środa, 7 lipca 2004

Mały Bukowiec. Sołtys Bogdan Sarnowski o wsi...

W wioskach borowiackich żyją jeszcze rolnicy. "Lepiej byś pan zalesił tę VIz albo przystosował na kwaterę agroturystyczną - wyleciałby z takim tekstem do chłopa mieszczuch. No bo jak może się opłacać jakaś hodowla na śródleśnych łąkach i VIz?

Krótka historia łąk

Jezioro Ostrowite w Małym Bukowcu zostało spuszczone "pod koniec Stalina". Wykopano głęboki na 8 m rów, wsadzono weń 800-metrową rurę, po czym zasypano. Dalej wykopano z 1200-metrowy rów otwarty. I ta drogą wyższa woda z jeziora spłynęła do rzeki Wdy. Poziom wody w jeziorze opadł i zmniejszyło się ze 100 do 30 ha. Tak osuszono kotlinę jeziora. Z bagien powstał kompleks łąk. Skorzystali rolnicy - najwięcej w Iwicznie (gm. Kaliska), gdzie powstało ok. 80 ha łąk.

Po żołniersku

Zdarzały się awarie kanału. Wówczas jezioro się podnosiło i groziło zalaniem łąk. Pierwsza była w latach 60, kiedy wszędzie szukano ropy. Górnicy jeździli i według wojskowych map wiercili otwory głębokie na 20, 30 metrów. Wkładali w nie rury i czekali, czy wytryśnie. Nie wytryskało, rozwalali otwory dynamitem. Po żołniersku. Powstałą dziurę musiał zasypywać rolnik. W Małym Bukowcu podobno znaleźli gaz, ale to było ściśle tajne. Jeden otwór trafił w kanał. Nie mieli pojęcia, że tam jest. Przebili go, a potem rozwalili dynamitem. Zalało ok. 50 ha łąk. Ci, co kopali, uciekli. Rolnicy napisali skargę aż do KC w Warszawie. Po interwencji Partii, wrócili. Rozkuwali, kopali, otworzyli ziemię i założyli nowe rury. A rolnikom musieli zapłacić za zniszczenia. Awaria przydarzyła się też rok temu. Starostwo chciało przerzucić koszty remontu rurociągu na rolników. Przy okazji wyszło, że nie wiadomo, kto jest właścicielem kanału. Awarię udało się szybko usunąć dzięki szybkiemu działaniu wójta Gajewskiego i rady sołeckiej.
Tyle historii

Teraz też zalewa

Według sołtysa Małego Bukowca Bogdana Sarnowskiego poziom wody we Wdzie ostatnimi laty podniósł się o ok. 50 cm. Na skutek tego zostały podtopione użytki zielone, czyli łąki. Nie tylko w Bukowcu, ale i w Lubichowie, Wdzie, Bietowie, Osowie i dalej, aż do Czarnego (w stronę Pieców - gm. Kaliska). - Moje też - mówi Sarnowski. - Mam 3 ha łąk przy rzece, a rolnicy w Małym Bukowcu ze 30. Zgłaszałem problem do gminy, do starostwa, do wojewody, do posłów, PiS-u i Samoobrony. Bez skutku.

Siano

Po co te łąki? - nie wytrzymujemy.
- Tak samo pytali inni - Sarnowski cierpliwie tłumaczy: Mamy tu słabe ziemie. Za PRL-u zapłaciliśmy duże pieniądze za pełną uprawę, za meliorację, rowy. Pooraliśmy i posialiśmy trawę. Zaczęła rosnąć - szlachetna, o pełnej wartości paszowej dla bydła. Tego bydła ja mam 30 sztuk. Takich jak ja jest więcej. Grzegorz Wróblewski z Borzechowa z młodzieżą ma ponad 40 sztuk i też korzysta z łąk. Są potrzebne, bo około 50 procent paszy dla bydła to musi być siano, a zimą głównie. Jeżeli jest dobrej jakości, można na nim bazować przez cały rok. Mieliśmy z tych łąk minimum 50 procent paszy.

Teraz muszą kupować

- Szlachetne trawy były wysokie do metra, a teraz rosną na 30 cm i są zachwaszczone przez mlecz i rzeżuchę, dobrą dla koni i kaczek, ale nie dla bydła. 10 lat temu sprzedawałem siano do Stada Ogierów, teraz dodatkowo kupuję z Czarnowodzkich Lądów, od Zakładów Płyt Pilśniowych. Większość rolników stąd od nich kupuje. Iwiczno, Zimne Zdroje, Czarne, Huta Kalna, Lubiki. Trzeba jechać z 15 km, zebrać. Podwójny koszt.

Degeneracja

Proces degeneracji łąk zaczął się z 10 lat temu. Według Sarnowskiego miało na to wpływ kilka czynników: podniesienie wody na Wdzie przez zaporę we Wdeckim Młynie (elektrownia wodna), działalność bobrów i niebagrowanie rzeki. Ostatnie czyszczono dno pod koniec lat 60. Po tym rzekę można było przejść mając wodę do pasa. "Burty", brzegi, sięgały do metra, a teraz latem mają 20 - 50 cm wysokości, a zimową porą zero i zalewa.

- Pomimo tego cały czas bazujemy na sianie z naszych łąk. Jednak koszty produkcji rosną, bo jakość siana jest kiepska i trzeba uzupełniać paszą treściwą, pokarmami okopowymi i wysłodkami z cukrowni. Jeszcze jakaś część traw jest szlachetna, ale coraz trudniej wjechać sprzętem, mokro. Koszt produkcji bydła wzrósł o jakieś 40 procent.

Cofka

Podwyższona woda we Wdzie powoduje, że rowy, które miały odprowadzać wodę z łąk do rzeki, działają dziś odwrotnie - woda wali na łąki. Klasyczna cofka. Za nie będzie czego zbierać.

I nikt się waszą krzywdą nie zainteresował?
- Odpisali, że łąki niby same się degradują. I że rolnicy nie czyszczą rowów. Czyszczą, ale to, z uwagi na cofkę, niewiele daje. Pani z Urzędu Wojewódzkiego przyjechała i mówi: "Panie Sarnowski, niech pan się cieszy, że łąki są zalewane, bo idziemy w naturalne środowisko. UE stawia na ekologię, ochronę środowiska, a łąki będą zatapiane, między innymi przez bobry. A pan dostanie za to odszkodowanie". Ci z Zachodu będą tu jeździć i oglądać nas jak jeden wielki rezerwat - właściwie tak sugerowała.

Chodźcie na łąki

- Nie mam tych argumentów udokumentowanych - mówi dalej Sarnowski. - Im może się wydawać, że ja to wszystko wyssałem z palca. A ja mówiłem: Chodźcie na łąki zobaczyć, jak to się odbywa. Może oni sądzą, że jeżeli część tych łąk nie jest wykaszana, to rolnicy odchodzą od hodowli bydła? Może myślą, że nie ma takiej potrzeby, jak ja to przedstawiam?

A może o to chodzi, żeby rolnicy odeszli?
- Może... Starostwo wcale się tym nie zainteresowało. A ja chciałbym, żeby ktoś przyjechał i konkretnie zajął się tematem. Wystąpiłem przez gminę do wojewody i mam odpowiedź, że po wejściu do UE wojewoda będzie wydawał zezwolenie na odstrzał bobrów, bo dotychczas wydawał minister. A tych bobrów jest tu, w Małym Bukowcu, około 200 sztuk.

A skąd pan wie, że 200? Ktoś liczył?
- Jeden z rolników puścił piłę motorową w tę "jejich" rurę i bobry zaczęły tak wylatywać, że na łące aż się zrobiło czarno. Inaczej nie da się policzyć.

Żadamy

- Czego żądamy? Odszkodowania za te łąki i doprowadzenia ich do pierwotnego stanu. Po tej degradacji sami tego nie zrobimy. Kilo mieszanki łąkowej kosztuje 15 zł, na 1 ha trzeba 40 kg, czyli 600 zł sama trawa. A gdzie koszt uprawy, sprzętu na podwójnych kołach? Trzeba wszystko, ze 100 ha, zrobić od nowa: stależować, zorać, pociąć (pogryźć) glebę, posiać i zwałować. Dopiero wtedy znowu wyrośnie dobra trawa. I będą dwa pokosy siana, i trzeci, jako wypas zielony bydła. Tak jak było.

Sarnowski walczy o swoje i nie tylko swoje. Jak na razie bez skutku. Może walczy na próżno. Kto wie, czy nie ma takiego planu, jaki zdradziła pani z Urzędu Wojewódzkiego. Wszak bagna i moczary z bobrami to dopiero atrakcja dla tych z Zachodu. A co tam nasze bydło.

Foto i tekst: Adam Zieliński

Zdjęcia
1. Takie dorodne krówki hoduje Bogdan Sarnowski w leśnej miejscowści.

2. Rzeka Wda i zdziczałe łąki w okolicach Osowa Leśnego

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz