piątek, 9 lipca 2004

Bobowo - hodowca koni westernowych

W Koteżach na festynie furorę zrobiły kucyki, a w Bobowie konie. Festyn odbył się w sobotę. Właściciel bobowskiej firmy JAZDA KONNA, RAJDY - WESTERN Jacek Ciesielski oraz inni jeźdźcy z gminy na placu za budynkiem OSP urządzili prawdziwy konny show. Nam najbardziej podobała się ostra jazda z kuflem piwa (niewiele w kuflu zostawało). Pokaz przyciągnął sporo widzów, chociaż pogoda była kiepska. Wcześniej porozmawialiśmy z Jackiem Ciesielskim na temat jego hobby.


Stałem się zaklinaczem

Ma pan ładne ranczo i piękne konie. Skąd to hobby?

- Brat jakieś 10 lat temu namówił mnie na jazdę konno. Pojechaliśmy do Rytla do p. Agrasiński. Tereny tam są śliczne, a konie spokojne. Szybko zatęskniłem za własnym ranczo. Tam pierwszy raz usiadłem na koniu. Najpierw była spokojna przejażdżka w terenie, a potem ostre galopy. W Rytlu jeździłem z 6 miesięcy. Potem zacząłem szukać innych koniarzy, osób które posiadają konie, i znalazłem Dicka Bosmę, mieszkającego w Dworze Myśliwskim "Mysinek". U niego ubrałem pierwszy kapelusz na głowę, poczułem czar kowbojskiego życia. Jazda konna stała się moim hobby. To spowodowało, że powstała moja hodowla.

Pochodzi pan ze Starogardu. Widać jednak, że bardziej odpowiada panu wiejskie życie. Jak pan tu, do stojącego samotnie gospodarstwa, trafił?

- Z ogłoszenia o sprzedaży gospodarstwa. Kiedy pojechałem zobaczyć dom i miejsce, od razu zdecydowałem się tam zamieszkać. I mieszkam już z rodziną 5 lat.

Ma pan hodowlę koni. A gdzie pan pracuje?

- Na początku miałem jednego konia i pracowałem zawodowo. Ale planowałem powiększyć hodowlę i zająć się tylko wyłącznie pracą z końmi. Udało się to rok temu. W tej chwili w mojej stajni stoi osiem koni. Poświęcam im praktycznie cały swój czas. Posiadam konie rasy szlachetnej pół krwi i wielkopolskiej. Półtora roku temu dowiedziałem się, że istnieją metody układania koni i stałem się prawdziwym zaklinaczem. Koń jest zwierzęciem uciekającym i można z nim zrobić naprawdę wszystko. Praca polega na wzbudzaniu głębokiego zaufania do człowieka.

I prowadzi pan szkołę jazdy konnej. Takich szkółek jest sporo. Czy pana się czymś różni?

- Naturalna praca z koniem powoduje, że jeździmy w stylu western. Moim marzeniem jest zakup prawdziwego westernowego wierzchowca rasy Quater Horse. Jest to jednak zbyt duży wydatek jak na obecną chwilę. Ale pomarzyć dobra rzecz.

Wierzchowiec westernowy? Co to za koń?

- Musi mieć silne tylne nogi. Dzięki temu pędzący koń potrafi nagle stanąć w miejscu. Te nogi działają jak ABS.

Czy z tego daje się wyżyć?

- Najważniejsza w naszej ofercie turystycznej jest organizacja rajdów, ale dla klienta robimy wszystko, nawet układamy młode, trudne konie... Agroturystyka to dobry pomysł na biznes. Dzięki niej robię to, co lubię i mam z tego satysfakcję.

Nie powie pan jednak, że przyjeżdżają do pana tłumy ludzi na jazdę konną.

- Dzisiaj kieszeń Polaka jest mniej zasobna, żeby kupić tę chwilę adrenaliny, dlatego pozyskujemy klientów z Europy. Ale mam nadzieję, że polska gospodarka się obudzi i wszyscy będziemy mogli cieszyć się jazdą na końskim grzbiecie, i podziwiać naturę i krajobraz naszych terenów.

A jak pan pozyskuje tych klientów z Europy?

- Proszę obejrzeć sobie naszą stronę - www.western.corssnet.pl.

UWAGA. Tekst ten dzisiaj ma walor kronikarski. Jacek ciesielski sprzedał swoją kwaterę. Powstała o innym charakterze - 14.10.2006

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz