wypaść, dlatego bardzo rzetelnie sprawdzali swoją wiedzę rozwiązując testy w internecie. Pani Mariola uczy nas także zakładać skrzynkę pocztową, która jest potrzebna do licznych portali czy konkursów. Ostatnio uczniowie naszej szkoły zaangażowani byli w Ogólnopolski Konkurs Wiedzy Informatycznej TIK? - Tak! Celem tego konkursu jest rozwijanie zainteresowań informatycznych, a także sprawdzenie swojej wiedzy z tej dziedziny. Dzięki skrzynkom pocztowym możemy stale utrzymywać kontakt ze swoimi przyjaciółmi
i nauczycielami. Pani Mariola zachęca nas do oglądania strony internetowej naszej szkoły. Możemy wtedy obejrzeć swoje zdjęcia z różnych spotkań szkolnych. Często odwiedzamy też stronę kociewiacy.pl, aby przeczytać wywiady z różnymi ciekawymi ludźmi. W klasie mamy dużo ambitnych sportowców. Raz w tygodniu jeżdżą do Skórcza na Czwartki Lekkoatletyczne. Później sprawdzają swoje wyniki w internecie. Gdy mamy czas wolny, to wchodzimy do internetu, aby zagrać w gry. Są to takie strony jak wyspa gier.pl, bądź gry.pl. Niektórzy czytają też bieżące wiadomości na stronie: wp.pl. W internecie szukamy inspiracji do konkurencji w Andrzejkowym Turnieju Klasowym. Korzystamy ze skeczy i układów gimnastycznych. Internet wykorzystujemy do tworzenia prezentacji w programie PowerPoint. Projektowaliśmy, np. slajdy dotyczące tematu "Wypadki na drogach - porozmawiajmy", "Zdrowy styl życia", "Moje bezpieczeństwo w czasie ferii". W internecie poszukujemy też informacji na szkolne gazetki. Na zajęciach omawialiśmy też temat dotyczący zagrożeń związanych z dostępem do internetu.

Ej, Klaudio - powiedziałem kilka dni po otrzymaniu tekstu. - Chcesz powiedzieć, że w dziewięćdziesięciu procentach korzystacie z internetu w celach edukacyjnych? Nie wierzę...

Wobec tego Klaudia dopisała:

Dzięki internetowi mamy możliwość komunikowania się z osobami, np. za pomocą gadu-gadu, skype. Możemy pisać do siebie e-maile. Moi koledzy korzystają też z różnych serwisów, np. nasza-klasa i Facebook, youtube. Nasza- klasa i Facebook to portale, na których można poszukać swoich znajomych i z nimi porozmawiać. Youtube to strona dzięki, której możemy obejrzeć ciekawe filmy lub posłuchać muzyki.


Na zakończenie reportażu głos zabrała pani Grażyna przesyłając tekst:
O internecie w sposób mało oryginalny

Podobno prawosławni greccy mnisi całkowicie zrezygnowali z internetu. To bardzo radykalne posunięcie. Wyczytałam o tym w jednej z książek Marcina Jakimowicza. (Jego książki są denne. Autor pokazuje w nich Boga, który jest bardzo pokorny i chcąc spotkać się z człowiekiem schodzi na samo dno, w błoto naszych upadków.)

A jak to jest z internetem w moim życiu? Jest przede wszystkim moim nowym narzędziem pracy. Już w niepamięć odeszło oprawianie (składanie w twarde oprawy) Dzienników Urzędowych. Rozporządzenia i przepisy prawne znajdują się w internecie. W internecie jest wszystko! A może powiem inaczej: w internecie jest jak na wysypisku śmieci, jest brud i są cenne perełki.

Internet jest przede wszystkim źródłem informacji, ale także narzędziem błyskawicznego komunikowania się ludzi. Nie wiem, czy ktoś jeszcze korzysta z telegramu?

Od piątej klasy szkoły podstawowej zaczęłam prowadzić korespondencję. Początkowo tylko z koleżankami ze Skórcza, gdyż zmieniłam szkołę. Pamiętam, jak z niecierpliwością oczekiwałam na listonosza. Podczas otwierania każdego listu towarzyszył mi zawsze dreszczyk emocji. Dzień, w którym nadchodził list, miał w sobie coś wyjątkowego.

Przez telefon zaczęłam się komunikować będąc już licealistką. (Z korespondencji nigdy nie zrezygnowałam!) Na poczcie były specjalne rozmównice, do których można było wejść, gdy pani z okienka udało się połączyć z zamawianym przez interesanta numerem telefonicznym. Zwykle przed rozmównicą stała spora kolejka i rozmowa stawała się publiczna.

W internacie, gdzie mieszkałam przez 4 lata (obecnie w tym budynku o pięknej architekturze mieści się Ognisko Pracy Pozaszkolnej), w gabinecie kierownika stał aparat telefoniczny: słuchawka na długim kablu i okrągła tarcza z numerami od zera do dziewięciu. To już była nowoczesność! Wcześniej aparaty miały korbkę. Czasem zadzwonił do nas ktoś z rodziny i wówczas można było chwilę porozmawiać (tylko chwilę, bo drogo!) w obecności siedzącego kierownika lub opiekuna.

Pamiętam do dzisiaj emocje towarzyszące naszemu oczekiwaniu na listy, kartki pocztowe i telefony. Pamiętam też stolik na korytarzu w internacie, gdzie po przyjściu ze szkoły pchaliśmy się do leżących na nim listów.

Te czasy minęły bezpowrotnie. Dzisiaj w ułamku sekundy łączę się z przyjaciółmi na drugiej półkuli: Miami na Florydzie lub Melbourne w Australii. Rozmawiam do woli za niewielkie właściwie pieniądze. Doświadczam realności świata w sposób wirtualny: u mnie późny wieczór wiosenny, a u nich budzi się kolejny dzień rozpoczynającej się zimy. Lub odwrotnie. Słyszę tak drogie i bliskie mi głosy, oglądamy swoje twarze. Robimy oczywiście trochę lepsze miny, wciągamy brzuchy, żeby lepiej wypaść. Nie możemy jednak popatrzeć sobie w oczy, uścisnąć się, pogłaskać po policzku i włosach…

Prowadząc rozmowy przez skype można równocześnie prowadzić wirtualny dialog w okienku z kimś innym i odbywać konferencje z kilkoma jednocześnie. Taki sposób komunikowania się na pewno nie służy prawdziwemu słuchaniu drugiej osoby. Co najwyżej można szybko załatwić jakąś sprawę lub bezsensownie tracić czas.

Internet dał mi możliwość skontaktowania się (po 30 latach od matury) z koleżankami z IV E z roku 1979. I to jest druga perełka. Jest ich jeszcze kilka, m.in. mogę posłuchać piosenek, jakich tylko zapragnę, mogę przeczytać Słowo Boże na każdy dzień z dobrym komentarzem.

Nie tracę już drogocennego czasu na oglądanie zdjęć bliższych i dalszych znajomych. Nie walczę o najwyższą liczbę znajomych na nk. Nie zapraszam i nie przyjmuję nowych znajomych. Dlaczego?

Trzy lata temu doświadczyłam (na nk), jak można oderwać się od rzeczywistości. Świat realny jest zbyt piękny, by zamieniać go na fałszywy. Jestem człowiekiem z krwi i kości, dlatego potrzebuję rozmowy patrząc w oczy drugiej osoby, potrzebuję wspólnych zachwytów i wzruszeń. Chcę ciągle odkrywać piękno, a życie jest i tak za krótkie, aby zobaczyć i poznać to wszystko, co człowiekowi zostało dane.

Grażyna Kościelna


Długi reportaż, a przecież to tylko chwile spędzone w szkole w Mirotkach. Właściwie to tylko takie migawki, choć dotyczą różnych spraw. Czas kończyć i wrzucić tę drugą część do portalu. Tylko gdzie mi się zapodziało zdjęcie głównej bohaterki - pani Grażyny? Znowu muszę przeglądać setki katalogów. A jeżeli nie znajdę? No nie, nie ma problemu - napiszę do niej maila z prośbą, żeby przysłała jakiś swój autoportret. Może jeszcze nie wyjechała na wczasy.

Tadeusz Majewski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz