piątek, 9 lipca 2004

Leśnictwo Baby

Powinien być odstrzał. Tak mówi leśniczy w leśnictwie Baby na temat bobrów.

Leśniczówka Baby stoi niedaleko Osowa Leśnego, przy szosie Borzechowo - Osieczna. Leśniczy Kazimierz Kowalkowski zamieszkał tu pod koniec lat 70. Zapytaliśmy go o bobry, bo w tym numerze "Kociewiaka" zainteresowała nas działalność tych zwierzaków.



- Bobry przywędrowały z rzeki Czarne, a później Jeziorem Ocypelskim i strumykami tutaj. Gdzie tylko jest rzeczka, rów, odrobina wody, zaraz budują tamy albo gniazda w ziemi. Kiedy są wystraszone, nie muszą uciekać tunelem, a wchodzą do swojego gniazda wodą. Rolnicy narzekają, że korzystają z ich łąk i je niszczą. Po prostu blokują odpływ wody, która się spiętrza i wylewa. Powstaje rozlewisko zamiast łąki. Bobrów jest coraz więcej. Dla niektórych rolników stały się przekleństwem. Trudno coś na to poradzić. Rolnik likwiduje tamę, a na drugi dzień jest już odbudowana.

Moim zdaniem powinien być odstrzał. To konieczne, żeby ograniczyć populację. Odstrzał powinien być płatny, a pieniądze można by przeznaczyć na zapłacenie szkód. Chętnych na pewno będzie wielu. Odstrzały są na kozły, daniele, jelenie (na jelenia przeciętnie kosztuje 2 tys. zł, zależy od poroża).

Są ludzie, których na to stać. Polowanie na bobra byłoby atrakcyjne, ponieważ trzeba tu sprawności, cierpliwości (bóbr się szybko chowa) i pewnej ręki.

Być może niektórzy przyjmą te słowa ze zgrozą. Wszak TO JEST BÓBR, egzotyczny, sympatyczny, pod ochroną. Innego zdania na pewno byłby jednak zając, gdyby miał czas na krótkie przemówienie przed hukiem myśliwskiej strzelby.

Na zdjęciu leśniczy Kowalkowski przy swoich trofeach (leśniczy jak to leśniczy - przeważnie też jest myśliwym).

Oprac. na podstawie artykułu w Tygodniku "Kociewiak" - środowe wydanie "Dziennika Bałtyckiego"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz