sobota, 7 grudnia 2013

TADEUSZ MAJEWSKI. Czas nie dla bohaterów (Wejnerowscy, Pałkowscy, Szarafinowie)

Teczka z rozmaitymi materiałami (dokumenty, wycinki prasowe, maszynopisy, rękopisy, rysunki itp.) została znaleziona przy demontażu starych dech podłogowych w mieszkaniu nieżyjącego już od dawna starogardzkiego redaktora.

Na podstawie tych materiałów napisałem kiedyś tekst na temat "Tygodnika Starogardzkiego" oraz reportaż pt."Jan Kołodziejczyk opóźnia się notorycznie". Kilkanaście dni temu otworzyłem ją po raz kolejny. Okazało się, że poprzednio pominąłem kilka dokumentów składających się na bardzo interesującą historię.


Zacznę od pisma z 1974 roku. Niechronologicznie, ale akurat w tym piśmie pada najwięcej informacji na temat moich bohaterów.



Starogard Gdański, dnia 23lipca 1974 r.

I Sekretarz

Komitetu Powiatowego PZPR

w Starogardzie Gdańskim


W kwietniu br. minęło 25 lat od podjęcia niechlubnej uchwały członków egzekutywy KP PZPR w Starogardzie o wygospodarowaniu mieszkań dla świata pracy, intencji może wtedy słusznej, ale jakże wypaczonej przez wykonawców.

W niedzielę 24 kwietnia 1949 r. nasze mieszkanie stało się widownią barbarzyńskiego napadu. Grupa gotowych na wszystko drabów, w nieobecności mojego męża, siostry mojej mamy, przeprowadzającej w tym czasie kwestę uliczną na kolonie letnie dla dzieci po zamordowanych przez okupanta hitlerowskiego, oraz mojej siostry studiującej wówczas farmację w Lublinie, po sterroryzowaniu mojej matki i bestialskim obejściu się ze mną na oczach mojej 5-letniej córki, urodzonej w hitlerowskim obozie zagłady, dokonała przemocy i wprowadziła obcą rodzinę do naszego mieszkania.

To bezprzykładne bezprawie odpłaciłam długotrwałą chorobą i trwałym kalectwem.

Wychowywałam się w rodzinie pedagogów, w której dominowały - patriotyzm, uczciwość i szacunek dla prawa, albowiem dziadek mój Karol Wejnerowski, syn chłopa spod Śliwic w Borach Tucholskich, jak i mój ojciec, Franciszek Pałkowski, syn chłopa z Wysina w powiecie kościerskim, byli nauczycielami i wpajali patriotyzm kilku pokoleniom polskich dzieci w trudnych czasach zaboru pruskiego. Brat mojej matki, Karol Wejnerowski junior, był zmuszony studiować za granicą, w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej - tenże po zakończeniu I wojny ochotniczo zgłosił się do naszych Władz, ażeby zasilić szczupłe kadry nauczycieli i był do 1925 roku aż do odwołania go przez jego zwierzchników, profesorem w Gimnazjum Staroklasycznym w Starogardzie. To właśnie on odkupił dom, w którym mieszkamy od właściciela, Niemca, a po śmierci Wuja, który zmarł przed 10 laty, nieruchomość ta stała się naszą notarialną własnością. Drugi brat mamy, Wiktor, inżynier leśnik, był pierwszym po I-szej wojnie światowej nadleśniczym w Wirtach w naszym powiecie. W okresie międzywojennym brat mój, mgr Paweł Pałkowski, kładł podwaliny pod przemysł farmaceutyczny w Starogardzie, będąc od 1934 r. do wybuchu wojny i aresztowania organizatorem i kierownikiem fabryki Boskampa - obecnie Starogardzkie Zakłady Farmaceutyczne. Po wojnie przeniósł się na Ziemie Odzyskane i jest do dzisiejszego dnia kierownikiem Apteki w Miastu w woj. koszalińskim. W tej samej fabryce pracował również trzeci brat mamy, mgr Brunon Wejenrowski, który we wrześniu 1939 r. został aresztowany i osadzony w obozie. Od 1945 r. do ubiegłego roku, w którym zmarł, był kierownikiem apteki w Gniewie.

Srogo obeszły się ówczesne władze Polski powiatowej z rodziną o tak chlubnej przeszło 100-letniej tradycji - ażeby chociaż w części zrekompensować wyrządzoną krzywdę, w związku z wejściem w życie z dnia 1 sierpnia br. nowego prawa lokalowego, zgodnie z art. 27 ust. 1 domagam się wydania polecenia niezwłocznego przekwaterowania obcej rodziny z naszego mieszkania do lokalu zastępczego.

Agnieszka Szarafin

b. członek Ruchu Oporu

b. więzień hitlerowskich więzień i obozów

Członek ZboWiD


Załącznik - : 1

Otrzymuje -:

I Sekretarz KW PZPR Tadeusz Bejm

Gdańsk


Wynotowuję nazwiska: Agnieszka Szarafin, Karol Wejnerowski, Franciszek Pałkowski, Karol Wejnerowski junior, Wiktor Wejnerowski, Brunon Wejenarowski, Paweł Pałkowski. Nazwiska jak widać znaczące. Co na to profesor GOOGLE?

Jest Brunon Wejnarowski (Archiwum Korporacyjne, Archiwum i Muzeum Polskich Korporacji Akademickich, rok założenia 1977 - 1988 - 2001)


Brunon Wejnerowski, (19 czerwca 1899 w Gąsiorkach pow. Tczew - 1 sierpnia 1973 w Gdańsku) s. Karola i Marianny Jendrzejewskiej, absolwent Państwowego Gimnazjum Klasycznego w Starogardzie Gdańskim, filomata pomorski w Starogardzie Gdańskim, student i absolwent 1934 farmacji UP, działacz Akademickiego Koła Pomorskiego, po studiach pracownik apteki J. Cieszyńskiego "Pod Łabędziem" w Starogardzie Gdańskim, a następnie Zakładów Farmaceutycznych "Polpharma" w Starogardzie, we wrześniu 1939 aresztowany przez Gestapo i osadzony w obozie Grenzdorf k. Gdańska, skąd w październiku 1939 udało mu się zbiec do Generalnej Guberni, w czasie okupacji pracował w aptece, a następnie w hurtowni aptecznej w Warszawie, po upadku powstania warszawskiego wywieziony na roboty przymusowe do Bartold k. Wrocławia, po wojnie dzierżawił aptekę "Pod Łabędziem" w Gniewie, a po jej upaństwowieniu kierownik apteki do 1967 oraz jej pracownik do 1970, członek PPS, a od 1948 PZPR, członek i wieleletni przewodniczący Rady Miejskiej w Gniewie, radny Miejskiej Rady Narodowej w Gniewie, prezes Koła ZBoWiD, pochowany na cmentarzu parafialnym w Gniewie.


Jest i Paweł Pałkowski


Pionier farmacji Ziemi Koszalińskiej

Mgr fam. Paweł Pałkowski

"Słyszałem kiedyś zdanie, że gdy się przeżyło koszmar okupacji, chciałoby się na klęczkach budować Ojczyznę od podstaw. Zdanie to wryło się w moją pamięć, gdyż wiernie oddawało także moje odczucia..."

Te słowa powiedział kiedyś w rozmowie ze mną mgr farm. Paweł Pałkowski. Pragnę przedstawić sylwetkę tego farmaceuty, pioniera farmacji Ziemi Koszalińskiej, który przepracował w zawodzie 45 lat, w tym 27 lat nieprzerwanie w tej samej aptece w Miastku - w przekonaniu, że może być on wzorem Polaka i obywatela swego miasta.

Mgr Paweł Pałkowski w kierowanej przez siebie aptece w Miastku Urodził się 4 grudnia 1905 r. w Małym Bukowcu (pow. Starogard Gdański). Dyplom magistra farmacji uzyskał w 1931 r. w Uniwersytecie Poznańskim. Pracę zawodową rozpoczął w aptece realnej Kazimierza Burzyńskiego

Biuletyn Informacyjny w Koszęcinie na Górnym Śląsku. Po rocznym stażu przez krótki okres pracował w aptece w Toruniu, a potem przeniósł się do apteki "Pod Łabędziem" w Starogardzie Gdańskim. W mieście tym powstała w 1934 r. fabryka chemiczno-farmaceutyczna i mgr P. Pałkowski został w niej zaangażowany na stanowisko kierownika technicznego, którym był aż do wybuchu wojny (na bazie tej fabryki rozwinęły się po wojnie Starogardzkie Zakłady Farmaceutyczne "Polfa") - Po zajęciu miasta przez okupanta został aresztowany i osadzony w więzieniu w Gdańsku. Był na liście zakładników do rozstrzelania na 11 listopada 1939 r.; toteż gdy przewożono go pod strażą z więzienia do fabryki w celu zdania maszyn i surowców, zbiegł do generalnej guberni do Warszawy.

Po pewnym okresie ukrywania się przyjął posadę przedstawiciela naukowego dla lekarzy w firmie "Remedia" przy ul. Złotej 7 (przedstawicielstwo firmy Bayer), gdzie pracował do wybuchu powstania warszawskiego. Ponadto pracował jako kierownik techniczny w laboratorium małej wytwórni "Intrakt" przy ul. Hożej 39. Brał udział w powstaniu warszawskim. Z ramienia Wydziału Sanitarnego Delegatury Rejonu II Śródmieście zaopatrywał punkty powstańcze w leki i środki opatrunkowe oraz udzielał pomocy rannym.

Po upadku powstania został wywieziony najpierw do Oświęcimia, a potem kolejno przebywał w obozach w Dreźnie, Chemnitz i Sulau (Sułowo w woj. wrocławskim). Z ostatniego obozu został wyzwolony przez Armię Radziecką 23 stycznia 1945 r. i powrócił do Warszawy. W marcu 1945 r. udał się wraz z pełnomocnikiem rządu na Pomorze; tam 23 kwietnia 1945 r. uruchomił aptekę w Tczewie ,,Na Nowym Mieście" przy ul. Gdańskiej 6, którą prowadził do września 1949 r. Ponadto w 1946 r. otworzył Laboratorium "Vitapharm", gdzie wytwarzano leki dla Ubezpieczalni Społecznej. W październiku 1949 r. przejął aptekę w Miastku poważnie zniszczoną wskutek działań wojennych, a po jej uruchomieniu służył mieszkańcom fachową pracą. Przez dłuższy czas jego placówka była jedyną w powiecie; chcąc ułatwić zaopatrzenie ludności wiejskiej w leki pierwszej potrzeby, mgr P. Pałkowski uruchomił sześć punktów aptecznych. W miarę rozwoju Miastka oraz zwiększania się liczby ludności przybywał personel w aptece; stała się ona placówką szkoleniową. Wobec młodych farmaceutów mgr P. Pałkowski był wymagający, ale zarazem bardzo życzliwy. Kierownikiem apteki nr 13 w Miastku był aż do przejścia na emeryturę 31 maja 1976 r. Osiadł w Gdańsku-Oliwie; w ostatnich latach życia ciężko chorował.

Mgr P. Pałkowski był bardzo czynny społecznie. W lipcu 1946 r. wstąpił do Związku Zawodowego Farmaceutów Pracowników w Tczewie, gdzie powierzono mu funkcję przewodniczącego komisji rewizyjnej. Przez dwie kadencje był członkiem rady zakładowej ZZPSZ przy Koszalińskim Zarządzie Aptek.

Był wielokrotnie wyróżniany za działalność związkową. Należał do znanych i cenionych działaczy społeczno-politycznych na terenie Miastka. Przez wiele lat był radnym MRN, ponadto członkiem prezydium Powiatowego Komitetu Frontu Jedności Narodu oraz wiceprzewodniczącym Powiatowego Komitetu Stronnictwa Demokratycznego. Uczestniczył we wszystkich akcjach społeczno-politycznych regionu, był m.in. członkiem Pow. Komisji Wyborczej do Sejmu i Rad Narodowych w 1969 r., do Sejmu w 1972 r. oraz do Rad Narodowych w 1973 r. Należał do Polskiego Towarzystwa Farmaceutycznego od momentu założenia Oddziału Koszalińskiego.

Mgr P. Pałkowski bardzo kochał swój zawód i ludzi. Za swoją głęboką wiedzę fachową był bardzo ceniony przez lekarzy, dla których organizował konsultacje zbiorowe w szpitalu. Był bardzo pracowity, skromny, uczynny i koleżeński, nadzwyczaj oddany sprawom zawodu. Cieszył się wielkim autorytetem w środowisku, w którym żył i pracował.

Mgr Paweł Pałkowski został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Złotym Krzyżem Zasługi, Medalem 30-lecia Polski Ludowej, Odznaką "Za zasługi w rozwoju woj. koszalińskiego", Odznaką "Za wzorową pracę w służbie zdrowia", Złotą Odznaką Związkową ZZPSZ, Odznaką "Zasłużony działacz Frontu Jedności Narodu"; ponadto otrzymał wiele dyplomów uznania.

W dniu 22 lutego 1986 r. zmarł w Gdańsku w wieku 80 lat mgr farm. Paweł Pałkowski zasłużony pionier farmacji z Miastka na Pomorzu Środkowym.

Pogrzeb mgra P. Pałkowskiego odbył się 28 lutego 1986 r. na cmentarzu w Sopocie przy ul. Malczewskiego. Oprócz rodziny żegnało Go liczne grono przyjaciół, kolegów i znajomych. Nad grobem przemawiał mgr Jan Sikorski, przewodniczący Frontu Jedności Narodu i dyrektor Banku Narodowego w Miastku. W imieniu PZF "Cefarm" w Szczecinie pożegnał Go zastępca

dyrektora mgr Kazimierz Kierzek, były współpracownik i serdeczny przyjaciel. Pamięć o nim pozostanie zawsze żywa wśród tych, którzy Go znali.

Cześć Jego pamięci. Jadwiga Brzezińska

(Przedruk z "Farma")


Wszystko więc się zgadza. Wielkie postacie, wielcy patrioci. I coraz bardziej interesująca literatura urzędowa.


Starogard, dnia 8.06.1949 r.

Odpis

Do

Prezydium Rady Ministrów

w Warszawie

Ul. Krakowskie Przedmieście 46


Ponieważ wypadki, jakie miały miejsce w dniu 24 kwietnia br. (niedziela) w Starogardzie Gdańskim dotknęły bezpośrednio moją rodzinę, opiszę je poniżej. -


Dnia 24 kwietnia br. Wyjechałem wraz z głównym inspektorem Cukrowni Pelplin z ob. Chodynieckim do gromady Pączewo, gm. Skórcz - Wieś, pow. Starogard, na zebranie zwołane w związku z kontraktacją buraków cukrowych. Na zebraniu tym po wygłoszonym przez mnie referacie zebrani rolnicy postanowili jako czyn 1.-szo majowy dokontraktować po kilka czy kilkanaście arów buraków, zależnie od wielkości poprzednio zakontraktowanej plantacji. Rezolucja podpisana przez mnie, inspektora Cukrowni, sołtysa gromady, znajduje się w Cukrowni Pelplin. Zaznaczam, że akcją kontraktacji roślin przemysłowych w powiecie starogardzkim kieruję sam i dzięki dziesiątkom zebrań w gminach i gromadach zwołanych przez mnie w okresie zimowym i wczesnej wiosny przekroczył powiat nasz znacznie plan państwowy, np. W burakach cukrowych o 85.5 ha.

Zadowolony wracam do domu i co zastaję? Kompletny chaos. Meble na schodach i korytarzu, ubrania i bielizna rozrzucona, a zona ciężko chora w łóżku.

Tak w tym samym czasie, w którym ja walczyłem o wykonanie i przekroczenie planu państwowego, członkowie komisji mieszkaniowej dokonali napadu na mieszkanie, które zajmuję wraz z teściową, doprowadzając żonę moją brutalnym zachowaniem do ataku serca, co pociągnęło za sobą wstrząs mózgu. Historia tego bezprzykładnego i bezprawnego najścia na mieszkanie przedstawiała się następująco. -

Dnia 24 kwietnia około godz. 10-tej pięciu osobników po sterroryzowaniu żony mojej i teściowej wprowadziło do zajętego mieszkania naszego rodzinę składającą się 8-miu osób. Siostra teściowej, więźniarka byłych obozów koncentracyjnych, w tym czasie przeprowadzała kwestę uliczną na kolonie letnie dla dzieci po zamordowanych przez okupantów. Gdy żona zwróciła uwagę niepoczytalnym osobnikom, że mieszkanie jest zajęte i że mąż jest urzędnikiem państwowym, otrzymała ironiczną odpowiedź - co tam urzędnik państwowy. Leżąca po ataku serca. Nieprzytomną żonę kazali oblać wiadrem zimnej wody. Żona moja, więzień obozów koncentracyjnych (2 lata), na takie traktowanie nie zasłużyła.

Dnia następnego, tj. 25 kwietnia, sprowadziłem z powodu pogorszenia się stanu chorej lekarza - specjalistę dr Wrońskiego, który orzekł, że przez upadek żona doznała wstrząsu mózgu, przebieg choroby długi i najczęściej powoduje stałe kalectwo.

Ponieważ wypadek ten spowodowany został brutalnym zachowaniem się członków komisji mieszkaniowej, nie oddałem żony mojej pod opiekę lekarza Ubezpieczalni Społecznej, dlatego, ze Państwo nie może ponosić kosztów leczenia, lecz wszystkie koszta związane z leczeniem powinni ponosić Ci, którzy wypadek ten spowodowali. Strasznego bólu fizycznego, który żona przechodziła i przechodzi, nikt zwrócić jej nie może.

Więźniarce byłych obozów hitlerowskich, żonie urzędnika państwowego należy się rekompensata - chociażby w postaci zainteresowania się tą sprawą Prezydium Rady Ministrów i przykładnego ukarania przestępców. Minęło 6 długich tygodni cierpień nieszczęsnej ofiary i cierpień moralnych otoczenia, które w dalszym ciągu trwają. Metody postępowania stosowane przez niektórych miejscowych obywateli wpływają ujemnie na otoczenie i wywołują niemiłe komentarze. Wypadek, jakich w Starogardzie było znacznie więcej. Szczytem cynizmu są oświadczenia wszystkich osób kompetentnych, do których się zwracam w tej sprawie, że nie wiadomo, kto takie zarządzenie sprzeczne z prawem wydał. Nie znoszę ludzi, którzy nie mają cywilnej odwagi przyznania się do popełnionych przestępstw. Nie zasłużyłem swoim nienagannym prowadzeniem się, tak w czasie okupacji, jak i po wojnie na takie traktowanie rodziny mojej - słusznie śmieją się ze mnie wszyscy znajomi, że za twoje znaczne przekroczenie planu państwowego otrzymałeś zapłatę.

Czas byłby dla dobra Polski Ludowej, ażeby niezdrowe stosunki na terenie powiatu zostały uzdrowione i dlatego proszę o wysłanie Komisji Ministerialnej na miejsce i wejście w kontakt z prześladowanymi. Wiem, że istnieje w Polsce Ludowej ochrona obywateli, jak robotników, rolników, jak i inteligencji pracującej. Postępowanie zaś pewnych osób sprzeczne z obowiązującym prawem przynosi niepowetowane szkody Państwu i godzi w jego żywotne interesy.

Szarafin Alibin

Starogard

ul. Gen. Władysława Sikorskiego.


Aaa, jest adres... Wynotowuję "Sikorskiego 7". Ciekawe, czy od 1949 r. zmienił się numer domu. A teraz wycinek prasowy.


Starogard Gd. 23 lipca 1974 r.

Urodzona wśród wilków

Stała mieszkanka Starogardu 20-letnia Beata Szarafin należy niewątpliwie do najmłodszych członków Bojowników o Wolność i Demokrację. Urodziła się 27 lutego 1944 roku w hitlerowskim obozie koncentracyjnym Potulice pod Bydgoszczą.

Matka Beaty, Agnieszka Szarafin z domu Pałkowska, została na początku sierpnia 1934 roku aresztowana przez gestapo za działalność konspiracyjną. Po po pięciu miesiącach cierpień i bestialskich tortur w gdańskim gestapo została wysłana do obozu w Potulicach, gdzie w ciężkich warunkach urodziła córeczkę. Tylko dzięki bezprzykładnemu poświęceniu, z narażeniem własnego życia i z pomocą więźniarek udało się jej utrzymać małą Beatkę przy życiu przez 11 miesięcy. Kiedy 20 stycznia 1945 roku obóz w Potulicach został oswobodzony przez Armię Radziecką, matka wraz z dzieckiem i tysiącami innych Polaków odzyskała wolność i wróciła do Starogardu, wędrując zimą przez Bory Tucholskie i wioząc uratowane dziecko w wózku użyczonym przez litościwych, przypadkowych przechodniów.

W momencie, kiedy oprawcy z Oświęcimia, odpowiadający za swoje zbrodnie przed sądem we Frankfurcie, niczego "nie mogą sobie przypomnieć" i zaprzeczają zeznaniom świadków - swoich byłych ofiar, dobrze jest przypomnieć martyrologię ludzi, którzy przeszli przez hitlerowskie piekło, dobrze jest przypomnieć, że tak właśnie było naprawdę.

Dziś Beata, troszeczkę tylko starsza od Polski Ludowej, ma już 20 lat i jest słuchaczką Szkoły Kosmetycznej w Łodzi, po ukończeniu której powróci do Starogardu, gdzie czeka na nią matka - były więzień hitlerowskiego obozu (ik)

"Dziennik Bałtycki" lub "Głos Wybrzeża"

1965 r.

Beata Szarafin. Dziś miałaby 69 lat. A może żyje? Może mieszka w domu przy ulicy Sikorskiego 7? Ciekawe, jaki to dom i jak dalej potoczyła się ta historia.

Wsiadam do auta i ruszam to sprawdzić.

Cdn.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz